Syzyf

39 11 10
                                    


No, szachraju
chciałeś?
Masz!
Głaz i górę
niebosięgłą.

Pod nią co dzień kamień pchasz
ręką mężną, ręką tęgą.

Sądzą mądrzy, że to pech
że złośliwy uśmiech losu
grzech
chaosu
śpiew.

Mówi filozofów rój:
"Szczęście znajdziesz, kiedy z czasem,
pogodzony ze swą dolą,
głaz wytoczysz własną wolą!"

Bzdurny banialuków stek!
Na twym miejscu BYĆ- to szczęście!

Pomyśl:
Kamienia wtoczyć się nie da
ergo
wtoczony być nie musi;
Kata przy tobie nie ma
ergo
sprawdzić cię, nie sprawdzą;
Efektów pracy Zeus nie bada
bo sam zarządził ich brak
ergo
Musisz tylko zostawić w spokoju
kamień
zwinąć się koło niego jak kot- w kłębuszek
i już możesz odpoczywać
do końca czasu.

Bo widzisz,
mnie coś każe
wstawać zbyt rano
iść na autobus zbyt wcześnie
stracić lata młodzieńcze na próżno
by zajmować się życiem
do późna
bezsprzecznie.

Zwykłam zwać to egzystencją
egzystencjalną
w ujęciu katolickim
(laików przepraszam).

I dziwnie mi tylko,
Syzyfie,
że twoją pracę
nazywam Życie;

Dlatego,
w ramach
sprzeciwu
małego buntu
(bezsensu z gruntu)
wiersza raz zrymowanego
nie zrymuję jak trzeba
i zostawię na końcu
dziwnie brzmiące słowo
jak głaz niewtaczalne
jak strumień milczące
wzniosłe i pospolite
kuszące cywilizacyjnie
i jednostkowo
słowo,
słowo,
słowo...


Japko.





Wiersze NieuczesaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz