11. Invisible

1.7K 137 46
                                    

* Marek

- Po prostu dobrze znam ten świat, nawet jeśli rzadko wychodziłem z domu - odpowiedziałem.
Właściwie, na jakie pytania chce znać odpowiedzi? Miałem się go o to spytać, jednak w ostatniej chwili ugryzłem się w język.
Nie powinienem się wtrącać w jego sprawy, nawet jeśli mieszkam pod jego dachem.
Przeniosłem wzrok na niego, nie zdając sobie sprawy, że i on patrzy na mnie.
Nasze spojrzenia spotkały się, gdy i ja zacząłem się wpatrywać w jego oczy.
Tęczówki chłopaka przypominały mi bezkresne, błękitne i czyste wody oceanu. Żadnych zanieczyszczeń, wszystko było tak, jak powinno być.
Jednak, pomimo tej przejrzystości skrywała się w jego oczach tajemnica. Próbowałem do niej dotrzeć i ją odczytać, ale okazało się to trudniejsze niż myślałem. Była ona ukryta gdzieś na tyle głęboko, że nikt nie mógł na tyle się zanurzyć.
Jakoby on sam skrywał ją na dnie w zamkniętej skrzynce.
Pozostawała ona niewidzialna zarówno dla mnie jak i dla innych, tylko on jeden wiedział, gdzie jest do niej klucz.

Nie ja jeden próbowałem odczytać jak najwięcej poprzez wpatrywanie się w narząd wzroku.
Czułem, jak i Łukasz powoli zatapia się w moich oczach od których nie może się oderwać.
Nadal wpatrując się w jego tęczówki, dałem mu znak, że i on może robić to samo.
Nie wiem ile czasu tak spędziliśmy, kilka sekund, a może kilka minut.
Żaden z Nas nie chciał ustąpić jako pierwszy. Wtem, przypomniało mi się, co zrobiłem wczoraj.
Natychmiast spuściłem wzrok na swoje ręce.
- Aż dziwne, że bez skrupułów patrzyłem wprost w jego oczy - pomyślałem.
On nadal śledził mnie wzrokiem.
Co dziwne, nie czułem się z tym ani niezręcznie, ani niekomfortowo.
Byłem mu wdzięczny za to, że patrzy właśnie w ten sposób na mnie.
Jaki to był sposób? Ciężko jest go opisać, a wręcz nie da się tego ująć w słowa.
- Gdzie masz makaron? - zapytałem się starając się ukryć wszelkie emocje.
- Nie wiem, pewnie w kuchni - odpowiedział nie odrywając ode mnie pary oczu.
- Mógłbyś sprecyzować?
- W szufladzie z cukrem - powiedział.
- A on gdzie jest? - zadałem pytanie.
- Gdzie co jest?- spytał, jakbym go właśnie wyrwał z jakiegoś transu.
- No makaron idioto, próbuje się tego dowiedzieć od dłuższej chwili - odrzekłem.
- Już pokazuję, sorka - usłyszałem w odpowiedzi.

Chłopak lekko z siebie zrzucił kocyk, po czym wstał i skierował się w kierunku kuchni.
Szedłem krok w krok za nim, aż w końcu on stanął. Oczywiście, Mareczek znowu się zapatrzył i wpadł wprost na plecy bruneta, na co ten niespodziewanie szybko się odwrócił.
- Wybacz, zapatrzyłem się - przeprosiłem i odsunąłem się dwa kroki do tyłu, jakbym się bał jego reakcji.
- Luz, każdemu się zdarza - odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
Starszy wyjął torebkę z makaronem, a następnie położył ją na blacie.
Chcąc ukryć fakt, że na moje policzki zaczęły wstępować lekkie rumieńce, wyjąłem z dolnej szuflady jakieś większe naczynie, wlałem do niego wody i wstawiłem je na płytę indukcyjną, która po chwili zaczęła je podgrzewać.
Łukasz w tym czasie przeciął od góry opakowanie z kluskami, tak by był do nich swobodny dostęp. 
- Młody - powiedział brunet opierając się o blat kuchenny - Chciałbym Ci podziękować za wszystko odkąd się poznaliśmy.
- Nie ma sprawy, dla przyjaciela wszystko - odpowiedziałem.
Poczułem lekkie ukłucie w sercu. Przyjaciela, czy może kogoś więcej?
Od poprzedniej nocy coraz bardziej się skłaniałem ku drugiej opcji, ale nie chciałem niczego ujawniać, nie pora na to.
To nie jest kwestia tego, że boję się odrzucenia.
A może i tego? Znamy się dość krótko, równie dobrze może to tylko zauroczenie. 
Marek, nie wprzedzaj biegu zdarzeń, będzie co ma być.

- Już można jeść - oznajmiłem próbując zupy na łyżeczce.
- Ale mi się nie chce - usłyszałem od starszego, który odlewał makaron.
- Nic nie słyszałem - odezwałem się wyjmując dwa, głębokie talerze.
Chłopak tylko cicho westchnął pod nosem, przez co zrozumiałem, że tą rundę wygrałem.
- To mało, jeśli mogę o cokolwiek prosić - powiedział siadając do stołu.
- Dostaniesz tyle, ile uznam za słuszne  - odrzekłem nie przemyślawszy co mówię.
Nałożyłem mu nieco więcej niż sobie, bo w końcu jest ode mnie starszy. Wziąłem oba talerze naraz, po czym jeden postawiłem przed Łukaszem, a drugi przy miejscu na którym miałem siedzieć.
Delikatnie usiadłem na krześle i przysunąłem się do stołu.
- Na zdrowie - pożyczyłem brunetowi, po czym zacząłem jeść.
Całkiem smaczne mi wyszło, aż dziwne bo pierwszy raz w życiu dane mi było gotować rosół.
Skupiłem się na jedzeniu na tyle, że nie zauważyłem iż Łukasz tylko bawi się łyżką, którą i tak ledwo trzyma.
W końcu, po tym jak opróżniłem swój talerz, zerknąłem na niego.
Wciąż nie tknął ani łyżki zupy.
Nieco zrezygnowany spojrzałem na niego, a następnie się odezwałem:
- Chcesz bym z Tobą mieszkał?
On podniósł na mnie wzrok.
- Jasne - odpowiedział
- A wiesz, że będziesz musiał się mną zajmować? - zadałem pytanie.
- No, wiem - powiedział.
- I teraz najważniejsze pytanie: Jak chcesz się mną zajmować, skoro jesteś chory i nie chcesz jeść? - spytałem krzyżując ręce na klatce piersiowej.

Widziałem, jak waha się nad odpowiedzią, dokładnie tego się spodziewałem. Znaczy, nie czułem się dobrze grając jego uczuciami, ale to był chyba jedyny sposób aby na niego wpłynąć, więc spytałem:
- Będziesz jeść?
Uniosłem nieco brwi, by sprawiać wrażenie bardziej przekonującego.
- Będę, ale tylko ze względu na Ciebie - usłyszałem w odpowiedzi i mimowolnie się uśmiechnąłem.
Jednak chłopak wciąż nie jadł.
Chyba zacząłem się domyślać o co chodzi.
- Łukasz? - zacząłem - Czy ty przypadkiem czegoś nie chcesz?
- Obecnie? Chcę tylko powiedzieć, że nie mam sił by jeść samemu - powiedział i uniósł brwi jak ja chwilę temu.
- Niech zgadnę - odrzekłem udając zastanawiającego się - Mam Cię pokarmić?
- Będę wdzięczny - odparł.
Wziąłem niepewnie od niego łyżkę i włożyłem ją do talerza pełnego zupy.
Gdy już naczynko było wypełnione, trzęsącą się ręką uniosłem je.
Czyżbym bał się tego, że karmię kogoś po raz pierwszy w życiu? I jest to chłopak, na którym mi zależy?
Łukasz spoglądał raz na mnie, raz na łyżkę.
Widząc moje niezdecydowanie, przysunął się do naczynka na tyle blisko, że od razu pochłonął jej zawartość, a następnie się oddalił.
- Udał ci się - pochwalił mnie.

Po tych słowach zmotywowałem się na tyle, że nakarmiłem go bez ani jednego momentu zawahania.
Po kilku minutach talerz był pusty i nie skłamię jeśli powiem, że zasmuciło mnie to.
Nie wiem jakim idiotom trzeba być, by polubić karmienie kogokolwiek, jednak ja nim byłem.
Zabrałem talerz chłopaka do zmycia, po czym wróciłem do niego.
- Marek... Właściwie dlaczego się tak o mnie troszczysz? Każdy inny by miał na mnie wyjebane - zapytał.
Dlaczego zadałeś to pytanie, dlaczego?! Nie mogłeś poczekać aż coś wykombinuję? Czasem jak coś palniesz, to ehhh....
- No wiesz, jesteśmy świeżo upieczonymi przyjaciółmi, więc warto pielęgnować tą znajomość - powiedziałem co mi ślina na język przyniosła.
Kup to, proszę! Chociaż tyle dla mnie zrób w tej sytuacji.
- No okey, dziękuję - odpowiedział, po czym odszedł od stołu.
Gdzieś w głębi, czułem że nie to chciał usłyszeć i ta odpowiedź go zabolała.

______________________________________
No elo
Zwaliłam ten rozdział, wiem, przepraszam
Idk za ile next, bo nie mam jeszcze nic napisanego

Selamlar

Z innej perspektywy [KxK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz