Simon Thorn doznał załamania, gdy na ostatnią chwilę musiał nauczyć się ogromnej partii materiału na semestralne egzaminy. Studia były naprawdę fajne, chyba że musiałeś się uczyć, bo gdy tego nie robiłeś, mogłeś codziennie bywać na imprezach, robić głupie rzeczy i zwyczajnie cieszyć się młodością.
Simon poniekąd zaczynał zazdrościć Davidowi, bo on nie poszedł na żadną uczelnię. Skończył swoją edukacje na liceum i pomagał od końca wakacji ojcu w ich rodzinnym warsztacie. Miał dzięki temu własne pieniądze, stabilność i bliżej do Lindsay, która studiowała w miejscowym college'u, zresztą tak samo jak Eliot i Simon. Oczywiście każdy z tej trójki był na innym kierunku, bo jakby inaczej.
Brunetka zajęła się kulturoznawstwem, Simon poszedł na kierunek związany ze sztuką, a Eliot na wymarzoną psychologię, która może i popularna wśród studentów niewiedzących, co mają robić w przyszłości, to w przypadku blondyna była świetnym pomysłem. Lubił rozmawiać z ludźmi, pomagać, więc wydawało mu się to idealne. Zwłaszcza, jeśli byłaby to praca z młodymi osobnikami.
Tak więc rudowłosy dwudziestolatek przekartkowywał notatki – które nie zrobił, oczywiście, on sam, a koleżanka z roku – i miał ochotę wydłubać komuś oko.
Najlepiej to samemu sobie.
Oczy już mu się same zamykały, gdy tak półleżał na kanapie, ale dzielnie starał się trzymać je otwarte. Jednak w momencie, kiedy drzwi wejściowe uderzyły o ścianę, rudowłosy jęknął, wiedząc, że nic już się nie nauczy. Uniósł zrezygnowane spojrzenie i pierwszym co, a raczej kogo, zobaczył był wesoły Eliot, niosący kilka toreb z różnorodną zawartością. Zerknął on tylko na Stairsa i odłożył pakunki na blat kuchenny, oznajmiając:
– Zrobiłem zakupy. Na kolacje będzie moja najbardziej wykwintna potrawa, pochodzenia włoskiego. Idealnie miękki makaron i wyśmienity sos z soczystymi kawałkami mięsa – uśmiechnął się dumny.
Rudzielec obserwował ruchy swojego chłopaka wyraźnie rozbawiony jego słowami.
– Zrobisz spaghetti, prawda?
Bardzo starał się ukryć uśmiech, ale, cholera, to naprawdę było trudne. Eliot spojrzał na niego przez ramie, starając się nie tracić rezonu i z całą godnością, na jaką było go stać, zaczął wyciągać zakupione produkty. Nie odpowiedział, ale oboje dobrze wiedzieli, że na kolacje zjedzą tę „wykwintną" potrawę.
Eliot wsadził makaron do wody i zaczął go delikatnie mieszać, gdy poczuł ucisk na biodrach. Uśmiechnął się, nie przerywając czynności.
Simon uznał, że już nic więcej nie wejdzie mu do głowy, więc może porobić coś bardziej produktywnego, a przede wszystkim przyjemnego. Dlatego też jego dłonie znalazły się na biodrach blondyna, któremu jakoś szczególnie to nie przeszkadzało. Przesuną ręce tak, że teraz oplatał mu brzuch. Pocałował go w kark, przy czym musiał stanąć na palcach, a nie widząc reakcji ze strony blondyna, który zaczął wkładać pokrojone pomidory do miski, ugryzł go. Tak po prostu.
Stairs niegłośno krzyknął i podskoczył, a kilka kosteczek warzywa wypadło. Oburzony blondyn odwrócił się, odkładając miskę i groźnie łypiąc na Thorna, który bawił się w najlepsze, uśmiechając się z widocznym wyzwaniem w oczach.
– Gotuję. Przeszkadzasz mi. Jeśli nie przestaniesz, to nic nie będziesz jeść, a później zaczniesz jęczeć, że cię głodzę – wywrócił oczami.
Simon tylko uniósł lewą brew, uśmiechając się kącikiem ust.
– Są ciekawsze zajęcia niż gotowanie – powiedział dwuznacznym tonem, a blondyn tylko pokręcił głową z niedowierzaniem.
CZYTASZ
Przyjaciele
Short StoryZnali się od tej przeklętej piaskownicy, gdy liczyło się jeszcze, kto ma lepszą łopatkę. Jakimś dziwnym trafem zaprzyjaźnili się i w tym stanie wytrwali. Tylko, czy to, aby na pewno była zwykła przyjaźń? ©i_feel_so_stupid, 2019. *Malunek z okładki...