18. Dzień dłużej

1.9K 121 73
                                    

*Marek

Narodziłem się na nowo, wszystko się zmieniło w ciągu jednej nocy.
Jeden moment, jedna chwila, tylko tyle wystarczyło, by mój cały dotychczasowy świat odwrócił się do góry nogami.

Wystarczyło raz przełamać lęk, raz rzucić się na wodę, by zobaczyć jaka jest. Ja w swojej się nie utopiłem, nauczyłem się w niej pływać i idzie mi to całkiem nieźle.
Albo, raczej on mnie nauczył pływać czując to samo co ja.
Nie pociągnął mnie na dno, tylko pomógł mi opanować sztukę unoszenia się na wodzie oraz pokazał, jak się nie utopić na głębokiej wodzie.

Szczerze, bałem się mu wyznać mu prawdę, jednakże nie żałowałem tej decyzji. Druga najlepsza decyzja podjęta przeze mnie w życiu, zaraz po przyjeździe tutaj.
- Dziękuję, że mój los potoczył się tak, a nie inaczej - powiedziałem w myślach schodząc na dolne piętro.

Na zewnątrz już świtało, a raczej dopiero wschodziło słońce. Zazwyczaj, w cholerę nie lubiłem momentu, gdy słońce pojawiało się na horyzoncie.
Dlaczego? Zawsze to był znak, że czas wstawać z łóżka, którego nie chciałem opuszczać. Dzisiaj jednak, mimo nieprzespanej nocy, wyskoczyłem z łóżka pełen energii.

- Marek? Wcześnie wstałeś - skomentował Łukasz wychodząc z kuchni.
- No co ty nie powiesz śpiochu jeden - odpowiedziałem przewracając oczami.
- Ogarnę się i zaraz możemy wracać - oznajmił zamykając drzwi do łazienki.
Ja zaś udałem się do kuchni.
Otworzyłem lodówkę, w celu wyciągnięcia z niej wcześniej przygotowanego posiłku.
Zacząłem przeczesywać ręką każdą półkę w lodówce w nadziei, że zaraz wyciągnę z niej upragnione jedzenie.
Niestety, tak się nie stało, tego co wczoraj przygotowałem nie było nigdzie i już chyba wiem gdzie się podziało.

Na palcach zakradłem się pod drzwi łazienki, w której chwilowo przebywał starszy.
Pociągnowszy gwałtownie za klamkę, otworzyłem drzwi i powiedziałem:
- Czemu zżarłeś moje jedzenie?!
- Powaliło Cię?! - odkrzyknął natychmiastowo.
Ups, chyba wszedłem w złej chwili.
Chłopak stał przede mną, z przepasanym na wysokości bioder ręcznikiem. Przynajmniej to zdążył zakryć, gdy niespodziewanie mu wbiłem do łazienki.
- Mógłbyś wyjść na moment? Zaraz wyjdę - powiedział znacznie spokojniejszym głosem.

Powoli wycofałem się z pomieszczenia, wciąż lustrując wzrokiem Łukasza.
- T-taak, już wychodzę - odrzekłem, gdy znalazłem się za progiem łazienki.
Naraz poczułem, jak na moje policzki wstępują rumieńce.
O cholera, ale se wybrałeś moment Marek. Gdybyś wbił dwie sekundy wcześniej, może... za młody jesteś na te myśli, chociaż...laska na WDŻ i tak już o tym mówiła.

Z wypiekami na twarzy powróciłem do kuchni w tym całym apartamencie.
Znowu otworzyłem lodówkę, tym razem po to, aby ostudziła mój zapał. Minęła minuta, dwie, trzy, a mi nadal było gorąco, shit.
- Dobra, co chcia...- urwał Łukasz- Czemu stoisz przed otwartą lodówką?
- No ten, fajne ochłodzenie przynosi - powiedziałem co mi ślina na język przyniosła.
- Okey, nie wnikam, nie przezięb się - upomniał mnie. - Kupię Ci śniadanie w McDonald's, bo twoje ja zjadłem.
- Pff...Wielkie dzięki - odrzekłem.

- Mareńku, gniewasz się? - spytał podchodząc do mnie od tyłu.
- Tak i tak - odparłem. - Pierwsze tak, że zjadłeś moje śniadanie, a drugie tak, za to że za szybko się ogarnąłeś w łazience.
- A po buziaku misiaczek mi wybaczy? - zapytał robiąc słodkie oczka.
- Przemyślę to - powiedziałem i odwróciłem się w jego kierunku.
Łukasz niemal natychmiastowo złączył nasze wargi, a ja przymknąłem lekko oczy.
Starałem się oddawać na jego delikatnych ustach każdy, najmniejszy pocałunek. Było mi na tyle idealnie, że nie zauważyłem nawet, kiedy zacząłem gładzić palcami skórę na twarzy chłopaka. Chwilo, trwaj jak najdłużej!

- Dobra, chodź już, bo zaraz policję będą wzywać - powiedział nagle starszy odrywając się ode mnie.
- Niby kto miał by to zrobić?
- Chociażby tamci ludzie - rzekł wskazując na kilka osób, które ze swojego okna zaczęły się Nam przyglądać.
Ups, coś nie wyszło.
Podążyłem szybkim krokiem za Łukaszem, po czym zamknąłem drzwi wyjściowe. Sprawdziłem ostatni raz, czy zabrałem wszystkie rzeczy z pokoju, ale raczej tak.

W przeciągu kilku minut, znaleźliśmy się przy Audi. Otworzyłem swoje drzwi i już miałem wsiadać, gdy ujrzałem coś na swoim fotelu.
Tak, ten kartonik z wczoraj.
- Ej, kiedy będę mógł to otworzyć? - spytałem podnosząc opakowanie do góry i siadając obok Łukasza.
- Właściwie, teraz możesz - rzekł zamykając za sobą drzwi.

Zacząłem rozrywać kartonik, dopiero gdy odjechaliśmy z hotelowego parkingu. Po ujrzeniu jego zawartości, oniemiałem z wrażenia.
Co prawda, etui było zabezpieczone jeszcze jednym pudełeczkiem, jednak można było wyraźnie zobaczyć co to jest.
Po chwili trzymałem w dłoniach etui, na którym było moje zdjęcie z Łukaszem z dnia w którym kupił mi nowego iPhona. Na mojej twarzy natychmiast pojawił się uśmiech, który jeszcze bardziej się rozszerzył w momencie, gdy ujrzałem napis niżej, a brzmiał on:
"Razem do końca świata i jeden dzień dłużej.
Marek & Łukasz"

Odruchowo spojrzałem na kierowcę. Niby widziałem, że nie patrzy, jednak w środku coś mi podpowiadało, że jednak obserwował każdy mój ruch.
- Podoba się? - zapytał zmieniając bieg.
- Jeszcze się pyta idiota - odpowiedziałem ostrożnie nakładając etui na telefon. - Jest genialne!

Niby w samochodzie powinienem się powstrzymać od wszelkich pieszczot, jednak nie wytrzymałem.
Odpiąłem pasy i szybko cmoknąłem Łukiego w policzek, po czym znowu grzecznie usiadłem na swoim miejscu.
- Wiesz, że to było niebezpiecznie? Co gdybym nagle się z kimś zderzył, hymm? Straciłbym mojego misiaczka - powiedział zmartwionym głosem.
- Po pierwsze, z nikim byś się nie zderzył, bo jesteś dobrym kierowcą, co z góry wyklucza resztę - odpowiedziałem uśmiechnąwszy się do niego.
- Nie uważasz, że zbytnio mi schlebiasz? - zapytał robiąc lenny face.
- Ani troszkę, tylko zabierz mnie do tego maka, chce wreszcie zjeść - wyraźnie zaakceptowałem końcówkę, gdyż serio zaczynałem się robić głodny.
- Powiedzmy, że przyjąłem to do wiadomości - usłyszałem w odpowiedzi.

Po przejechanych, na oko, piętnastu kilometrach, Łukasz zjechał na parking przy McDonaldzie. Wystrzeliłem z auta jak najszybciej, gdyż chciałem zająć miejsce w kolejce.
Na moje szczęście, były tylko dwie osoby przed kasą.
Nim się obejrzałem, dołączył do mnie... mój chłopak?
Chyba już mogłem go tak nazywać.
Złożyliśmy zamówienie, po czym brunet zapłacił i odeszliśmy na bok.

- Ty chyba serio jesteś głodny - usłyszałem od straszego, który popijał kawę.
- A żebyś wiedział - odpowiedziałem, chociaż wątpię by Łukasz cokolwiek zrozumiał, bo mówiłem z pełnymi ustami.
- Eee... No spoko, smacznego - odparł, po czym wyjął telefon.
Miałem przeczucie, że chłopak zaczyna robić zdjęcia.
W pewnym momencie, uśmiech z jego twarzy natychmiastowo zniknął.
Widziałem jak się spiął i zaczął przegryzać sobie górną wargę.

- Ej, co jest? - spytałem widząc zdenerwowanie w jego oczach.
- Nic, nie ważne - odpowiedział szybko. - Chodźmy stąd.
Nie pytając się go o powód, sprzątałem po Nas tackę i czym prędzej wyszedłem za Łukaszem z restauracji.
Brunet przekręcił kluczyk w stacyjce, a następnie kontynuowaliśmy drogę do Szczecina w ciszy, którą przerywało tylko grające radio.
Dlaczego tak nagle spochmurniał? Nie mam bladego pojęcia, wolę się nie pytać.

______________________________________
Dzień dobry!
I jak wam się podoba rozdział? Pisany na szybko, ale cii xD

Selamlar

Z innej perspektywy [KxK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz