Przez następne kilka dni Edgar codziennie kazał ci ćwiczyć twoje moce. Wymęczył cię kompletnie. Z rana szybko musiałaś wstawać i iść na salę treningową, gdzie Edgar pomagał ci uczyć panować się nad twoimi mocami. Wieczorami po prostu padałaś na łóżku zmęczona. Któregoś razu po prostu ukradłaś mu klucz i wieczorem zamknęłaś drzwi. Wzięłaś długa kąpiel. Ubrana w szlafrok położyłaś się na łóżku i zasnęłaś. Rano usłyszałaś dobijanie się do drzwi. Podniosłaś się poprawiając szlafrok. Po chwili drzwi zostały wyrwane z zawiasów i zobaczyłaś postać w czarnej szacie trzymającą kosę. Postać ruszyła na ciebie. Szybko zeskoczyłaś z łóżka. Próbowałaś dobiec do drzwi, ale postać zablokowała je kosą. Skupiłaś się i odepchnęłaś
go magią powietrza, lecz nie ruszyło go to. Zrobiłaś niepewnie krok w tył, a on zaatakował cię. Próbowałaś zablokować kosę magią ognia, ale nie udało ci się. Postać przejechała po twoim ramieniu swoją kosą. Syknęłaś i złapałaś się za ramię. Spojrzałaś na niego przerażona. Postać podniosła kosę i zamachnęła się, żeby zadać ci cios. Wyciągnęłaś przed siebie rękę i wydobyło się z niej oślepiające światło. Postać odsunęła się zasłaniając ręką, a ty wykorzystałaś okazję i podbiegłaś do drzwi. Wybiegłaś szybko zamykając wcześniej drzwi. Pobiegłaś w prawo, ale musiałaś szybko stanąć gdyż twoja kostka zaczęła cię niemiłosiernie boleć. Przestraszona weszłaś przez pierwsze lepsze drzwi, które okazały się drogą do biblioteki. Zszokowana przystanęłaś przyglądając się potężnej bibliotece. Szybko jednak się opamiętałaś i poszłaś w głąb pomieszczenia szukając schronienia.
Po chwili usłyszałaś otwieranie drzwi. Schowałaś się za fotelem mając nadzieję, że cię nie znajdzie. Czekałaś dłuższy czas nie wiedząc gdzie jest. Po chwili poczułaś na swojej szyi ostrze. Sparaliżował cię strach.
-Zginęłabyś- usłyszałaś przy uchu głos Edgara. Odsunął nóż i złapał cię za ramię odwracając w swoją stronę.
-C-co?- zapytałaś zszokowana. Nadal nie zrozumiałaś co się wydarzyło.
-Skoro nie chciałaś przyjść na trening to stwierdziłem iż jesteś gotowa do walki i spróbowałem twoich sił. Jak widać nie jesteś gotowa do samoobrony.- puścił cię. Patrzyłaś na niego w szoku. Uderzyłaś go mocno z liścia. Edgar spojrzał na ciebie zszokowany.
-Jak mogłeś coś takiego zrobić?! Mogłeś mnie zabić, a pragnę ci przypomnieć, że jestem jedyną osobą w tym królestwie, która żyje!
-To miała być nauczka dla ciebie moja droga. Nie możesz opuszczać zajęć ze mną.
-Mam być królową, a nie żołnierzem! Nie możesz czegoś takiego robić!
-Nie krzycz już... pokaż mi tą rękę.- zaczął oglądać twoją ranę. Przejechał delikatnie palcem po niej przez co syknęłaś. Przyglądał się twojej krwi z zafascynowaniem. Chciałaś odsunąć się, ale on trzymał cię dosyć mocno.
-Mógłbyś mnie puścić?
- Użyj mocy, żeby zagoić ranę.- jak zwykle cię zignorował. Westchnęłaś i skupiłaś się na ranie. Przecież krew to płyn. Po chwili ciecz przestała ciecz i na miejscu rany powstał strup. Wyrwałaś rękę zła i odeszłaś. Wróciłaś do swojego pokoju, który był zdemolowany. Westchnęłaś i podeszłaś do szafy. Zabrałaś ubrania i przebrałaś się w łazience. Powolnym krokiem poszłaś do jadalni. Nie chciałaś się z nim konfrontować. Byłaś na niego wściekła, że zrobił coś takiego. Kiedy weszłaś do jadalni go tam na szczęście nie było. Zjadłaś szybko śniadanie i ruszyłaś w stronę wyjścia. Akurat on wszedł, ale zignorowałaś go kompletnie. Kiedy miałaś go minąć złapał cię za ramię.
-Przyszłej królowej nie przystoi jeść posiłku bez króla.
- Narzeczony nie powinien atakować swojej wybranki.- wyrwałaś rękę. Zmierzyłaś go wzrokiem. Wyszłaś z jadalni i poszłaś zwiedzać ogromny zamek. Trafiłaś w końcu na wyjście do ogrodu. Ciekawość wzięła górę i otworzyłaś szklane drzwi i ruszyłaś do zniszczonego ogrodu. Przemierzałaś zakątki tego ogrodu coraz bardziej oczarowana. Pomimo zniszczenia jakie panowało ogród miał swój urok. Zauważyłaś po środku ogrodu fontannę z figurą kobiety trzymającej naczynie. Pewnie z niego wypływał kiedyś strumień wody. Usiadłaś na brzegu fontanny i zamknęłaś oczy. Wyobrażałaś sobie jak ogród musiał wyglądać kiedyś kiedy w krainie panowało życie. Uśmiechnęłaś się sama do siebie. Otworzyłaś oczy i podeszłaś do zwiednietego krzaka. Skupiłaś na nim swoją moc. Po chwili wiązka światła padła na niego, a krzak zaczął odżywać. Ujrzałaś przed swoimi oczami krzak czerwonych róż. Uśmiechnęłaś się.
-Piękne...-usłyszałaś za sobą. Odwróciłaś się i ujrzałaś brązowowłosego chłopaka, który był przy tobie kiedy się obudziłaś. Uśmiechnęłaś się do niego.
-Tęsknie za widokiem takich kwiatów. Tutaj jest ta pustka...-posmutniałaś. Chłopak klęknął obok i objął cię ramieniem.
-Pani na pewno będziesz oglądać je niedługo codziennie tylko patrząc przez okno komnaty.- uśmiechnął się do ciebie.
-Marcusie zostaw moją narzeczoną.- usłyszałaś głos Edgara. Spojrzałaś w jego stronę. Stał nad wami wściekły.-Coś ci powiedziałem na temat zbliżania się do niej.-Marcus wstał i zmierzył go wzrokiem.
-Zajmij się nią dobrze to nie będę musiał się zbliżać.-poszedł zły. Edgar spojrzał na ciebie i potem na krzak róż. Po chwili w jego dłoni zmaterializowała się kosa i zamachnął się. Zasłoniłaś się szybko, ale poczułaś tylko podmuch. Odsunęłaś rękę i zobaczyłaś ścięty krzak i stojącego nad nim Edgara. Łza spłynęła po twoim policzku.
-Jak mogłeś...jak mogłeś to zrobić?!-spojrzałaś wściekła na niego. Wstałaś i pobiegłaś zapłakana do biblioteki. Schowałaś się tam i płakałaś aż usnęłaś.

CZYTASZ
Narzeczona śmierci
AléatoireDawno dawno temu żył sobie chłopak w królestwie gdzie każdy miał moc jednego z żywiołów. Był bardzo odważny. Tak odważny, że zrzucił wyzwanie samej śmierci. Śmierć pokonała go i zdenerwowana powiedziała, że zabije wszystkich mieszkańców królestwa, z...