Szesnaście lat

5.8K 598 431
                                    

Simon sunął wzrokiem po ciele jasnowłosego nastolatka. Przyglądał się jego twarzy, ubraniu czy każdemu szczegółowi. W dłoniach trzymał swój szkicownik, który dzielnie zapełniał przez długie miesiące. Czarny notatnik w białe jabłka, z szarą gumką ledwo się domykał, dodatkowo zawsze wypadały z niego pojedyncze kartki.

Rudzielec ustawił sobie za cel sporządzenie idealnego rysunku swojego przyjaciela. Z początku chciał namalować zwyczajnie portret, ale zrezygnował z tego pomysłu, decydując się uwiecznić go w ruchu, a dokładniej mówiąc, gdy ćwiczył na swojej desce. Wtedy był najlepszą wersją siebie, pełną radości, pasji i zaangażowania.

Zwykle, gdy szedł pojeździć na rampach, wykonując nowe triki, brał ze sobą Simona, który zasiadał wtedy na samej górze konstrukcji i obserwował przyjaciela. Może wyglądał jak świr, ale zwyczajnie lubił na niego patrzeć. Sprawiała mu satysfakcje, możliwość zauważenia drobnych szczegółów w jego mimice, gdy coś mu nie wychodziło.

Siedział na najwyższej rampie, na samym boku, by nie przeszkadzać innym. Kreski na jego kartce przedstawiały na razie tylko sylwetkę, tak podobną do tej nastolatka, który podskoczył właśnie nad deską, wykonując jeden z tych swoich wygibasów. Włosy na ile potrafił to sam ołówek zostały również nieźle odwzorowane, jednak kłopot pojawiał się przy twarzy. Uznał, że ją dorysuje na spokojnie, jak będą sami.

Właśnie miał odłożyć swój ulubiony przedmiot obok siebie, gdy usłyszał nawoływanie. Spojrzał w dół, widząc jak David jeden z kolegów Eliota ze skateparkupodskoczył na tyle, że zaraz usiadł obok rudego, uśmiechając się. Nie rozmawiali często, a przynajmniej do niedawna. Brunet spojrzał na własność chłopaka, parskając śmiechem. Simon natychmiast się zreflektował i szybkim ruchem zamknął zeszyt, chowając pod udem. Był, można rzec, trochę przewrażliwiony na punkcie swoich prac, pomimo swojej zwykłej pewności siebie, jego własna twórczość była piętą achillesową, wolał zostawić ją dla siebie i najbliższych.

– Rysujesz Stairsa – powiedział z uśmiechem. Potarł ręce o uda, pytając: – Jesteście razem? W sumie długo mnie to ciekawiło, zawsze ze sobą łazicie.

Simon patrzył na niego chwilę, po czym zwyczajnie wybuchnął śmiechem. Boże, jak to go rozbawiło. Z drugiej strony rozumiał Davida, czasami ktoś myślał jak on, ale według rudzielca to było strasznie niedorzeczne. Minęła dobra chwila nim przestał się śmiać i spojrzał na zdezorientowanego bruneta, mówiąc:

Przyjaźń i tyle wzruszył ramionami nadal rozbawiony.

Nastolatek obok Thorna pokiwał głową, wpatrując się przed siebie, najpewniej w blondyna, który właśnie perfekcyjnie zaliczył glebę, obijając sobie kolana. Auć. Obydwoje syknęli, by zaraz spojrzeć na siebie i parsknąć. Eliot uniósł się na nogi, otrzepując swoje szorty w ciemnym kolorze, który idealnie ukazywał cały piach i brud. Ruszył w ich stronę, wskakując na miejsce pomiędzy znajomymi.

Co tam? zagadnął.

David myślał, że ze sobą chodzimy parsknął Simon.

Blondyn najpierw spojrzał to na jednego, to na drugiego, unosząc brwi. Ostatecznie zaczął się śmiać, przez co brunet wywrócił oczami.

To wcale nie jest takie oczywiste, jak wam się wydaje, gołąbeczki.

Wstał, zeskakując z konstrukcji i oddalając się do ich grupki deskorolkarzy tak nazywał ich Simonzostawiając przyjaciół samych. Chcąc nie chcąc zaczęli się zastanawiać, czy serio wyglądają jak para. Każdy sam pogrążony we własnych myślach próbował zobrazować sobie, jak ich dwójka była postrzegana dla osób postronnych. Ostatecznie prawie równocześnie parsknęli.

Kiedy się ściemniło, wrócili do domu Eliota, gdzie po długich namowach blondyna przysiedli nad prezentacją na historię. Simon oczywiście niezbyt się kwapił do roboty, bo było tyle ciekawszych zajęć, które wspólnie mogliby porobić.

Na przykład spać albo jeść.

Końcowo uległ przyjacielowi, wyciągając z jego szafki podręcznik od najnudniejszego przedmiotu świata – dobrze wiedział, gdzie co się znajduje, znał ten pokój tak dobrze, jak swój. Zresztą całe mieszkanie blondyna było dla niego, jak drugi dom. Uśmiechnął się do siebie właśnie na myśl, że tak dużo wiedział o Eliocie.

Przysiedli przed laptopem i zaczęli. Po godzinie Simon myślał tylko o swoim łóżku i miękkiej pościeli z wizerunkiem Scooby-Doo, z której przyjaciel niemiłosierni szydził. Oczy same mu się zamykały, gdy patrzył, jak blondyn eliminuje literówki i wprowadza poprawki.

– Zaraz padnę – wymamrotał, kładąc się na plecach, a głowę opierając na udzie Eliota.

Ten z kolei tylko westchnął rozbawiony i na chwilę oderwał się od pisania. Przeniósł spojrzenie na rudy ciężar, przez który zrobiło mu się niezbyt wygodnie. Uniósł kącik ust.

– Wiesz, że to ja zrobiłem większość, prawda? – spytał.

– Nieprawda, wyszukałem sporo informacji – zaczął się bronić, ziewając na koniec. Oczy miał zamknięte, a głowę wygodnie umiejscowioną.

– Simon, wskazałeś mi tylko stronę w podręczniku, na której niby były te twoje informacje. Pominę już fakt, że to nawet nie był właściwy dział – zaśmiał się Eliot. Nie był zły, bardziej rozbawiony zachowaniem przyjaciela.

Thorn jednak już go nie słuchał, bo zasnął, okupując jego biedne, zesztywniałe nogi. Blondyn zawahał się, ale ostatecznie nie zwalił go na ziemie, tylko wrócił do poprawy prezentacji. W pewnym momencie kątem oka zauważył, jak ten marszczy nos i mruży oczy przez sen. Winien temu był ognisty lok, który opadł mu na twarz.

Eliot parsknął cicho, zrobił mu zdjęcie z tą śmieszną miną, a później delikatnie odsunął mu go z twarzy. Założył gdzieś za ucho i odruchowo zaczął bawić się tymi sprężynkami, miął je w palcach tak delikatnie, że najpewniej niewyczuwalnie.

Wiedział, że musi dziś skończyć projekt na historię, więc znów odwrócił się do laptopa i zaczął wprowadzać ostateczne poprawki, przy tym ciągle dotykając lewą ręką loczków Simona.

Całkiem miłe uczucie.

***

Nawet sobie nie wyobrażacie jak chce wakacje już.

Eliot zabawia się w masażystkę głowy .

PrzyjacieleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz