29. Jak mnie znalazłeś?

1.2K 102 126
                                    

*Łukasz

Nim cokolwiek zobaczyłem  wywnioskowałem, że leżę, co samo w sobie jest już dziwne. Jednak, nie znajdowałem się w łóżku ani czymkolwiek co by go przypominało, bo nie dało się rozprostować nóg.
Masakra, nie?

Wtem coś, albo raczej ktoś zaczął przeczesywać moje włosy, następnie je układać i tak w kółko.
Chcąc, nie chcąc, uniosłem delikatnie powieki by zobaczyć czyja dłoń bawi się moimi włosami oraz gdzie wogóle jestem.

Ręką, którą wyjąłem spod czegoś czym byłem przykryty, przetarłem oczy i rozejrzałem się po pomieszczeniu.
Em, czy własne Audi można nazwać pomieszczeniem?
Tak czy siak, leżałem na tylniej kanapie w swoim samochodzie, okryty filcowym kocykiem.

Przeniosłem wzrok na siedzenie przede mną, by zobaczyć w końcu kto zabawia się moimi włosami.
Pierwszą myślą, gdy ujrzałem osobę na przednim siedzeniu, było "Co on tu robi? Jak mnie znalazł, skoro nie odbierał telefonu?"

Nie skłamię, jeśli powiem że widok Marka wywołał we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony lekkie zmieszanie, a z drugiej zadowolenie.
Koniec końców, to drugie zdominowało wszystko, przyprawiając mnie o uśmiech na twarzy.

– Dzień dobry – przywitał mnie młodszy.

– No elo, oby dobry – odrzekłem. – Jak mnie znalazłeś i najważniejsze: Gdzie my jesteśmy?

– Z tego co mi wiadomo, ty już spałeś gdy Michał Cię tu przywiózł, a następnie zadzwonił do mnie, gdyż był zdziwiony, że przejechałeś taki kawał Polski beze mnie – zaczął wypowiedź.
– Gdy do mnie zadzwonił, byłem z mamą na wysokości Katowic, więc on tu siedział do czwartej nad ranem i Cię pilnował, dopóki my nie przyjechaliśmy.

– Skąd wiedziałeś, gdzie jechać? Przecież nie rozmawialiśmy odkąd wyszliśmy z domu – zapytałem nie rozumiejąc tej kwestii.

– Praktycznie, odkąd zobaczyłem, że nie ma Twojego auta na posesji zacząłem coś przeczuwać.
Dobijałem się do drzwi i wydzwaniałem do Ciebie, gdy mama mnie zawołała z powrotem do samochodu – opowiadał. – Właśnie wtedy w wiadomościach mówili o rozbitym samolocie, w którym był Dawid... Bez słowa, zdecydowaliśmy z mamą od razu jechać w kierunku Zakopanego, a Michał idealnie wyczuł moment by podać Nam dalszą trasę.

– Złoty chłopak z niego – szepnąłem przenosząc się do pozycji siedzącej.

Nawet idiotyczna zmiana pozycji kosztowała mnie wiele nerwów oraz kamuflażu na twarzy. Nie chciałem, by młody ujrzał że cokolwiek mi jeszcze dolega po wypadku, nie wybaczyłbym tego sobie.

– Łuki, przepraszam że wtedy nie odbierałem telefonu, jednak wiedz, że bardzo się o Ciebie martwiłem – rzekł szatyn lekko spuszczając głowę.

Cicho westchnąłem i spojrzałem na niego.
Wyglądał tak niewinnie, tak cholernie niewinnie, zupełnie jak wtedy gdy ujrzałem go za pierwszym razem.
Walić, że było wtedy ciemno, jego twarz była dla mnie doskonale widoczna.

Jedną ręką złapałem jego dłoń, a drugą delikatnie złapałem za jego podbródek, unosząc go tym sam na tyle, by nasze spojrzenia się skrzyżowały. Chcę, by wiedział że nie mam mu niczego za złe, a wręcz przeciwnie. Jestem z niego dumny.

– Ej kruszynko, nie smutaj – powiedziałem posyłając mu delikatny uśmiech. – Grunt, że teraz jesteś tutaj ze mną.

Na twarz Marka wstąpił uśmiech, jednak w jego oczach wciąż pozostawały duże ilości niepewność oraz troski.
Chyba wiem jak temu zaradzić.

Z innej perspektywy [KxK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz