Rozdział drugi

1.8K 135 43
                                    

- Musiałaś doprowadzić się do takiego stanu?

Solbin prowadziła pijaną przyjaciółkę przez plażę, mając jej po dziurki w nosie, gdy kolejny raz wygięła się w pół i zaczęła śpiewać do księżyca. W ciągu godziny wypiła tyle drinków kokosowych, że to była kwestia czasu, kiedy ścięło ją z nóg.

Nie znała umiaru, jeśli alkohol miała na wyciągnięcie ręki. Nigdy nie powiedziała sobie „stop", nawet jeśli piła trunek na siłę.

Każda impreza tak wyglądała.

Na tę chwilę miała dosyć jej fałszującego głosu, którym niszczyła najnowszą piosenkę Twice „Dance the night away."

- Stul dziób – burknęła blondynka, gdy obok nich przeszła grupa obcokrajowców, najwyraźniej mając z nich ubaw.

- Nie zachowuj się jak stara suka. – Ara przyłożyła palec do ust przyjaciółki. – Musisz znaleźć sobie faceta, bo przez brak seksu stajesz się zrzędliwa, jak nieślubna baba z kotami.

Nie było dnia, aby jej tego nie wypominała.

- Dobrze mi się żyję. Nie narzekam. – Solbin specjalnie nią szarpnęła, gdy usiadły przy najbliższym stoliku. – Znoszę karę za to, że zaprzyjaźniłam się z dzikuską.

Impreza trwała w najlepsze. Wszyscy dookoła świetnie się bawili, wydawało się, że tylko Solbin musiała opiekować się pijaczką.

Dziewczyna oparła policzek na dłoni, przyglądając się ślubnemu kobiercu na poboczu plaży, gdzie zakochani ludzie mogli wziąć fałszywy ślub, który udzielała tajska szamanka. Blondynka zastanawiała się nawet, czy to było zgodne z prawem, ale widocznie na tajlandzkich wyspach wszystko było możliwe, a odważni ludzie próbowali każdego szaleństwa.

Ara mruczała coś pod nosem, ciężko było usłyszeć, co mówiła, ale dało się wyłapać poszczególne słowa i większość z nich nawiązywała do facetów i alkoholu.

- Jak można doprowadzić się do takiego stanu? Jesteś człowiekiem, a nie krową, by pochłaniać takie ilości, głupio dziewucho – mruknęła pod nosem, obserwując, jak półprzytomna przyjaciółka rozkłada się na krześle i mlaszcze, zamierzając iść spać. – I co ja mam teraz z tobą zrobić? Nie możesz ujść na własnych nogach, jak mam odprowadzić cię do pokoju?

Była załamana. Nie chciała do końca nocy siedzieć na krześle, by pilnować Ary. Zresztą nie dałaby rady, bo ostatecznie zasnęłaby obok niej.

- Teraz rozumiem, dlaczego tak szybko wróciłaś do przyjaciółki.

Uniosła twarz i zaskoczonymi oczyma przyjrzała się stojącemu nad nią chłopakowi.

- Och. – Tylko tyle była w stanie wydusić z siebie. Uciekła przed nim, ponieważ ją onieśmielał, a teraz stał obok i znów czarował ją tym swoim słodkim uśmiechem.

Było jej głupio, ponieważ gdy wpadła na niego przy brzegu oceanu, dostrzegła, że miał ochotę dłużej z nią porozmawiać, a ona skuliła ogon i uciekła.

- Wygląda na to, że twoja przyjaciółka wypiła więcej, niż powinna, aczkolwiek wcale jej się nie dziwię, bo drinki na tej wyspie są uzależniające.

To bardzo sympatyczny facet, więc dlaczego Solbin tak bardzo bała się nawiązać z nim znajomość? Czy to przez to, że była blada w relacjach z mężczyznami? Miała sporo kolegów i nigdy nie odczuwała dyskomfortu, przebywając z nimi, więc dlaczego z tym nieznajomym było inaczej?

Facet jak facet, nie powinna się go wstydzić. W końcu każdy jej znajomy myślał, że jest samotna, ponieważ boi się zbliżenia. Nie miała z tym problemu, a ludziom po prostu ciężko było zrozumieć, że nie szukała nikogo na siłę, tylko czekała na odpowiedni moment.

Koszmar nocy letniej ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz