Rozdział osiemnasty

607 81 6
                                    

Po skończonej pracy Solbin kierowała się na przystanek. Przez cały dzień dość niezręcznie pracowało jej się z Jungkookiem, ale udało jej się przetrwać. Bała się każdej chwili, ponieważ nie wiedziała, co względem niej przygotowała wiedźma. 

Musiała być ostrożna.

Dlatego dzisiejszego wieczoru pośpiesznie opuściła firmę, żeby Jungkook nie zmusił jej do wspólnego powrotu. Codziennie odwoził ją do domu, nie pozwalając wracać autobusem, więc w głębi duszy modliła się na przystanku, żeby autobus przyjechał szybciej, zanim się na niego natknie. 

Ku jej zaskoczeniu pojawił się czarny Suv, który nie należał jednak do szefa. Podejrzliwie spojrzała na osobę za kierownicą, która odsłoniła szybę.

- Dzisiaj raczej nie doczekasz się autobusu. Nie słyszałaś, że niedaleko stąd był wypadek i jest potworny korek? - Ta blondwłosa piękność o imieniu Yura, której Solbin nie darzyła sympatią od pierwszego dnia pracy, zatrzymała się na przystanku. - Nie przepadamy za sobą, ale mogę cię podwieźć. Jesteś kobietą, a o tej godzinie ulice bywają niebezpieczne. Musimy dbać o siebie, skoro razem pracujemy.

To fałszywa lisica, która wygryzła poprzednią sekretarkę prezesa, więc jak Solbin mogłaby wsiąść do jej samochodu?

- Dzięki, ale nie lubię być komuś coś dłużna. Wolę wezwać taksówkę.

Blondynka prychnęła pod nosem.

- Mówisz poważnie? Dotychczas nie miałaś problemu z tym, żeby być odwożona przez prezesa.

Jej głos zdradzał, ile jadu miała w ślinie.

- Mimo wszystko nie jesteśmy nawet koleżankami, żebym mogła skorzystać z twojej pomocy. Czuję się niezręcznie, że to ty proponujesz mi podwózkę.

- Nie czujesz się jednak niezręcznie, gdy robi to prezes. - Nie kryła się ze swoją mimiką twarzy. Wyglądała na zazdrosną. - Jak mu się odwdzięczasz za to? W łóżku?

To był szczyt chamstwa. Solbin podniosła się z ławki i przeszyła ją wściekłym wzrokiem.

- Licz się ze słowami i po prostu już jedź. 

- Pamiętaj jednak, że wszystkie szmaty kończą tak samo - powiedziała, zanim nacisnęła pedał gazu. Odjechała z piskiem opon, a szatynka z niedowierzaniem w oczach patrzyła chwilę za jej samochodem.

Musiała przyznać, że ta jędza miała tupet.

W telefonie wyszukała najnowszych informacji, które faktycznie mówiły o wypadku i potwornym korku. Nie udało jej się nawet wezwać taksówki, gdyż całe miasto oszalało. Nie miała wyboru, więc musiała iść na pieszo, zanim wpadłaby na prezesa. Wolała się zmęczyć, niż jechać jednym samochodem z Jungkookiem. 

Bała się z nim przebywać na osobności po tym, jak zadarła z wiedźmą. Zresztą... bała się wszystkiego, ponieważ w każdej chwili mogła zostać zraniona.

Szła chodnikiem, a jej głowę zakłócały myśli. Zastanawiała się, jak to wszystko się teraz rozegra. W jaki sposób mogła zakończyć tę szaloną powieść? 

Westchnęła głośno i przeczesała dłonią włosy. Była gdzieś w połowie drogi, gdy odniosła dziwne wrażenie, że ktoś za nią idzie. Odwróciła się i nie zdążyła zareagować, ponieważ do jej twarzy przyłożona została chusteczka nasączona środkiem odurzającym. Dość szybko stała się ospała i bez sił. Nie mogła walczyć.

To była ostatnia chwila, którą zapamiętała.

To była ostatnia chwila, którą zapamiętała

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Koszmar nocy letniej ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz