Walentynkowy shot❤

1.6K 106 102
                                    

Dnie w tym samym miejscu, noce w innym.
Jedno zajęcie wykonywane dzień w dzień przez kilka miesięcy, które się zmieniło w rutynę.
Towarzyszy mi każdego dnia od tamtej pory, jest ich nieodłącznym elementem wypełniającym się z każdym moim oddechem.

~ 14 luty
Zaglądające do mojego pokoju słońce, jak co dnia uniemożliwiło mi dalszy sen, o który walczyłem każdego wieczora. Od wydarzeń z moich urodzin bieżącego roku, nie umiałem spokojnie zasypiać i budzić się będąc w pełni wyspanym.
To było zwyczajnie w świecie niemożliwe, niewykonalne.
Najdziwniejsze jest to, że ja wciąż tu jestem.

Przetarłem znużone oczy, po czym usiadłem na materacu.
Mój wzrok powędrował w kierunku lustra, które stało niemal naprzeciw mnie.
Już od kilku miesięcy widziały ten sam, niezmienny widok.
Mnie, siedzącego w tym samym miejscu co wcześniej, w prawie identycznie roztrzepanych włosach w porównaniu do dni poprzednich. Każdy ranek, wyglądał tak samo jak ten z wczoraj.

Poszedłem do łazienki by przemyć twarz i jakoś zebrać do ładu włosy, przy okazji zgarniając z szafy jakieś ubrania.
Standardzik, co można by innego zrobić po przebudzeniu.
Ogarnąłem się jak najszybciej, by po kilku minutach już wyjść z domu zabierając se sobą niewielką siateczkę.
Nie miałem ochoty w nim samemu siedzieć, to nie było to samo bez niego. Za dużo wspomnień w jednym miejscu źle na mnie wpływało. Właściwie, gdybym mógł nigdy bym do niego nie wracał, jednak on jest jedynym miejscem w którym mogę spać, poczuć się jakby on był obok. Musiałem być w pełni sił, jakby on któregoś dnia powrócił.

Powiew wiatru delikatnie czesał moje włosy, co nie wpłynęło zbytnio na ich końcowy wygląd. Słońce, które znajdowało się nieco wyżej niż normalna linia mojego wzroku,
lekko oświetlało moją twarz. Niepewnie spojrzałem na nie, przez co, przed oczami mi się momentalnie ukazało słońce z dnia mych urodzin.
Świeciło z niemal takim samym natężeniem, nawet układ padających promieni był taki sam.
Nic nie zapowiadało na taką tragedię, jaka ostatecznie się wydarzyła.

Ciekawi co się wydarzyło? Już śpieszę z odpowiedzią.

Moja mama zawsze mówiła, że w dniu w którym przyszedłem na świat, mimo jesiennej aury, słońce świeciło cały dzień tak mocno, jak nigdy.
Tak też było tamtego dnia, największa gwiazda nie szczędziła Nam swojego światła i ciepła.
Obudziwszy się, rozejrzałem się po pomieszczeniu - byłem w nim sam. Wziąłem do ręki telefon i pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to nieodebrane połączenia od mojej rodzicielki kolejno o godzinach 8:16, 8:17, 8:18.
Chwilowo, zegarek w urządzeniu wskazywał godzinę 8:27.
Super, za niedługo będę miał równo dwadzieścia cztery lata, ale do tego jeszcze trochę czasu zostało.

– Wszystkiego najlepszego! – krzyknął nagle Marek wchodząc do sypialni z tacką pełną jedzenia na rękach.
Uśmiechnąłem się na jego widok, po czym śledziłem go wzrokiem dopóki nie usiadł obok mnie.
– Nie dziękuję – odpowiedziałem biorąc od niego śniadanie.
– Ja Ci dam "nie dziękuję" - rzekł odbierając mi tackę z rąk, a następnie gwałtownie wbijając się w moje usta tym samym kładąc mnie z powrotem na łóżko.
Te jego delikatne usta doprowadzały mnie do szaleństwa.
- Dalej maleńki, nie przerywaj! – krzyczałem w myślach, gdy w końcu Marek także znalazł się na łóżku.

Na to wspomnienie, wkroczył na moją twarz ledwo zauważalny uśmiech. Mógłbym oddać wszystko, byleby wrócić do tamtej słodkiej chwili.

Naszą słodką zabawę przerwał jednak kolejny dźwięk wydawany przez mój telefon.
Czemu teraz, mamo?!
– Odbierz to - powiedział Marek odrywając się ode mnie.
– Nie chce mi się, to pewnie mama – rzekłem przewracając oczami.
– W dupie to mam! Odbieraj, bo nie będzie niespodzianki niegrzeczny chłopczyku – odparł grożąc mi palcem.
– Żebyś zaraz czegoś innego tam nie miał... – zaśmiałem się – Już odbieram.
Wciągnąłem rękę w kierunku szafki nocnej po urządzenie z które wciąż dzwoniło.
Ja: Jak zawsze, idealne wyczucie czasu mamo.
Mama: Znowu Wam przeszkodziłam? Wybacz synu, znowu.
Ja: Wybaczam
Mama: Marek Ci już mówił o niespodziance?
Ja: Coś wspomniał, ale nie wiem co to.
Mama: Chwilowo, wszystkiego najlepszego Łukaszku, a reszta później.
Ja: Ale co "później"?
Mama: Zobaczysz mój drogi, zobaczysz. Do zobaczenia synku.
Ja: Co masz na...
Nie skończyłem pytania, gdyż moja rodzicielka się rozłączyła.

Z innej perspektywy [KxK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz