- Biedronsiu - złapał jej ramię, jeszcze przed wejściem do pokoju córeczki burmistrza. - Wiedz, że jeśli wyprowadzi mnie z równowagi, to od razu znikam.
- Koteczku, proszę. Nie będzie tak źle - uśmiechnęła się do niego słabo.
- Przecież to Chloé! - przewrócił teatralnie oczami.
Dotknęła delikatnie opuszkami palców jego policzka.
- Spokojnie Kotku. Proszę. Zrób to dla mnie - wyszczerzyła szeroko swoje białe ząbki.
- A mogę użyć na niej kotaklizmu? - spytał błagającym tonem.
- Nie - zerknęła na niego z politowaniem.
- Nie zaszkodziło zapytać - mruknął pod nosem.
Uderzyła się z otwartej dłoni w czoło i weszli do środka. Blondynka, gdy ujrzała paryskich superbohaterów zaczęła piszczeć w niebogłosy.
- Aaa! Biedronka i Czarny Kot! W moim domu!
- Chloé, możesz aż tak nie krzyczeć? - odparła granatowowłosa. Była przekonana, że jej bębenki odmówiły posłuszeństwa.
Spojrzała w jej kierunku. Nastolatka aktualnie wisiała na szyi jej Koteczka! Obejmowała swoimi szponami jego kark i robiła do niego maślane oczka. Aż zagotowała się od samego patrzenia na przyjaciółkę z dzieciństwa. Musi go jakoś od niej odciągnąć.
- Chloé, wiesz może kto mógł ciebie zaatakować? Czy masz jakiś wrogów? - zapytała, ale dalej pilnowała jej gestów.
- Ja? Wrogów? To niedorzeczne! Przecież każdy mnie uwielbia! - krzyknęła głośno.
- Tak, wszyscy ciebie wręcz uwielbiają - prychnął ironicznie chłopak.
To był jego błąd. Panienka Bourgeois zacisnęła mocniej swoje dłonie na talii chłopaka.
- Taaaak! Czarny Kot powiedział, że mnie uwielbia! Musimy sobie zrobić zdjęcie! No uśmiechnij się Czarny Kocie!
Blondynka szczerzyła się mocno do telefonu, a chłopak na każdym zdjęciu miał minę zbitego psa. Trochę mu współczuła.
- Ja jak zawsze wyszłam wspaniałe, ale nad tobą Kiciusiu musimy trochę popracować. Każdy będzie mi zazdrościł zdjęcia z najsłynniejszym Kotem w Paryżu! Ale pokaż te swoje kły!
- Chloé, proszę, daj mu spokój. Czarny Kot nie należy do osób fotogenicznych - zauważyła na jej stoliku pomazany szkic, prawdopodobnie należący do Nathaniela. Musiała mu go zabrać. - A co to jest? - podniosła kartkę do góry.
- A, to! To taki bochomaz należący do takiego jednego rudzielca z mojej klasy. Wyobrażacie to sobie, że zakochał się w mojej najlepszej przyjaciółce, Marinette? On jest żałosny myśląc, że ma jakiekolwiek u niej szanse. Taka fajtłapa i cienias jak on? Niedoczekanie!
- Ale chyba każdy ma prawo się zakochać - odparła superbohaterka.
- Ma, ale to nie znaczy, żeby od razu zakochiwać się w mojej przyjaciółce! - fuknęła ze wściekłości. - Przecież cała moja klasa jest poniżej poziomu mojego i Mari. Ona nie powinna się z nimi zadawać. Poza tym, jak to by wyglądało? Kim jest przystojny, ale to idiota. Max jest zapatrzony tylko i wyłącznie w komputery. Nie mogę tu nie wspomnieć o Agreście. Fajtłapowaty synalek piekarzy. Taki ktoś ma zainteresować Marinette? Nie na tej planecie. Ze swoim małym móżdżkiem może starać się o względy kosmitów, a nie mojej przyjaciółki. Myśli, że każdy go lubi. To nieprawda! Wszyscy się litują nad tą ofiarą losu!
CZYTASZ
Tylko „ przyjaciele "?
FanfictionOna - Marinette, słynna modelka, obiekt westchnień milionów nastolatków, córka słynnego projektanta Toma Dupaina, dla wszystkich idealna w każdym calu, lecz nie jest szczęśliwa w swojej własnej skórze. Ma wszystko, a jednak nie ma nic. Oraz Biedronk...