Siedemnaście lat

6K 579 669
                                    

Eliot podpierając głowę na dłoni, wpatrywał się w brudne jeziorko, które w broszurce informacyjnej wydawało się dwa razy większe, no i czystsze. Załamany tym całym głupim obozem, na który wyciągnął go rudy potwór spędzał w tej pozycji prawie każdy wieczór od przeszło tygodnia, a czekał ich jeszcze jeden.

Cała wyprawa kosztowała go w jego mniemaniuhektolitry krwi. Nienawidził komarów i to stanowczo. Jedynym plusem obozu był pewien niewyobrażalnie interesujący osobnik, który domek miał zaraz obok nich.

Obecny obiekt zainteresowania większości dziewczyn – i Eliota – miał osiemnaście lat, niezwykle nieskazitelną cerę i szerokie ramiona, wyrobione najpewniej po wielu ćwiczeniach. Opalona skóra w kontraście z białymi włosami zachwycała praktycznie wszystkich, więc nic w tym dziwnego, że w momencie, gdy Louis Hamilton – bo tak się nazywał – ściągnął koszulkę, aby wejść do wody usta blondyna rozwarły się w mało subtelny sposób, wypuszczając przy okazji przeciągłe westchnienie. Był tylko nastolatkiem z buzującymi hormonami, a przed nim stał ludzki odpowiednik Apolla.

– Ślinka ci cieknie – zażartował nagle Simon, wybudzając teraz zażenowanego nastolatka z rozmyślań. Czemu wszystkie na niego lecą? zirytował się, widząc grupkę dziewczyn wyraźnie obserwujących białogłowego.

Eliot popatrzył na niego z niedowierzaniem. Tak jakby to nie było oczywiste.

No spójrz na niego. To chyba wszystko tłumaczy westchnął ponownie rozmarzony.

Simon wywrócił oczami, uderzając przyjaciela w ramie.

– Chociaż ty mnie nie denerwuj – sapnął. – Powiedz, co on ma, czego ja nie – zajęczał.

Chyba wolisz, bym nie odpowiadał odparł poważnym głosem Eliot, zarabiając ponownie, ale tym razem o wiele mocniejsze uderzenie w ramie.

Oczywiście Stairs tylko żartował, chcąc zdenerwować przyjaciela.

Eliot myślał, że padnie, gdy zauważył jak kompletnie mokry osiemnastolatek wynurzył się z jeziora, wchodząc na wąską plażę. Cały ociekał, a jego szorty kleiły się do ciała. Jasne włosy odgarnął ręką do tyłu, tym samym napinają mięśnie ramion. Ruszył w stronę znajomych, wyglądając przy tym, jakby szedł w zwolnionym tempem, zupełnie jak w Słonecznym Patrolu, co najprawdopodobniej było wymysłem umysłu blondyna.

Chryste Simon spojrzał na niego z niedowierzaniem wyglądasz jak zakochana trzynastolatka.

I tak się czuł, ale nic nie powiedział, dalej obserwując chłopaka. Pomarzyć mógł, kto by mu zabronił. Napawał się widokiem, dopóki Hamilton nie odwrócił się, jak gdyby wyczuwając czyjś wzrok na sobie. Eliota zalała fala podwójnego gorąca z odpowiednią dawką zażenowania, podczas gdy stojący obok Thorn, na widok jego miny zaśmiał się.

Louis spojrzał wprost na blondyna, mrużąc oczy z zainteresowaniem. Prześledził wzrokiem siedemnastolatka, po czym machając do znajomych, udał się szybkim krokiem przyprawiając tym Eliota o zawał do swojego dotychczasowego obserwatora, który widząc, co się dzieje, obrócił się do nadal rozbawionego rudzielca, udając, że rozmawiali.

Louis Hamilton stanął tuż przed nim, ignorując zaciekawionego rozwojem sytuacji Simona, z szerokim uśmiechem, ukazując rząd białych zębów i dołeczki w policzkach.

Eliot mógłby przysiąść, że na chwile zapomniał jak się oddycha.

– Louis – podał mu rękę, na którą oszołomiony blondyn patrzył zdecydowanie za długo, nim uścisnął ją, szepcząc swoje imię. – Może wpadniesz do mojego domku dzisiaj podczas ogniska?

PrzyjacieleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz