21. (Nie) mój Marek

1.3K 119 114
                                    

*Łukasz

Wtem, usłyszałem strzał.
Był on zupełnie inny, niż odgłosy, które wydawały bronie w sali obok.
Kurwa.
Dłuższą chwilę bałem się odwrócić.
W jednej chwili strach odebrał mi zdolność mowy i wykonywania jakichkolwiek ruchów.
Stałem sparaliżowany przez lęk, wciąż w tym samym miejscu.
Nie umiałem albo nie chciałem spojrzeć co się stało za mną.
Po prostu zamarłem.

- Łukasz?! - usłyszałem nagle za sobą głos Marka.
Nastolatek stanął naprzeciw mnie, a ja wciąż nie potrafiłem wykonać najmniejszego ruchu.
Weź się w garść do cholery.
- Co to było? Bałem się, że coś znowu odwaliłeś - powiedział przytulając się do mnie.
Właśnie w tym momencie, jakby za sprawą czarodziejskiej różdżki, przywrócono mi umiejętności, które utraciłem chwilę po wystrzeleniu jakiejś broni.

Natychmiast otoczyłem chłopaka prawą ręką i odpowiedziałem mu, że nie mam pojęcia co to było.
- Gdzie jest typ Piotr? - zapytałem nie zauważywszy nigdzie instruktora.
- Porządkuje stanowisko, powiedział że mogę do Ciebie iść - odrzekł młodszy.
- A, dobra to idziemy do domu - wydukałem.
- Wszystko w porządku? Cały drżysz - spytał młody.
Nie, nic nie jest w porządku kuźwa.
Ten wystrzał nie był przypadkowy, czuję to w kościach.
- Ta, jest spoko - rzekłem nawet nie patrząc na niego.

Jeśli chcesz to ukryć, bądź że normalny człowieku, nie popadaj ze skrajności w skrajność, a co gorsze, w paranoję.
Policz do dziesięciu, napij się wody, a jak trzeba to daj se w gębę i opamiętaj się.
Wziąłem chłopaka za rękę, po czym wyszliśmy ze strzelnicy.
Schowałem torbę z bronią do bagażnika w aucie, a następnie usiadłem za kierownicą.
Wraz z Markiem wzajemnie włożyliśmy sobie okulary przeciwsłoneczne, ja jemu, a on mi.
Przekręciłem kluczyk w stacyjce i mój wzrok niemal od razu powędrował na wskaźniki.

Trochę mało paliwa w sumie było.
- Jedymy na stację - powiedziałem wyjeżdżając z terenu strzelnicy.
- Kupisz magnumy? Wiesz, te lody - poprosił ciemny blondyn.
Nawet zza okularów było widać, jak w jego oczach pojawiły się gwiazdki.
- Skoro chcesz, to czemu nie - odrzekłem wchodząc w zakręt.

Droga na stację benzynową minęła Nam spokojnie, ale i cicho.
Podczas trasy milczenie między nami przerywało jedynie grające radio oraz dźwięk silnika.
- Jakiego chcesz tego magnuma? - spytałem gasząc samochód.
- Truskawkowy pokryty białą czekoladą - odparł chłopak bez żadnych emocji w głosie.
Nie odezwałem się, tylko po prostu opuściłem samochód i wziąłem się za nalewanie paliwa do baku.

Stówka, dwie, trzy, koniec lania i na następne dni wystarczy.
Poszedłem kupić Markowi tego magnuma i przy okazji, tak przy okazji, zapłacić za paliwo.
Wtem, mój telefon w kieszeni wydał z siebie dźwięk zwiastujący przybycie nowej wiadomości.
- Byle nie on, nie ten porąbany do potęgi ĘTEJ anonim, proszę - powiedziałem w myślach.

Niepewnie wyciągnąłem urządzenie z kieszeni, a następnie włączyłem je.
Bałem się wejść w te cholerne wiadomości, ale w końcu to zrobiłem.
Dlaczego? Bo jacyś ludzie patrzyli na mnie jakby zaraz mieli mnie poćwiartować i ten głupi SMS był ostatnim co zrobię w życiu.
Ziomek od zdjęć: Przypominam, że za 15 minut masz sesję zdjęciową ziom ;)
O chuj, totalnie o niej zapomniałem z tego wszystkiego.
Ja: Dzięki, zaraz będę.
Odpisałem, po czym pognałem do auta jakby mnie goniła husaria czy coś w ten deseń.
Jakby to nie zabrzmiało, w mgnieniu oka.

Wróciłem do samochodu, gdzie od razu podałem nastolatkowi zakup i czym prędzej odpaliłem silnik.
- A Tobie co? Chata się pali, że tak zapierdalasz? - zapytał Marek jedząc sobie spokojnie tego loda.
- Z racji, że nie mam czasu aby odstawić Cię do domu, jedziesz ze mną na sesję - odpowiedziałem włączając się do ruchu na większej ulicy.
Kątem oka widziałem, że patrzy na mnie jak na osobę, która postradała wszelkie zmysły.
- Ten upał Ci nie zaszkodził na głowę? Na jaką sesję człowieku? - zadawał pytanie za pytaniem dzieciak.
- Głupie pytanie, wciąż jestem modelem przecież - odezwałem się.

Z racji, że na sygnalizacji świetlnej zapaliło się żółte światło, powinienem zwolnić.
Jednak Łukasz jak to Łukasz, tylko bardziej przygazował, wbijając tym Marka w fotel.
Było żółte, nie czerwone, a poza tym, śpieszę się!
- Weź trochę zwolnij - powiedział nastolatek, któremu już lód ledwie trzymał się na patyku.
- Jak zwolnię to się spóźnię Mareczku, mamy do pokonania w pięć minut dziesięć kilometrów - odpowiedziałem redukując biegi.
- Jak nie zwolnisz, zajebiesz Nas obu! - wydarł się w końcu pasażer.
- A dopiero co mówiłeś, że jestem dobrym kierowcą - uśmiechnąłem się sarkastycznie, po czym wróciłem do pilnowania drogi.
- Nie powinienem był tego mówić, za szybko Cię oceniłem! - krzyknął młody.
- Czyli nigdy nie brać Twojego pierwszego zdania na poważnie? - w końcu nie wytrzymałem i też podniosłem głos.
- Na to pytanie już sam sobie udziel odpowiedzi idioto - warknął.

Nie daj mu się wytrącić z równowagi, nie bierz jego słów na serio, opanuj się, jest teraz wnerwiony zupełnie jak ty.
Ta, łatwo mówić, nawet samemu sobie.
Zawsze zostaje wykonanie, które jest znacznie trudniejsze od mowy!
Przeklinaj w myślach, ale nie wyładowywuj gniewu na nim, będziesz potem tego żałować Łukaszku, po prostu skup się na tym co masz zrobić.
- Tak - usłyszałem nagle głos pasażera z boku.
- Co "tak"? - zapytałem.
- No, udzielam odpowiedzi na Twoje pytanie, bo sam do tego nie dojdziesz, tak - ponowił młodszy.

Ja pierdole, on serio chce mnie jeszcze bardziej wkurwić.
Właśnie wyszło na to, że nasza relacja jest kłamstwem?
Kurwa, nich ktoś mnie zajebie, proszę.
- Czyli, w to co mówiłeś w Gorzowie, też nie powinienem był uwierzyć? - spytałem. - Ani w to o czym rozmawialiśmy na Insta, ani w nic innego?
- Daj mi spokój debilu - udzielił odpowiedzi Marek.
- Nie dam Ci spokoju, póki mi nie powiesz na czym stoję! - krzyknąłem.

Czułem, że moje nerwy są na skraju wytrzymałości.
- Dasz mi spokój, zjedź gdzieś, ja wysiądę i sam se wrócę do domu - rzekł pasażer.
- Za nic, odpowiedz mi na pytanie do cholery - warkąłem.
- To sam to zrobię - powiedział, po czym odpiął pasy sobie, a następnie, totalnie nie wiem po co, mi.

W życiu, ale to w życiu bym się nie spodziewał tak gwałtownej i nieprzemyślanej reakcji ze strony Marka.
Tego małego debila coś opętało.
To chyba nie jest normalne, że nagle zaczął mi wyszarpywać kierownicę z ręki, no kurwa.
- Pojebało Cię do reszty? Ogarnij się - wydarłem się usiłując wyrwać mu kierownicę. - Zaraz Nas rozjebiesz, opanuj się do diabła!
Na nic było moje gadanie, chłopak postępował jakby ktoś go kontrolował. Dobrze, że na trasie nie było żadnego innego pojazdu.
To nie był mój Marek, którego poznałem, z którym się zżyłem, który mi pomagał i którego całowałem.

Finał tego wszystkiego był taki, że na horyzoncie przed moimi oczami rozciągał się jeden kolor.
Czarny.

______________________________________

Upsi...

Selamlar

Z innej perspektywy [KxK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz