Simon leżał na łóżku wpatrzony w sufit. Był całkowicie zamyślony, co przyciągnęło uwagę Eliota, który grał na telefonie w jakąś gierkę. Szturchnął przyjaciela łokciem, odkładając urządzenie na bok i zwracając się bokiem do niego.
– Coś się stało?
Wyrwany z zamyślenia dwunastolatek drgnął, obracając głowę w stronę blondyna. Patrzył tak chwilę, myśląc, czy zadać nurtujące go pytanie. Ostatecznie uznał, że to przecież Eliot – jego najlepszy przyjaciel, nie wyśmieje go.
– Pamiętasz jak całowałeś się z Chloë... Jak było?
Zdziwiony nagłym pytaniem Stairs poruszył się niespokojnie. Wrócił pamięcią do sytuacji sprzed kilku miesięcy, gdy koleżanka ze szkoły pocałowała go znienacka, podczas przesiadywania w parku. Miała ciepłe usta, trochę suche, a to, co robiła było lekko niechlujne, zresztą sam Eliot nie bardzo wiedział, co ma poczynić. Zastanawiał się więc, jak było...
– Chyba dobrze, może tlochę dziwnie – wzruszył ramionami, bawiąc się palcami.
Sam nie wiedział. Nie rozumiał, czym wszyscy się tak zachwycali. Całowanie nie było niczym specjalnym ani wyjątkowym. Było po prostu dobrze.
Chyba nawet wolał kopanie piłki z Thornem, niżeli ewentualnie podobną sytuację z Chloë.
Simon pokiwał głową, dalej myśląc, co zrobić. Pewnie nawet by nie myślał o swoim pierwszym pocałunku, ale jego pierwsza i jedyna dziewczyna – Amy, z którą chodził całe trzy dni, ostatnio przed szkołą opowiadała koleżanką, jak to całowała się ze starszym chłopakiem, tym samym nieświadomie nawołując rudzielca do rozmyślań. W ich związku najdalej zaszli w momencie, gdy wargi Watson zetknęły się jeden jedyny raz z policzkiem chłopca, wprawiając go w euforię trwającą kilka dni.
– Dlaczego pytasz? – spytał zaciekawiony blondyn.
Zawstydzony, co było do niego niepodobne, odkaszlnął, patrząc wszędzie tylko nie na swojego towarzysza. Nim odpowiedział, minęła dobra chwila, w której Eliot robił się coraz bardziej zaciekawiony, ale i zaniepokojony zachowaniem dwunastolatka obok.
Simon Thorn był wesołym chłopcem, który bardzo rzadko czymś się stresował, miał te swoje dwanaście lat, ale każdy widział, że pozostanie beztroski nawet, gdy dorośnie. Był takim typem człowieka po prostu.
A teraz siedział cały zestresowany i spięty.
– Ja... Chciałbym to mieć za sobą – powiedział, zaraz dodatkowo tłumacząc historyjkę z Amy.
Blondyn tylko słysząc jej imię, przedrzeźniał je w myślach. Jak on nie lubił tej wstrętnej dziewuchy. Zakochanej w sobie i niczym niepodobnej do ich fajnych koleżanek.
– I co masz zamial zlobić? Dodać ogłoszenie o tym, że poszukujesz osób chętnych do całowania? – prychnął.
Rudowłosy wbrew swojemu dennemu nastrojowy roześmiał się na słowa przyjaciela, który zresztą zaraz do niego dołączył, nie mogąc się powstrzymać, widząc radosnego Simona. W chwili relaksu wpadł mu do głowy pewien pomysł, który nie wiedział, czy spodoba się Stairsowi, ale miał taką nadzieję. Chciał to już zwyczajnie mieć za sobą, a plan wydawał się idealny.
– A może... Przeszkadzałoby ci, jeśli bym pocałował... twoją siostrę? – spytał z niewinnym uśmiechem.
Tessa zawsze go lubiła, więc nie sądził, żeby miała coś przeciwko, jednak widząc nietęgą minę przyjaciela, uśmiech zszedł z jego ust.
Blondyn z kolei w ogóle nie był za tym pomysłem. Simon i Tessa – to po prostu nie trzymało się kupy. Chciał pomóc przyjacielowi, ale nie tak. Zresztą cały ten pomysł z szukaniem kogoś do całowania wcale mu się nie podobał. Był bezsensu... Thorn w końcu powinien zajmować się nim, to oni byli przyjaciółmi, nie chciał, aby między nich wkradała się jakaś osoba trzecia, ale nic nie mówił, bo wiedział, że mu na tym zależy.
Pokręcił głową na znak, że jego siostra odpada kategorycznie.
Simon wpatrywał się więc w przyjaciela lekko zawiedziony. Jego twarz była całkiem podobna do Tessa'y, co uzmysłowiło coś rudzielcowi, który z początku niepewny po dłuższej chwili doszedł do wniosku, że to przecież świetny plan. Tak jak każdy inny wymyślony przez niego. Nie będzie musiał szukać jakiejś dziewczyny, a już na pewno nie będzie nią Tessa.
Uśmiechnął się szeroko, mówiąc:
– Nie bądź zły, Eli.
Nim zdezorientowany blondyn jakkolwiek by zareagował, do jego ciepłych warg zostały przyciśnięte te rudzielca, były chłodniejsze i miększe. Eliot całkowicie zastygł w miejscu, cały czas mając otwarte oczy. Chłopiec, z początku zszokowany, nic nie robił, pozwalając Simonowi na delikatne muśnięcia. Wszystko było maksymalnie subtelne i lekkie. Blondyn z każdą mijającą sekundą zaczynał rozumieć, co się właśnie działo, jednak był zbyt sparaliżowany, by odsunąć się czy też jakkolwiek zareagować. Po prostu pozwalał Simonowi się całować. Chociaż to było chyba za mocne słowo, dwunastolatek zwyczajnie zastygł z ustami na wargach przyjaciela, prawie w ogóle nimi nie poruszając. Na jego policzku znalazła się również nieduża dłoń, pocierająca palcami fakturę skóry wyższego chłopca. Ich usta przywierały do siebie tylko kilkanaście sekund, gdy dla obu chłopców trwało to znacznie dłużej.
Odsunęli się od siebie, a Thorn otworzył oczy. Uśmiech, jaki mu towarzyszył był jak tęcza po okropnej burzy. Simon zdjął rękę z policzka przyjaciela, kładąc się na plecach i wpatrując zadowolony w sufit. Obok niego ułożył się wyciszony Eliot. Nawet się nie zaangażował, a było inaczej niż z Chloë. Milej.
– Gramy w Fifę? – spytał rudy, przerywając ciszę.
Stairs tylko pokiwał głową, przybliżając się ciałem do drugiego chłopca.
Był remis.
***
Wiem, że każdy wiedział, co się wydarzy.
No, ale i tak lubię całkiem ten rozdział.
CZYTASZ
Przyjaciele
Short StoryZnali się od tej przeklętej piaskownicy, gdy liczyło się jeszcze, kto ma lepszą łopatkę. Jakimś dziwnym trafem zaprzyjaźnili się i w tym stanie wytrwali. Tylko, czy to, aby na pewno była zwykła przyjaźń? ©i_feel_so_stupid, 2019. *Malunek z okładki...