Solbin zerwała się ze snu, gdy w środku nocy usłyszała niepokojący hałas. Otworzyła szeroko oczy, rozglądając się po ciemnym pokoju, a jej oddech stał się cięższy. Podniosła się na łokciach, czując, jak mocno biło jej serce ze strachu.
Zapaliła lampkę, która znajdowała się na nocnym stoliku i dopiero wtedy jej uwagę przykuł cień, który padał z kąta pokoju.
- Twoje życie od dłuższego czasu jest w moich rękach, Solbin. - Słowa kobiety, której głosu nie znała, sprawiły, że zmroziło ją od stóp do głów. - Czy jesteś gotowa przypomnieć sobie dzień, w którym mnie uwolniłaś?
Dziewczyna podciągnęła kołdrę i opatuliła się nią po samą brodę. Była tak przerażona, że zaczęła trząść się z zimna, choć ta noc była ciepła.
- Kim jesteś? W jaki sposób dostałaś się do mojego pokoju? - zapytała drżącym głosem.
Niepokojący śmiech kobiety utwierdził ją w przekonaniu, że nie miała do czynienia z dobrą osobą.
- Żadne z was nie pamięta, co wydarzyło się tamtego popołudnia, gdy byliście dziećmi, a że dzisiaj jest piętnasta rocznica... przypomnę ci, Solbin.
Szatynka nie miała pojęcia, co się działo. Zazwyczaj miewała koszmary, ale nie były one tak realistyczne, jak w danym momencie. Nie wiedziała więc, czy rzeczywiście tkwiła we śnie, czy może to wszystko jednak było prawdziwe?
Uważnie obserwowała poruszający się cień. Serce podeszło jej do gardła, gdy ostatecznie ujrzała sylwetkę kobiety, która wyszła z ciemnego kąta. Żółte światło z lampki padło wprost na jej twarz, a była niewiarygodnie brzydka. Tak nieatrakcyjnej kobiety to Solbin nie widziała odkąd przyszła na świat. Były różne kanony piękna, ale ona wyglądała jak piekielny potwór. Miała bardzo rzadkie czarne włosy, na czubku głowy była łysa. Jej oczy były tak małe, że wyglądały jak dwie szparki. Duży, gruby nos i cienkie jak nitki wargi, a także owrzodzona skóra twarzy czyniły z niej najbrzydszą osobę, jaka mogła istnieć w tym świecie.
Wyglądała jeszcze gorzej, niż wiedźmy w bajkach dla dzieci.
- Czy ja znajduję się we śnie? Czemu nic nie mogę zrobić? Dlaczego nie mogę się poruszyć?
- Ponieważ tkwisz w mojej powieści, Solbin. Jesteś główną bohaterką dramatu, który tworzę - odpowiedziała.
Dziewczyna z przerażeniem w oczach obserwowała kobietę, gdy lodowatą dłonią dotknęła jej czoła. Zakręciło jej się w głowie i poczuła się, jakby w tym wytworze wyobraźni odpłynęła w jeszcze głębszy sen.
Miała siedem lat. Znajdowała się w lesie. Była na polu kempingowym z rodzicami. Śmiała się radośnie, gdy jej tacie wypadło mięso z rąk, które miało być grillowane. Mama krzyczała, że jest niezdarny i zmarnował połowę jedzenia.
Solbin z zainteresowaniem spojrzała na dziewczynkę, która siedziała naburmuszona, wyglądając, jakby nie chciała przebywać w tym miejscu.
- Ara, przestań się dąsać. Rozejrzyj się, zobacz. Wszystkie dzieci są szczęśliwe, że mogą być tu z rodzicami, tylko nie ty. - Matka miała już dosyć zachowania córki.
- To miejsce dla biednych rodzin, więc dlaczego my tu jesteśmy?
- Widzisz, jak ją rozpieściłeś? - Kobieta zwróciła się do męża, który w odpowiedzi wzruszył ramionami. - Oboje robicie mi na złość. Chciałam po prostu spędzić miło czas na łonie natury.
- Mogliśmy lecieć zagranicę, ale ty jak zwykle się uparłaś. Nasza córka chciała pobawić się w lazurowej wodzie, a nie w lesie.
Solbin podeszła do naburmuszonej dziewczynki.
CZYTASZ
Koszmar nocy letniej ✓
RomanceJedna noc. Czyste szaleństwo. Zabawa do białego rana. Wypoczynek za granicą zawsze kojarzy się z dobrą zabawą, dlatego Solbin była pewna, że wakacje, które zaplanowała z przyjaciółką w Tajlandii, będą idealne, by pożegnać się ze studiami. Nie sądził...