16

737 52 8
                                    

  - Bańkorze! Jestem zła! Mnie też nie zaprosiłeś na tą wspaniałą imprezę! - Biedronka stanęła koło Kota.

  - Miło ciebie widzieć Moja Pani - szepnął do jej ucha.

  - Ciebie również Koteczku - posłała mu uśmiech.

  - Biedrona, uważaj! - krzyknął blondyn.

  - Matko, co znowu? - spytała przeciągając sylaby. Superbohater stał przed nią i wymachując kicikijem odbijał bańki lecące w jej stronę.

  - Dziękuję Kotku. Pozwolisz, że się przyłączę?

  - Nie będę miał nic przeciwko - uśmiechnął się lekko.

  Zeskoczyli na dół. Ich dłonie spoczywały na ich broniach. Czekali w gotowości na kolejny ruch złoczyńcy.

  - Schowajcie się gdzieś! - krzyknął blondyn. Wszyscy błyskawicznie schowali się za niedużym murkiem.

  - To za to, że niszczycie całą zabawę - Bańkor wysłał w ich kierunku ogromną bańkę, która zamknęła ich w środku. Zaczęli uderzać w ściany z całej siły. - To wam nic nie pomoże. Nie można jej zniszczyć. A teraz żegnajcie!

  Bańka z superbohaterami zaczęła unosić się do góry. Ktoś krzyknął.

  - Jeśli któreś z was mi się sprzeciwi, skończycie tak samo jak oni.

  ~~~

  Granatowowłosa złapała swojego partnera za dłoń. Spojrzał na nią.

  - Kotku, przestań. Nie wyjdziemy stąd. Spędzimy tutaj całą wieczność - odparła zrezygnowana.

  - Szkoda mi tylko tej dziewczyny. Marinette. Ma dziś urodziny. Jej ojciec zabronił jej zrobić imprezę. Jej najlepszy przyjaciel został zaakumizowany. Chciał dobrze. Chciał tylko wyprawić jej imprezę urodzinową. Chciał, żeby była szczęśliwa.

  Dziewczynę zamurowały te słowa. Chłopak dotknął dłonią jej policzka. Czuła, że lekko się rumieni.

  - Wyjdziemy stąd. Tylko jeszcze nie wiem jak. Musimy. Całą wieczność? Kto by tyle wytrzymał?

  Dziewczyna wyszczerzyła się i poruszyła znacząco brwiami. Czarny Kot uderzył dłonią w czoło i pokręcił głową.

  - Nie to miałem na myśli.

  - Wiem!

  - To świetnie, że o tym wiesz.

  - Nie! Kocie! Ja wiem, ale tego to nie wiem!

  - Biedronsiu, spokojnie. Nie musisz krzyczeć. I jeszcze raz na spokojnie mi wytłumacz, o czym ty do mnie mówisz.

  - Ja wiem jak stąd wyjść!

  - To czemu tego od razu nie powiedziałaś?

  - Bo na przykład, nie dałeś mi dojść do słowa?

  - Przepraszam, a teraz mów!

  - Twój kotaklizm. Użyj kotaklizmu!

  - Nie mogłaś tego powiedzieć wcześniej, tylko teraz jak jesteśmy w górze?

  - Kocie!

  - No dobra, już. Kotaklizm!

  Bańka prysła i oboje zaczęli spadać.

  - Nie wiem jak ty, ale ja nie umiem lądować na czterech łapach!

  - Da się to zrobić.

  Chłopak wydłużył kicikij i zahaczył go o wieżę Eiffla. Wolną ręką złapał w pasie Biedronkę i przyciągnął mocniej do siebie. Wisieli tak oboje przez chwilę.

  - Um, co ja miałam... Ten tego... Już wiem.

  Dziewczyna zarzuciła yo-yem na najbliższą lampę i spokojnie wylądowała na ziemi. Po chwili obok niej stał już Czarny Kot.

  - Załatwmy to szybko. Zostało mi mało czasu.

  W szybkim tempie znaleźli się na terenie willi Dupain. Alya zauważyła ich. Reszta zaczęła wiwatować.

  - Biedronka!

  Bańkor odwrócił się w ich stronę.

  - Co? Ale jak?

  - Twój czar prysł jak bańka mydlana. Nikt nie chce się już z tobą bawić. Poddaj się Bańkorze!

  - Nigdy! - krzyknął i wysłał bańki w kierunku ich przyjaciół. - A teraz oddajcie mi swoje miracula!

  - Najpierw spróbuj nas złapać! - krzyknął Kot i zaczął biec po paryskich dachach. Jego Biedronka kroczyła tuż obok niego. Zatrzymali się na wieży Eiffla. Jego pierścień zapiszczał.

  - Tak, wiem. Zostało ci mało czasu. Szczęśliwy traf!

  Do rąk Biedronki spadł ogromny klucz. Kot parsknął śmiechem.

  - Będziesz się bawić w mechanika?

  - Ale zabawne. Zajmij go czymś!

  Kot zręcznie omijał bańki celowane w jego stronę. Usłyszał wołanie swojej partnerki.

  - Złap to i mnie osłaniaj!

  Chwycił plastikową rurę, z której ulatniało się gorące powietrze. Wszystkie bańki lecące w jego stronę zmieniały kierunek. Biedronka w tym czasie rzuciła yo-yem tak, że wybiła z rąk Bańkora obręcz do puszczania baniek i połamała ją. Z przedmiotu wyleciała akuma. Granatowowłosa złapała ją i oczyściła. Biały motylek odleciał w tylko sobie znanym kierunku. Niezwykła biedronka naprawiła wszystkie szkody.

  - Zaliczone! Oboje przybili sobie żółwika.

  ~~~

  Marinette siedziała przy stole i jadła sama kolację. Nagle zjawiła się Nathalie. Uśmiechała się lekko.

  - To jest prezent od twojego ojca - wyciągnęła przed siebie niebieski pakunek.

  Fiołkowooka patrzyła na nią uważnie i chwyciła prezent.

  - Dziękuję. To znaczy przekaż mojemu ojcu podziękowania za prezent.

  Kobieta skinęła głową i wyszła. Dziewczyna skończyła jeść i udała się do swojego pokoju. Prezent odłożyła na szafkę. Później zobaczy co to jest. Wtem usłyszała ciche pukanie w okno. Podeszła bliżej i omal jej serce nie wyskoczyło z piersi. Na zewnątrz stał nie kto inny tylko Czarny Kot. Otworzyła okno.

  - Czarny Kocie? To ty? Co ciebie do mnie sprowadza? - spytała. Czuła, że jej policzki robią się czerwone.

  - Ten jeden i jedyny we własnej osobie. Mogę wejść? - zapytał niepewnie.

  - Oczywiście, wejdź!

~~~~~~

Witajcie!

Dajcie znać, czy wam się podoba.

Do następnego! :)

Tylko „ przyjaciele "?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz