Rozdział dziewiąty

1.2K 123 33
                                    

- Zacznę od tego, że bycie moją sekretarką należy do najłatwiejszych zadań w tej firmie. Nie musisz się stresować i co godzinę sprawdzać w notatniku, czy mam jakieś spotkania. Bez obaw. Od tego mam Sungyeola, oczywiście do momentu aż umrze. – Solbin uniosła brwi, zdezorientowana jego mową. – Jest już stary, a zapiera się rękoma i nogami, powtarzając, że nie przejdzie na emeryturę i będzie pracować dla mnie, dopóki nie stanie mu serce. – Szatynka w myślach podziwiała tego mężczyznę. – Tak więc... szanuję tego dziadka i pozwalam mu to robić, ponieważ pomimo wieku ma lepszą pamięć niż trzy czwarte młodych ludzi.

Dziewczyna obserwowała prezesa, który siedział przy biurku ze złączonymi rękoma na blacie.

- Co w takim razie będzie należeć do moich obowiązków?

Jungkook uśmiechnął się półgębkiem.

- Nie lubię przemęczać swojej sekretarki, dlatego zostawiam dla niej najłatwiejsze zadania, by zawsze wyglądała pięknie, krocząc u mego boku.

Solbin obserwowała jego ruchy, zastanawiając się, czy dobrze się czuje.

- Panie Jeon...

- Zwracaj się do mnie w ten sposób, gdy jesteśmy w towarzystwie. Kiedy nie ma nikogo obok nas, mów mi po imieniu. Poznaliśmy się, zanim zostałaś moim pracownikiem, tak więc...

- Dobrze – odpowiedziała posłusznie, stojąc przed biurkiem i pocierając dłoń o dłoń.

Młody mężczyzna oparł się plecami o fotel.

- Jak już wspominałem... twoje codzienne obowiązki to najważniejsze dla mnie obowiązki w ciągu dnia. Jeśli o czymś zapomnisz... - na moment urwał i uśmiechnął się lekko – mogę stać się rozdrażniony. Zacznę od tego, że jestem zwolennikiem jedzenia. Głodny żołądek doprowadza do tego, że staję się nerwowy. Śniadania jadam w domu, lecz obiady są normą u mnie o godzinie dwunastej. Lubię wykwintne potrawy, a restauracja „Smellhouse" jest moim drugim domem. Będzie miło, jeśli codziennie zarezerwujesz dla mnie tam miejsce o godzinie dwunastej, bym resztę dnia był spokojny. – Dziewczyna kiwnęła głową. – Teraz cofnę się i zatrzymam się na godzinie ósmej rano. Lubię, gdy po przekroczeniu progu mojego biura czuję zapach świeżo zmielonej kawy z pobliskiej kawiarni „Latte Vanillia". Znajduje się ona naprzeciwko firmy, więc będzie mi miło, jeśli przychodząc do pracy, nie zapomnisz rozpieścić mnie każdego poranka. Dzięki temu będę pełen energii. – Szatynka kolejny raz kiwnęła głową na znak, że zrozumiała. – Kolejna ważna rzecz to... – Brunet rozejrzał się po biurze. – Moje rybki. Te skalary są jak moje dzieci, zwłaszcza ten złoty. Na imię mu „Golden Maknae", to dlatego, że jest najmłodszy. One lubią jeść, tak jak ja, ale nie wolno zbyt mocno ich rozpieszczać. Pamiętaj, by wsypać im jedzenie po przyjściu do pracy, następnie o czternastej i zanim pójdziesz do domu, zależy, o której uda nam się skończyć.

Solbin miała ochotę wykręcić oczami, ale powstrzymała się w ostatniej chwili.

- Jeśli chodzi o kawę z „Latte Vanilia", jaką preferujesz?

- Latte Americano.

- Zrozumiałam.

Jungkook zerknął na złoty zegarek, który założony miał na lewej ręce.

- To byłoby na tyle, jeśli chodzi o codzienne obowiązki w pracy, których musisz pilnować. O pozostałych będę informować cię na bieżąco. – Każdy ma w sobie coś z dziwaka i Jungkook także należał do tego typu ludzi. – Za trzydzieści minut mam spotkanie, więc pojedziesz ze mną, by zobaczyć, jak to wygląda.

Młody mężczyzna wstał z fotela i odszedł od biurka, kierując się do wyjścia. Otworzył drzwi i stanął w miejscu, czekając, aż Solbin wyjdzie pierwsza.

Koszmar nocy letniej ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz