0.9 park benches

6.7K 816 109
                                    

Po godzinach chodzenia i chodzenia (i po wielokrotnym prawie potrąceniu przez samochody), Luke natknął się na ławkę. Nie wiedział gdzie do cholery jest, ale przypuszczał, że to nie miało dużego znaczenia.

Gniewnie rzucił laskę w dół, zanim położył się na zimnej, twardej ławce.

Luke był wkurzony.

Był wkurzony na Caluma za pozbycie się go, był wkurzony na Evę (a może to była Evelyn? Nie pamiętał) za pocałowanie go, był wkurzony na świat za odwrócenie się od niego, ale co najważniejsze, był wkurzony na siebie za bycie ślepym.

Może gdyby nie był niewidomy, mógłby mieć normalne życie. Może mógłby uprawiać seks i chodzić na imprezy. Może nie musiałby mieć Caluma, żeby ten wszędzie go odwoził i ciągle się o niego martwił.

Zaczął płakać.

Luke nigdy nie płakał. Ale teraz nie mógł powstrzymać łez. Nienawidził siebie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. 

Nienawidził sposobu w jaki rzeczy się dla niego ukazywały. Nienawidził tych głupich okularów. Nienawidził tej głupiej bibliotekarki, która wyrzuciła go bez powodu.

Jego ciche łzy przerodziły się w szloch.

Łkał i łkał, ponieważ czuł się samotny. I ponieważ nieważne co się stanie, on zawsze będzie niewidomy.

I nie było nic, co mógłby z tym zrobić.

~ * ~

− Niewidomy?

Luke wybudził się wstrząśnięty. Jego ubrania były wilgotne od deszczu, który najwidoczniej przespał, a jego oczy były spuchnięte od płaczu.

Zajęło mu chwilę zanim zdał sobie sprawę z tego, że ktoś go obudził, aż poczuł parę rąk wspierających go, kiedy siadał.

− Michael? − Jego głos był zachrypnięty i zmęczony, przez to, że dopiero się obudził. Wciąż był nieco oszołomiony i nie do końca wiedział, co się działo.

Michael się zaśmiał. 

− Wyglądasz jak gówno − powiedział bez ogródek.

Luke popchnął tępo okulary na nosie do góry, nie kłopocząc się nawet odpowiadaniem zielonowłosemu chłopcu. Sięgnął do ziemi i macał dłonią dookoła, dopóki opuszki jego palców nie przejechały po znajomym chłodzie; metalowej lasce, którą zawsze nosił. Chwycił ją szybko zanim podniósł się do góry, ale natychmiast poczuł zawroty głowy i opadł prosto na Michaela.

Michael chwycił go, żeby nie upadł, obejmując go ostrożnie ramionami. Michael zaśmiał się, zanim z powrotem postawił go na ziemi, gdzie mógł stać stabilnie.

− Spokojnie − uśmiechnął się.

Luke uśmiechnął się wstydliwie, nieco bardziej rozbudzony.

− Nie, żeby to była moja sprawa, ale dlaczego spałeś na parkowej ławce o dziesiątej rano? - zapytał ciekawie Michael.

− Długa historia − zaśmiał się gorzko Luke.

− Mam czas.

− Zamknij się, do cholery. Nienawidzę, kiedy ludzie to robią − skrzywił się Luke.

To sprawiło, że Michael się roześmiał.

− Dobrze, dobrze − obronił się Michael.

Zimne powietrze było wilgotne, sprawiając, że Luke czuł się tak, jakby był mokrym psem.

Minęła długa, głucha cisza, zanim Luke odchrząknął.

− Gdzie jesteśmy? − spytał.

− W tym parku, który jest po drugiej stronie ulicy od biblioteki. Czemu?

− Nie masz nic przeciwko, uh, zabrania mnie do domu? − zapytał Luke nieśmiało.

Michael wzruszył ramionami. 

− Pewnie, chodź − zaszczebiotał, splatając swoje palce z palcami Luke'a.

~ * ~

*jeśli chodzi o zdanie "sposobu w jaki rzeczy się dla niego ukazywały" − chodzi o to, że Luke jest niewidomy, więc nie postrzega świata w dokładnie taki sam sposób jak inni. On musi je wyczuć, by móc określić kształt i tak dalej, więc to jest coś innego. Mam nadzieję, że to zrozumiałe.

blind ❃ mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz