7. Jak w raju

2.1K 153 70
                                    

* Marek

Obudziłem się, właściwie sam nie wiem gdzie. Było to na 100% łóżko.
Na wpół przytomny zacząłem ruszać ręką w celu zbadania terenu.
Pusto, ale łóżko było za duże jak na to które stało w przydzielonym mi pokoju.
W końcu otworzyłem oczy.
Byłem w pokoju Łukasza! Natychmiast zerwałem się na równe nogi i rozejrzałem się po pomieszczeniu. 
Właściciela nigdzie nie było, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Niepewnie podszedłem do drzwi i gdy miałem już chwytać za klamkę, otworzyły się.
Przede mną stał brunet z tacą pełną różnorodnego jedzenia.
- Nie wiedziałem do końca co lubisz, więc wziąłem wszystko - zaśmiał się wchodząc do pokoju.
- To wszystko dla mnie? - zapytałem niedowierzając.
- No tak, muszę o Ciebie zadbać - odparł z uśmiechem na ustach - Było by dobrze, gdybyśmy się sprężyli, bo na jedenastą zarezerwowałem niespodziankę.
Spojrzałem na niego jak na wariata. Przełknąłem co miałem w buzi i powiedziałem:
- Jaką niespodziankę?
- Gdybyś wiedział, to nie byłaby niespodzianka, ale gwarantuję, że spodoba Ci się - odpowiedział mi.
Nie wypytywałem go dalej, taka wiedza musi mi wystarczyć.

Skończywszy posiłek, odniosłem tackę do kuchni.
- Młody? - zawołał mnie Łukasz, gdy byłem na schodach.
- Yhym?
- Umiesz prowadzić auto? - zapytał brunet.
- Jasne, nie mam prawa jazdy, ale umiem jeździć - odpowiedziałem nie przywiązując zbyt dużej wagi do tych słów.
- Dzięki - odparł, po czym wrócił do sprzątania.
Okey, dziwne pytanie. Wprawdzie, spodziewałem się je kiedyś usłyszeć, lecz nie teraz. W swoim pokoju sprawnie się przebrałem w świeże ciuchy, wziąłem telefon, portfel i  dokumenty, po czym znowu zszedłem na dół.
- Gotowy? - spytał brunet czekając już na mnie w drzwiach wyjściowych.
- Za chwilę tak - odrzekłem.
Po kilku minutach, oboje już siedzieliśmy w samochodzie Łukasza.
Chłopak całą drogę miał podejrzany uśmiech na twarzy. Korciło mnie, aby zapytać go ponownie co to za niespodzianka, jednak on zapewne by mi odpowiedział, że nie może zdradzić.
Wyjechaliśmy ze Szczecina, a konkretniej byliśmy gdzieś na jego obrzeżach. Zjechaliśmy w jakąś leśną uliczkę, co prawda wciąż wylaną asfaltem.
- Gdzie ty chcesz dojechać tą drogą? - zadałem w końcu pytanie obserwując stan drogi.
- Zaufaj mi, nie pożałujesz - usłyszałem w odpowiedzi.
- Trzymam Cię za słowo - odparłem i wróciłem do obserwowania drogi.

Po krótkim czasie, wyjechaliśmy z lasu. Tak na oko, jechaliśmy z 10km, aż w końcu dojechaliśmy do celu. Patrzyłem na to i właściwie nie wiedziałem na co patrzeć.
- Wysiadka - rzekł zadowolony Łukasz.
Opuściłem samochód, cały czas nie odrywając wzroku od widoku który rozciągał się przede mną.
- Cały tor jest dla Nas - powiedział z dumą brunet, zamykając swoje auto pilotem.
- Ale tak całe, całe? I wszystkie auta? - pytałem z niedowierzaniem.
- Absolutnie wszyściutko, musiałem Ci się jakoś zrekompensować za ostatnią noc - objaśnił starszy - Mamy pięć godzin zabawy.
Wręcz nie mogłem w to uwierzyć, chłopak właśnie spełnił jedno z moich odwiecznych marzeń. Ekscytację i radość jaka mnie wtedy ogarnęła nie sposób jest opisać. Czułem się po prostu jak w raju.
- Boże, Łukasz dziękuję - krzyknąłem i rzuciłem się na niego, przez co oboje wylądowaliśmy na ziemi.
- Nie masz za co Marek - odrzekł.
- Jest za co! Spełniłeś jedno z moich marzeń, na serio jest za co dziękować! - niemal wykrzyczałem słowo po słowie.
Brunet w odpowiedzi tylko delikatnie się uśmiechnął. Jego niebieskie oczy i uśmiech na twarzy niemal doprowadzały mnie do szaleństwa.
"Marek, uspokój się, to tylko Twój przyjaciel"
Natychmiast zszedłem z Łukasza, po czym otrzepałem się i wstałem.
- To czym jedziesz teraz? - spytał brunet również podnosząc się z ziemii.
- Ja bym się tym czerwonym Ferrari przejechał - odrzekłem wskazując na samochód.
- To siup, kluczyk w stacyjce - powiedział starszy otwierając mi drzwi.

Usiadłem za kierownicą, po raz pierwszy od trzech miesięcy. Przekręciłem kluczyk w stacyjce i zamknąłem drzwi. W lusterku widziałem, że Łukasz poszedł kilka aut dalej i tam wsiadł do jednego z nich. Wcisnąwszy ponownie sprzęgło, zmieniłem bieg w pojeździe i ruszyłem z piskiem opon. Nie rozglądając się zbytnio, wjechałem na tor. Niestety, zbyt zawrotnych prędkości z początku nie dało się rozwinąć, gdyż nie pozwalały na to liczne zakręty.
W końcu nadarzyła się okazja, gdzie można było się rozpędzić, więc po raz kolejny zmieniłem bieg.
Czułem się jak młody Bóg za kierownicą, właśnie na to czekałem, tutaj się spełniłem. Mogłem się wreszcie wyżyć i dać upust wszelkim emocjom. Z czasem, przestałem zwalniać przed zakrętami, przecież auto dobrze trzyma się nawierzchni.
Kilka razy na trasie miałem się z organizatorem tejże niespodzianki.
Widać było, że i on za kierownicą pozbywał się wszelkich negatywnych emocji.
- Dla takich chwil warto żyć - szepnąłem sam do siebie i zacząłem robić następne okrążenie.
Po kolejnych okrążeniach, zaczęliśmy się zmieniać samochody, by przetestować wszystkie. Nigdy nie było mi tak dobrze, mógłbym oddać wszystko by te chwile trwały wiecznie.

Czas leciał nieubłaganie szybko, było go coraz mniej na zabawę. Pod koniec, przy ostatniej zmianie samochodów, zdecydowaliśmy się na mały wyścig.
Ustawiliśmy auta na mniej więcej tej samej wysokości, po czym Łukasz do mnie zadzwonił.
- To odliczanko? - usłyszałem jego pytanie przez telefon.
- Jasnej, tylko ten, uważaj nieco piracie drogowy - odpowiedziałem.
- Boisz się, że przegrasz?
- Skąd! Jedziemy z tym koksem - odkrzyknałem.
3, 2, 1... i start. Oboje wystartowaliśmy niemal w tym samym momencie.
Zaczęło się wchodzenie w zakręty przy 250km/h oraz nie zdejmowanie nogi z gazu. Coś cudownego, dawno nie czułem tak pozytywnej adrenaliny i emocji wywołanych jazdą. Mijaliśmy się co chwila, raz prowadziłem ja, raz Łukasz.
- To jest to, na co warto było tyle czekać! - krzyknąłem i znowu zmieniłem bieg.
- Meta jest za tym drzewem naprzeciwko Nas - usłyszałem nagle krzyk bruneta przez telefon.
On zwariował?
- Pogięło Cię? Nie wychamujesz przed nim - odpowiedziałem podnosząc głos.
Nie dostałem żadnej odpowiedzi na to co powiedziałem, chłopak się rozłączył.
Co za głupi idiota, to miała być tylko mała rywalizacja!
Natychmiast przerzuciłem prawą nogę na hamulec, przecież to niemożliwe by nagle z prawie 300km/h zatrzymać się dosłownie metr od drzewa. Wysiadłem jak strzała z samochodu i z nerwami obserwowałem co odwala tamten idiota.
- Zatrzymaj się, proszę - mówiłem w myślach, gdy chłopak był coraz bliżej punku który miał być metą.

Odetchnąłem z ulgą, zobaczywszy że Łukasz wykonuje gwałtowny skręt w lewo i się zatrzymuje. Ponownie wsiadłem za kierownicę i, już tym razem nie szarżując, podjechałem do niego. Gdy stanąłem swoim autem tuż na nim, wysiadłem z auta i z hukiem zamknąłem drzwi. Podszedłem do drzwi kierowcy w drugim pojeździe i gwałtownie je otworzyłem. Siedział tam, z przymkniętymi oczami i głową opartą o zagłówek.
- I co idioto? Co próbowałeś odwalić? - zapytałem kucając przed nim.
- Ja? A może hamulce, które nie chciały działać, gdy na nie naciskałem - krzyknął poddenerwowany.
- Drwisz sobie? - zadałem pytanie jakoś niedowierzając w jego słowa.
- Wsiadaj - powiedział.
Chciał mi udowodnić, że hamulce w takim aucie nie działają? Może to nie był zły pomysł aby się z nim przejechać. 
Posłusznie wsiadłem od strony pasażera i zapiąłem pasy.
- Tylko trzymaj ręce blisko siebie, bo ręczny będzie mi potrzebny - ostrzegł mnie, po czym ruszył.
Trasa była prosta. Jechał raz 100km/h, a to 200km/h. Nie komentowałem na razie niczego, bo w zasadzie nie miałem. A co jeśli on ma rację i hamulce nożne serio nie działają?
Nie, to wykluczone. Po ostatniej nocy mogę się spodziewać po nim wszystkiego.
Powoli, naszym oczom zaczął się ukazywać zakręt, niemożliwy do pokonania przy prędkości, którą rozwinął samochód.

- No hamuj debilu - krzyknąłem, gdy zakręt był coraz bliżej Nas.
Widziałem, jak momentalnie zaczął naciskać hamulec. Ku mojemu zdziwieniu i przerażeniu, auto nie zwolniło ani trochę. Cholera, nie kłamał. O ja pierdole!
- Teraz mi wierzysz? - podniósł na mnie głos.
- Zrób coś - powiedziałem z przerażeniem w głosie.
Zamknąłem oczy. Bałem się, że nie da rady wychamować tego samochodu.
Całe życie zaczęło mi przelatywać przed oczami.
Wtem poczułem mocne szarpnięcie i jakby uderzenie.

______________________________________
Witam zebranych
Po prostu nie miałam pomysłu na rozdział xD
Przepraszam

Selamlar

Z innej perspektywy [KxK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz