23. Mamo?

1.3K 121 39
                                    

[Time Skip o ileś do przodu xD]

*Marek

Od tamtych wydarzeń minął jakiś tydzień, może półtora tygodnia.
Czas, którego nie spędzałem przy Łukaszu, starała mi się jakoś zorganizować kobieta, której głos usłyszałem tego feralnego popołudnia.
Należał on do mojej rodzicielki, mojej mamy.

– Marek? – usłyszałem nagle za sobą głos, którego już od dawna nie dane było mi słyszeć.
M-mamo? – powiedziałem z zawahaniem w głosie.
Nie wiem ile zajęło mi wstanie na własne nogi, ale to była ona.
Moja mama.
– Maruś, synku – rzekła, a jej oczy momentalnie stały się szkliste.
Nic nie odpowiedziałem kobiecie, tylko się w nią wtuliłem.
Ona również mnie przytuliła.
Teraz to już totalnie nie kontrolowałem swoich łez, rozpłakałem się na dobre.

Wiedziałem, że kobieta dobrze robi zajmując się mną w tamtej sytuacji, jednak nie chciałem wracać do domu Łukasza bez niego, to by było nieuczciwe że on się tam męczy, a ja sobie siedzę na kanapie i dyskutuje z mamą jak gdyby nigdy nic.
Policja o dziwo nie ingerowała zbytnio w tej sprawie.
Gdyby bardziej się w nią zagłębiła, brunet miałby przerąbane, z mojej winy, więc w sumie na dobre Nam wyszło brak zainteresowania policji w naszej sprawie.
Znając Łukasza, wszystko by wziął na siebie, a ja ponownie bym cierpiał z racji, że po raz kolejny zraniłem bliską mi osobę.

– Co się stało? – zapytała moja rodzicielka.
– Wyszarpnąłem mu kierownicę i do-doprowadziłem do wypadku – powiedziałem z drobnym zawahaniem w głosie.
– Łukaszowi? – spytała. – Oj dziecko moje najdroższe, wezwałeś pomoc?
– Chyba tak, mamo ja nie chciałem żeby do tego doszło – przyznałem się zgodnie z prawdą.
– Wiem, chodź do Łukasza – rzekła kobieta.
No tak, on wciąż tam leżał! Znowu o nim zapomniałem, kurwa.

Dziś na szczęście, opuszczał ten dom chorób i nieszczęść, właśnie jechałem po niego z mamą.
Droga Nam mijała w ciszy, którą zaczęło skutecznie przerywać radio.
Wyjąłem z kieszeni telefon tak,
że w oczy pierwsze co mi się rzuciło, to moje etui.
Tak bardzo chciałbym cofnąć czas do chwili, w której je dostałem z wiedzą jaką mam dzisiaj.
Nie zraniłbym osoby, którą kocham pod każdym względem tego słowa.

Zabrałem z rozbitego samochodu torbę z bagażnika, w której wiadomo co było. Gdy miałem już wsiadać spytałem:
– A co z Audi?
– Poniżej się nim zajmiemy synku, teraz chyba wolisz być przy Łukaszu – uśmiechnęła się lekko.
Chciała mnie pocieszyć.
T-tak, racja – odrzekłem zapinając pasy.
Przez moje powalające szybkością zachowanie, nigdzie w okolicy już nawet nie było słychać syren alarmowych.
Dobrze, że mama wzięła od ratowników adres szpitala, do którego będą jechać.
Gdy tylko kobieta odjechała od miejsca zdarzenia, ono zaczęło mi się na nowo odtwarzać w głowie.
Krzyki, huk i cisza, tyle z tego pamiętałem, tylko tyle.
Wtem, rozległ się dźwięk dzwonka. Słyszałem go wcześniej kilka razy, to nie był głos towarzyszący przychodzącemu połączeniu z mojego urządzenia albo matki.
Wziąłem do ręki telefon Łukasza, który rodzicielka poleciła mi wziąć jeszcze przed przybyciem karetki.
Nie myliłem się, to on dzwonił.
Na jego wyświetlaczu widniał napis "Dawid".
Wahałem się czy odebrać, aż w końcu podczas ostatniego sygnału, przeciągnąłem słuchawkę.
Dawid: Siemka, co u Ciebie stary?

Nie odezwałem się w pierwszej chwili, czyżbym się przestraszył?
Dawid: Łukasz, jesteś tam?
Marek: Nie Łukasz, to ja, Marek.
Mówiąc to, starałem się mieć opanowany głos, nie ujawnić tego że płaczę.
Dawid: O, hej Marek, Łukasz gdzieś posiał telefon?
Marek: Nie, po prostu go wziąłem.
Dawid: Marek, co się stało?
No pięknie, nie uda mi się zataić przed nim prawdy, dlaczego nie potrafię ukryć swoich emocji.
Marek: Był wypadek...
Dawid: Nic więcej nie mów, podaj tylko adres gdzie będziecie.
Podałem mu ten adres, można się domyśleć, że niedługo będzie na miejscu.

Od: Łukiś
Do: Ja
Gdzie jesteście? Dość nudno tu, chcę już do domu.

Do: Łukiś
Od: Ja
Właśnie podjeżdżamy pod szpital, możesz się szykować do wyjścia słońce 💕

Od: Łukiś
Do: Ja
I genialnie, mam dość siedzenia tutaj, najlepsza wiadomość tego dnia. Praktycznie wypis już mam XD.

Wysiadłem z auta rodzicielki i sprawnym krokiem, wszedłem do środka. Natychmiast wszedłem na odpowiednie piętro tego znienawidzonego miejsca, po czym pognałem do sali Łukasza.
– Kogoż moje oczy widzą? – zapytał brunet.
– Takiego jednego typa, przez którego tu trafiłeś – odpowiedziałem.
– Błąd, widzę tu swojego misiaczka – odrzekł. – Cieszę się, że wracam do domu.
– Ponuro w nim bez Ciebie było – powiedziałem przytulając go lekko.
Szczerze, bałem się, czy nie zadam mu bólu tym przytulasem.
Miał w końcu połamane kilka żeber z mojej winy, ale chyba było spoko, bo nie wydobył z siebie żadnego dźwięku.

– Chłopcy, idziemy – ni stąd, ni zowąd pojawiła się w drzwiach moja mama.
– Em...Tak, już – odparłem jej natychmiast odsuwając się od Łukasza.
Nie mówiłem mamie, że jesteśmy razem. Nie mam pojęcia jak zareaguje, boję się jej powiedzieć, że jej syn jest homoseksualistą. Najzwyczajniej w świecie zjada mnie lęk przed wyznaniem prawdy.
– Daj, wezmę Ci to – rzekłem biorąc torbę Łukasza, którą kilka dni temu mu przywiozłem.
– Sam to wezmę, aż taką kaleką jeszcze nie jestem – powiedział z uśmiechem na ustach.
Skąd w nim tyle pozytywnych emocji, czasem na serio go nie ogarniam.

Bądź co bądź, po chwili wyszliśmy z tego przeklętego siedliska chorób, cierpienia i nieszczęść.
– Co z moim samochodem? – zapytał Łukasz siadając na tylniej kanapie w aucie mojej rodzicielki.
– Za niedługo wróci z serwisu, regeneruje się – odpowiedziała mu kobieta nim ja zdążyłem w ogóle otworzyć usta.
– Dziękuję Pani, jak będę mógł się odwdzięczyć począwszy od opieki nad Markiem, a kończąc na sam nie wiem czym – spytał ponownie.
– Ależ to żaden problem, swoim trzeba pomagać nie mówiąc o tym, że jesteś najlepszym przyjacielem mojego syna – odrzekła moja rodzicielka.

Najlepszym przyjacielem... To jest zaraz po "kochanek, chłopak, miłość mojego życia, osoba dla której wciąż tu jestem".
Mimo tych określeń, potrafiłem nastać na jego życie.
Moje sumienie nigdy mi nie da spokoju od tego wydarzenia, nigdy przed nim nie ucieknę.
Łukasz mi potrafił wybaczyć, ale ja nie potrafię wybaczyć samemu sobie tego wydarzenia.

W końcu podjechaliśmy pod jego rezydencję.
Kątem oka widziałem, jak się ucieszył na jej widok, ale to przeze mnie nie mógł w niej spędzić ostatnich dni, prawda Mareńku?
– Dobrze jest być znowu w swoich czterech kątach – powiedział wchodząc do domu.
– Idziesz do siebie? – spytałem.
– Chyba tak, później zejdę, masz przecież do pogadania z mamą – odpowiedział, po czym wyszedł na górę.
No tak, mam o czym z nią rozmawiać.
Wcale mi tego nie ułatwił.

______________________________________

Kurka, mam już dość tej szkoły XD
Zwykle jak tam wracam, kończą mi się wena i pomysły na cokolwiek xd

DZIĘKUJĘ WAM ZA 2K❤
JESTEŚCIE KOCHANI, UWIELBIAM WAS WSZYSTKICH 🎆💕

Selamlar

Ps. Na czwartek postaram się ogarnąć shota z okazji walentynek ;)

Z innej perspektywy [KxK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz