25. Nieodpowiedni moment

1.2K 110 81
                                    

*Marek

Bałem się jej o to spytać, a raczej, czekałem aż sama mi wszystko opowie, chociaż nie miałem pojęcia, czy to nie wywoła u mnie jeszcze cięższego szoku niż wcześniejsze słowa.
Kobieta siedziała w ciszy na przeciwko mnie, nie patrzyła w moim kierunku.

- Zgodziłam się wbrew sobie, przerażała mnie sama myśl, że już nigdy w życiu nie zobaczę Twojego ojca - rzekła, po czym cicho westchnęła.
W jednej chwili, zrobiło mi się jej cholernie szkoda.
Po jej policzku spłynęła samotna łza.
Niby jedna nic nie warta łza, jednak dla mnie była ona dowodem na bolesną przeszłość matki.
Nie chciałem, by dłużej w niej przebywała.
Widok zasmuconej, przez te wspomnienia, rodzicielki powoli doprowadzał i mnie do łez.
- Może podać Ci wody? - zapytałem, by jakoś odwrócić jej uwagę od głównego tematu.

Kobieta w odpowiedzi jedynie skinęła twierdząco głową.
Wstałem z kanapy i skierowałem się do kuchni. Wyciągnąłem z górnej szafki dwie szklanki, po czym zacząłem nalewać do nich przezroczystej cieczy.

Nie miałem bladego pojęcia, co moja mama musiała przeżywać każdego dnia przez, w zasadzie, siedemnaście lat. Teraz, gdy mi o tym powiedziała, właściwie nie jestem w stanie konkretnie powiedzieć jakie uczucia mną miotają od środka.

Współczucie i ból, a jednak z drugiej strony negatywne uczucie, jakim było dowiedzenie się prawdy dopiero po tylu latach. Przez ten cały czas żyłem w kłamstwie, w nieprawdziwej rodzinie, z którą moje relacje były bliskie zera. Już teraz wiem czemu, ojczym mnie nie nawiedził, mama nie potrafiła pokazać co czuje.
Bądź, zwyczajnie w świecie się bała, obawiała się tego człowieka którego śmiałem nazywać opiekunem.

- Cholera - syknąłem pod nosem.
Opuściwszy wzrok, zobaczyłem co najlepszego zrobiłem.
Rozlałem wodę po całym blacie zalewając przy tym podłogę i dolną część swojej bluzki.
Eh, i jak tu siebie nie uwielbiać Mareńku?

Natychmiast odstawiłem naczynie z cieczą na niezalaną stronę blatu.
Łukasz mnie zajebie jak to zobaczy, kuźwa. Zacząłem się ukradkiem rozglądać za ręcznikiem papierowym, by móc chociaż w pewnym stopniu powstrzymać powódź.

Zabrzmi to dziwnie, ale pisnąłem z radości, gdy zobaczyłem przedmiot poszukiwań.
Niby tylko rolka papieru, a jednak sprawia ogromną radość, prawda?
Zapomniawszy o tym, że skarpetki również miałem mokre, podszedłem po wyżej wspomniany obiekt.
Niestety, zamiast powstrzymać rozprzestrzenianie się wody, tylko pogorszyłem sytuację.
Kto by pomyślał, że mokre skarpetki potrafią nanieść tyle wody na podłogę.

– Gratuluję sobie pomysłu – bąknąłem pod nosem wyciągając rękę po rolkę papieru.
I tym razem los postanowił ze mnie zakpić, zamiast złapać całą rolkę i ją unieść, ja zrzuciłem ją na mokrą podłogę.
Patrzyłem, jak kolejne listki papieru szybko pochłaniają ciecz znajdującą się na płytkach, a woda powoli przesiąka w dalsze warstwy papieru na rolce. Boże, jaki ze mnie idiota.

Dobra, teraz to już totalnie nie miałem pomysłu co można zrobić z tą rozlaną wodą. Po nową rolkę nie pójdę, bo wymoczę tym samym pół domu.
Przewróciłem oczami, po czym znowu spojrzałem na wilgotne listki papieru, które nie były już w stanie pochłonąć ani grama wody więcej.
Cała ta sytuacja wydawała się beznadziejna i mimo, że chciałem po sobie posprzątać, narobiłem jeszcze większego burdelu.

Wtem, wpadł mi do głowy pewien pomysł jak można usunąć ciecz z podłogi. Zdjąłem ostrożnie przesiąknięte wodą skarpetki i zdecydowałem się, że jednak pójdę poszukać dodatkowej rolki papieru.
W końcu, nie wierzę by w tak ogromnym domu nie było zapasów tego typu akcesoriów.
Uważając, by się nie wypieprzyć na mokrych płytkach, ruszyłem na poszukiwania wyżej wspomnianej rzeczy.

Z innej perspektywy [KxK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz