XI

1.5K 70 1
                                    

Wróciłaś do podziemia następnego dnia. Byłaś cała brudna jednak nie interesowałaś się tym. Musiałaś zabrać kosę śmierci Edgara. Miałaś nadzieję, że jest nadal nieprzytomny. Nie będziesz musiała przynajmniej mu się tłumaczyć gdzie byłaś. Powolnym krokiem wędrowałaś przez pustkowia krainy śmierci. Delikatny wiatr, który otulał twoje ramiona zaczął wiać coraz silniej i silniej. Usłyszałaś nad głową grzmoty. Idąc coraz bardziej zaciskałaś palce na swoich ramionach. Chciałaś zamknąć się w bańce, która blokowała by tak silny podmuch, ale odwracając się zobaczyłaś go. Jechał na trupim koniu, a za nim jego armia. Był w swojej mrocznej formie, dzierżąc kosę w swej trupiej dłoni. Wiedziałaś już, że Edgar jest niewyobrażalnie wściekły. Bałaś się go i tego co może uczynić. Obserwowałaś jak z każdą sekundą mężczyzna wraz z armią jest coraz bliżej ciebie. W końcu znalazł się niecałe dwa metry od ciebie. Zsiadł z konia i podszedł do ciebie pewnym krokiem. Zbliżając się do ciebie przybrał normalną dobrze znaną ci formę przystojnego mężczyzny. Po chwili poczułaś ból na swoim policzku. Dotknęłaś szczypiącego miejsca. Spoliczkował cię. Spojrzałaś na niego z szokiem. Mężczyzna złapał cię za ramiona, przyciągając do siebie i całując. Całował cię delikatnie i subtelnie. Oderwał się od ciebie na niezbyt daleką odległość. Spojrzałaś na jego twarz i zauważyłaś ulgę w jego oczach.
- Zwariowałaś do reszty?- wyszeptał- Kiedy się obudziłem i ciebie nie było myślałem, że oszaleje...- pogładził cię po policzku patrząc na ciebie czule.
- J-ja...ja...- nie miałaś pojęcia co powiedzieć. Twój narzeczony zaskoczył cię i nie mogłaś wydobyć z siebie żadnego sensownego zdania. Mężczyzna wziął cię na ręce mocno obejmując. Posadził cię na swoim koniu, a następnie sam wsiadł na niego i ruszył powoli do zamku.
- Wyglądasz okropnie Iris...- powiedział głaszcząc cię po włosach. Zaśmiałaś się cicho pod nosem.
- Nawet teraz mi dopieczesz...- spojrzałaś na niego.
- Gdzie byłaś?
- J-ja....- westchnęłaś- byłam na górze.- mężczyzna widoczne spiął się.- Musiałam zobaczyć co z moim bratem.
- Mogłaś powiedzieć cokolwiek.
- Byłeś nieprzytomny.
- To mogłaś poczekać aż się obudzę.- ścisnął lekko twoje ramię.- Najważniejsze, że już tutaj jesteś bezpieczna...I moja.
- Nie jestem przedmiotem.- warknęłaś
- Nie o to mi chodziło Iris...- westchnął smutny.

Przez resztę drogi już ze sobą nie rozmawialiście. Kiedy dotarliście do zamku Edgar zszedł z konia razem z tobą trzymając cię cały czas w ramionach. Ruszył z tobą do twojej komnaty, gdzie czekała już służba.
- Pomóżcie waszej pani obmyć się i przygotować do kolacji.- powiedział stawiając cię na ziemi. Już zmierzał do wyjścia kiedy złapałaś go za rękę.
- Edgarze, czy moglibyśmy zjeść tutaj? Jestem zmęczona...- spojrzałaś w jego ciemne oczy. Wiedziałaś, że to dla niego coś innego jest w sypialni. Coś dziwnego.
-  D-dobrze...- powiedział rozkojarzony. Pocałował cię w czoło i wyszedł. Służba pomogła ci się umyć i opatrzyli ci rany. Ubrałaś lekką sukienkę w kolorze granatu i usiadłaś czekając na narzeczonego. Jednak oczy same ci się zamykały i zasnęłaś zanim mężczyzna przyszedł.

Narzeczona śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz