Obudziłaś się na miękkim łóżku. Pościel była ciemno fioletowa tak jak ściany i wszelkie dodatki znajdujące się w pokoju. Wszelkie drewniane elementy były z ciemnego dębu. Podniosłaś się i cicho syknęłaś czując ból w kostce. Uniosłaś kołdrę i zobaczyłaś, że twoja kostka jest zabandażowana. Opadłaś na poduszki wzdychając. Wiele myśli krążyło ci w głowie. Co się tak właściwie stało w tej ruinie. Usłyszałaś jak drzwi do pokoju otwierają się. Przez nie wszedł młody mężczyzna z szarawą skóra. Włosy miał ciemnobrązowe, a oczy błękitne. Ubrany był w czarną koszulkę opinającą jego mięśnie i czarne spodnie. Miał ostre rysy twarzy idealnie pasujące do niego. Uśmiechnął się lekko do ciebie i podszedł siadając obok.
-Jak się czujesz?-jego głos był głęboki i seksowny. Dreszcze przeszły wzdłuż twojego kręgosłupa.
-B-boli mnie kostka i trochę głowa.-zarumieniłaś się lekko.- Gdzie tak właściwie jesteśmy?- chłopak cicho się zaśmiał. Pogłaskał cię po policzku.
- Jesteśmy w twoim królestwie. W królestwie śmierci.-doznałaś szoku. Nie mogłaś uwierzyć, że naprawdę tam trafiłaś.-Zbladłaś. Wszystko okej?
-J-ja...jak to w królestwie śmierci? Przecież...o matko.-złapałaś się za głowę.- To nie może być prawdą. Ja nie mogę tutaj być! Przecież ja żyję...
-Legenda mówi o żyjącej, która przywróci życie do wszelkiej krainy w podziemiu.- podszedł do okna i wyjrzał.- Niegdyś wszystkie te tereny były zielone i pełne życia. Życiodajne, które dawały plony. Wszystko dawał nam kryształ Salhiren. Jednak kryształ zniknął, wraz z królową.Nasza kraina umarła, a król stracił wszelkie uczucia. Osoby zmarłe, które toczyły tu spokojne życie zamieniły się w potwory błąkające się i szukające szczęścia i dawnej radości. Dlatego cię zaatakowały. Zobaczyły w tobie życie czyli radość. Słudzy tylko wyglądają jak ludzie...-zapadła cisza. Podniosłaś się i kuśtykając. Podeszłaś do chłopaka i położyłaś dłoń na jego ramieniu. On szybko odwrócił się do ciebie i wziął na ręce. -Pani powinnaś odpoczywać. Wieczorem spotkasz się z królem.- położył cię na łóżko.
-Z królem? Nie chce się z nim spotykać.
-Musisz. W końcu to twój narzeczony. Niedługo odbędą się zaślubiny.-odgarnął twoje włosy za ucho. Uśmiechnął się do ciebie i wyszedł z pokoju zostawiając cię z mętlikiem w głowie. Nie miałaś pojęcia co teraz zrobić. Położyłaś się i wyjrzałaś przez okno. Zniszczenie. Jedyne co widziałaś to zniszczone królestwo. Bałaś się tego miejsca, ale wiedziałaś,że gdzieś tutaj jest twoja matka. Chciałaś się do niej przytulić i usłyszeć,że to tylko zły sen. Niestety wiedziałaś także, że jest jednym z tych potworów. Westchnęłaś ciężko i zamknęłaś oczy mając cały czas nadzieje,że to sen.-Pani proszę wstać.-ktoś delikatnie potrząsał cię za ramię. Uniosłaś powieki i zobaczyłaś kobietę w średnim wieku.-Musi pani się przygotować do spotkania z królem.-podniosłaś się wzdychając i zobaczyłaś druga kobietę stojącą przy sukience jak dla księżniczki. Była ciemno zielona z rozłożystym dołem i górą podchodzącą pod samą szyję. Góra i rękawy były z koronki,która na pierwszy rzut oka wyglądała jakby nie była za przyjemna w dotyku i taka też była jak zmusiły cię do ubrania jej.
-Nie macie czegoś wygodniejszego?To jest okropne.
-Pani taką sukienkę wybrał król.
-Nie zobaczy tego bo zdążę to zerwać. Wolę wyglądać gorzej i czuć się lepiej niż chodzić w tym. Pokażcie mi garderobę.-kobiety niechętnie zaprowadziły cię do garderoby pełnej sukienek. Zaczęłaś chodzić wśród wymyślnych sukni i w końcu znalazłaś piękna, prostą bordową sukienkę.Założyłaś sukienkę, a młodsza z służących podała ci pasujące do niej obcasy. Spojrzałaś na nie i parsknęłaś śmiechem.
-Nie ubiorę tego. Ledwie co chodzę przez skręconą kostkę, a twierdzicie, że mam jeszcze ubrać takie obcasy? Albo dajecie mi płaskie buty, albo pójdę boso.
-Pani tak nie przystoi przyszłej królowej. Musi pani ubrać takie buty.- kłóciłaś się z nimi dłuższą chwilę, aż w końcu zmusiły cię do ubrania tych butów. Poszły zostawiając cię w pokoju. Zdjęłaś buty i wrzuciłaś je pod łóżko. Sukienka była długa więc może nie zorientują się, że nie masz obuwia. Wieczorem przyszedł po ciebie mężczyzna, z którym rano rozmawiałaś. Uśmiechnął się jak zobaczył ciebie.
- Możemy iść pani?
-Jak musimy...-wstałaś i podeszłaś do niego. Mężczyzna zaprowadził cię do jadalni. Stanął przed drzwiami.
-Dalej musisz poradzić sobie sama.
-Co? Dlaczego?
-Powiedzmy, że król mnie nie lubi. Idź już. Nie chcesz, żeby się zniecierpliwił.-uśmiechnął się. Spojrzałaś na drzwi i weszłaś przez nie. Zobaczyłaś ciemną salę z wielkim oknem na martwy ogród. Na środku pokoju stał długi stół, a przy jednym z końców siedział dobrze zbudowany mężczyzna z platynowymi włosami. Miał ostre rysy twarzy i ciemne oczy.Jego ciało opinał jasno szary garnitur. Uśmiechnął się i wstał. Podszedł do ciebie i ucałował twoją dłoń.-Witam piękną królową mojego królestwa.-wyprostował się i spojrzał na ciebie z góry. Uśmiech zamienił się w grymas.-Dlaczego nie ubrałaś przygotowanej sukienki?
-Źle się w niej czułam. A kobieta wygląda lepiej w sukience, w której się dobrze czuje niż w sukience, którą ma ochotę z siebie zedrzeć.
-Przyszła królowa powinna wyglądać dostojnie bez względu na to jak się czuje.-zaprowadził cię do stołu i odsunął krzesło,żebyś usiadła. Następnie usiadł naprzeciwko ciebie milcząc. Wiedziałaś już, że z nim będzie ciężko...
CZYTASZ
Narzeczona śmierci
RandomDawno dawno temu żył sobie chłopak w królestwie gdzie każdy miał moc jednego z żywiołów. Był bardzo odważny. Tak odważny, że zrzucił wyzwanie samej śmierci. Śmierć pokonała go i zdenerwowana powiedziała, że zabije wszystkich mieszkańców królestwa, z...