~~*~~
Błędy nie sprawdzone
~~*~~
*Marek
– Eeee... – usłyszałem czyjś głos za sobą.
Serio, już nawet w miejscu publicznym nie można sobie okazać czułości? Czemu ludzie tacy są, co z nimi nie tak, no halo.
– Czy mogliby państwo, no ten, jak to się mówiło... – powiedział, podejrzewam jakiś mężczyzna w białym fartuchu. – O, mam! Przestać.
Szczerze? Z jednej strony miałem wyjebane w to co on mówi, nie będzie mi jakiś randomowy typ życia układał i mówił co mam robić.
Natomiast z drugiej, ta cała akcja zaczęła mnie bawić.
Łukasz odsunął się ode mnie na kilka milimetrów, przerywając tym samym pocałunek i spojrzał na faceta.– Już, już – rzekł starszy z Nas, a następnie uśmiechnął się w moim kierunku.
– Dziękuję – odparł lekko zmieszany osobnik w fartuchu, po czym pośpiesznie odszedł od Nas.
Było w nim coś dziwnego, nie wyglądał na takiego typowego doktorka z jakiegokolwiek szpitala.
Nie patrzył na nas, gdy zwracał nam uwagę tylko błądził wzrokiem wszędzie, byleby nie skrzyżować z nami spojrzeń.
Widać też było, że spotkanie z nami było mu nie na rękę.
Zacząłem odprowadzać go podejrzliwym wzrokiem, dopóki nie zniknął za drzwiami w jednej z sal.
Wystarczyła jedna chwila i jedna wątpliwość aby z mojej twarzy zniknął uśmiech.– Ej, misiek co jest? – spytał Łukasz, a następnie opuszkami palców odwrócił moją głowę w swoim kierunku.
– Podejrzany dość ten doktorek – rzekłem spoglądając na niego.
Brunetowi momentalnie zniknął banan z twarzy, zareagował zupełnie tak samo jak ja przed kilkoma sekundami.
W jego błękitnych oczach też nie mogłem się nigdzie dopatrzeć chociażby grama szczęścia, cała pozytywna energia wyparowała z Nas w jednym momencie.– Wcześniej rozmawiał z jakimiś kolesiami, wyglądali na mało przyjaznych – powiedział nagle chłopak. – Nie wiem o czym rozmawiali, bardziej szeptali a uśmiech im nie znikał z ryja.
Tyle słów wystarczyło, abym zaczął odczuwać narastający strach i niepokój. Jedna wypowiedź może zmienić niemal cały światopogląd, chore nieprawdaż?
Rozejrzałem się nerwowym wzrokiem dookoła siebie, na korytarzu w poczekalni aż roiło się od ludzi.
Niczego nie świadomych, spokojnie czekających na wizytę, ludzi.– Ej, ja będę zmykać do Dawida – powiedział ni stąd, ni zowąd Michał, który po dziesięciu sekundach zdążył zniknąć w tłumie pacjentów.
Totalnie zapomniałem o tym, że on tu jest, a raczej był, z nami przez cały czas. Pieprzona pamięć, będę musiał ją sobie kiedyś naprawić.
– Łukasz, boję się – rzekłem odwracając głowę w kierunku bruneta.
– Przy mnie nie masz czego się bać – odpowiedział, próbując dodać mi otuchy.
– Ale co jeśli coś złego się święci? Strasznie się boję – powiedziałem wpatrując się w błękitne oczy chłopaka.
– Ej kruszynko – odezwał się starszy, po czym położył swoją dłoń na moim policzku i zaczął powoli przejeżdżać po nim kciukiem – Co by się nie działo, będzie dobrze rozumiesz? Nie zostawię Cię samego.
CZYTASZ
Z innej perspektywy [KxK]
FanfictionPewnego dnia w szkole Marek dostaje powiadomienie na aplikację, od byłego ask'owego fejma z zapytaniem, czy nie zechcał by spędzić u niego wakacji. W przypływie emocji i braku jakichkolwiek relacji z rodzicami, chłopak się zgadza. Czy jedna wiadomoś...