Rozdział 1

148 10 4
                                    

CZĘŚĆ I


Słońce powoli zachodziło za grzbietem górskim, sprawiając, że dolne partie miasta kryły się w cieniu. Hawke wstała od biurka i przesunęła się w stronę wysokiego okna. Otworzyła je szeroko, pozwalając chłodnemu powiewowi dostać się do wnętrza. Była potwornie zmęczona, a pozostało wciąż tyle niezałatwionych spraw.

Czarodziejka poruszyła głową i ramionami, pragnąc rozluźnić zmęczone mięśnie. Ze swojego miejsca z łatwością dostrzegała powoli pustoszejące targowisko Górnego Miasta. Sprzedawcy zwijali kramy spiesząc się przed zupełnym zapadnięciem zmroku. W dole pierwsze latarnie rozbłyskiwały w mroku kamiennych uliczek Kirkwall. W zamyśleniu patrzyła, jak gwardziści zmieniają wartę na placu przed twierdzą wicehrabiego.

Uhm... wicehrabiny – poprawiła się w myślach.

Gdzieś z drugiego końca miasta, gdzie starą wieżę strażniczą tymczasowo przekształcono w świątynię, dosłyszała głos dzwonu. Jego chropowaty, dudniący ton napawał ją smutkiem. To była jedyna rzecz, jaką zdołali ocalić z zawalonego budynku. Wielki, miedziany dzwon. Jej myśli powróciły do tamtego dnia i tamtej nocy. Smutek zarysował się wyraźnie na jej szczupłej twarzy.

Westchnęła cicho, jej wzrok prześlizgiwał się po dachach miasta. Szybko zlokalizowała posiadłość Amellów, tak łatwo rozpoznawalną z tej wysokości z racji zupełnie nowych dachówek. Oczy Reiven, jak co dzień, przyciągała jednak inna budowla. Szary dom na rogu jednego z bocznych placów. Dwa kroki od jej rezydencji. Budynek, w którym z rzadka widać było blask światła w oknach. Wzięła głęboki oddech starając się nie myśleć o jego mieszkańcu. Jeśli teraz zacznie to roztrząsać, nigdy nie zdoła dokończyć dzisiejszej porcji papierkowej roboty. Znowu wróci do domu późną nocą, po to tylko, żeby przespać się na kozetce w bibliotece. Nie mogła, po prostu nie mogła zmusić się do spania we własnym łóżku, nie po tym jak ona i Fen... kolejny raz...

Powinna z nim porozmawiać, zamiast pozostawić niewyjaśnioną sprawę między nimi. Oczywiście od tamtego ranka nie miała chwili kichnąć, wyrwana z zacisza swojej sypialni wprost na salony arystokratów. Stała w sali tronowej twierdzy, ubrana w zniszczoną tunikę i zabrudzone spodnie. Patrzała dokoła w osłupieniu, gdy ogłaszali ją wicehrabiną. Niby wiedziała, że to się w końcu stanie, a i tak była zdumiona. Od tamtej chwili jej dni były wypełniane nieustanną litanią listów, próśb, petycji i zażaleń. Spotykała się z całą masą ludzi, których nie znała lub nie lubiła. Niemal nie miała czasu by zjeść i wypocząć.

– Oszukujesz się – mruknęła do siebie, pocierając palcami nasadę nosa. Powinna to załatwić, od ręki, ale... po prostu się bała.

~o~

Elf znów miał „długotrwały napad swoich humorów", jak to była łaskawa objaśnić Isabela, gdy zdawała relację krasnoludowi. „Świecący ponurak nieelegancko wyprosił jej cztery zgrabne litery z domu". Bela sugerowała, że Fenrisowi po prostu potrzeba jest dobrego rż... hmmm... Varric uważał jednak, że chodzi o coś innego. Po rozmowie z Carverem doszedł do wniosku, że w zasadzie od tego się wszystko zaczęło. Elf spędził z Hawke noc, a następnego ranka ogłoszono ją wicehrabiną. Od tamtej chwili przyjaciele widywali ją naprawdę rzadko. No może z wyjątkiem Aveline, ona nie miała problemów z przebrnięciem przez tego cholernego seneszala. Brant warował przy Hawke niczym pomiot przy arcydemonie, mimo że jej nie cierpiał, pilnując by nikt inny nie zagarnął władzy, do której się tak bardzo przyzwyczaił.

Krasnolud przemieszczając się po schodach do sypialni elfa uśmiechnął się pod nosem. Jeśli ta banda zasmarkanych arystokratów sądziła, że będą dyrygować Hawke jak marionetką, srodze się zawiodła. Już w ciągu pierwszych dni okazało się, że wicehrabina ma swoje zdanie na każdy temat oraz niezłomną wolę postawienia na swoim. Dla Varrica nie było to nowością, dla niektórych szlachciców okazało się szokiem. Minął zaledwie miesiąc i już mieli jej dość... ale nie śmieli jej tknąć. Lud Kirkwall ją ubóstwiał, no, przynajmniej spora jego część.

Na rozstaju drógOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz