Dumbledore użył przekonujących argumentów albo skutecznej manipulacji w trakcie rozmowy z Remusem Lupinem. Harry wierzył, że opiekuńczy wujek kategorycznie nie zgodzi się na jego przeniesienie do innej placówki, a w rezultacie mężczyzna osobiście przekonywał wychowanka o słuszności takowego wyjścia. Plusem jego kilkugodzinnych odwiedzin w Hogwarcie był niewątpliwie miło spędzony czas z Harrym i jego znajomymi. Tym razem Remusowi nie spieszyło się do pracy. Nawet odzyskał swoje wyjątkowe poczucie humoru i pozytywną energię, która cechowała go przed śmiercią Syriusza.
Szkoda, że nie było tak nigdy wcześniej.
Do odjazdu chłopców pozostały raptem dwie godziny. Hermiona starannie sprawdziła kufer przyjaciela, czy na pewno zabrał ze sobą niezbędne rzeczy. Ron dodał od siebie zapas słodyczy z Miodowego Królestwa oraz kilka produktów ze sklepu braci. W ręce Harry'ego wcisnął fragment pogniecionej kartki z inkantacją zaklęcia wywołującego poroże. Według Weasleya byłoby to niepozorne, a jednak wystarczające upokorzenie Malfoya. Poza tym wyjątkowo bawiło go sformułowanie "rogata fretka".
Natomiast Draco miał dobrą minę do złej gry i Luna doskonale o tym wiedziała. Od początku roku kreował w sobie poczucie dumy z otrzymanego obowiązku, choć w rzeczywistości targały nim spazmy strachu. Tak samo, jak Potter sądził, że przed Czarnym Panem nie ma ucieczki, a cyrk ze zmianą szkoły jest całkowicie zbędny.
— Nie cieszysz się z powrotu do domu? — zaświergotała Astoria Greengrass, Ślizgonka z piątego roku, siadając na czarnym, podwójnym fotelu tuż obok ramienia kolegi.
— Oczywiście, że się cieszę. Nie widać? — Posłał jej ironiczny uśmieszek, czego dziewczyna nie odebrała w ten sposób.
Tylko kilka zaufanych jednostek wiedziało, dokąd tak naprawdę zmierzają Harry i Draco. Reszta szkolnej społeczności była święcie przekonana, że państwo Malfoy oraz Remus Lupin chcieli, żeby chłopcy dokończyli szósty rok nauki w domowym zaciszu, a obecny mały statek na Hogwardzkim jeziorze ma być ich środkiem transportu do Londynu, co by nie fatygować normalnego pociągu dla jedynie dwóch osób.
— Sądzę, że powinnaś już odejść — odezwała się wymownie brunetka, wywiercając w Ślizgonce dziury.
Astoria pożegnała się z Malfoyem, przymilając się do niego maślanymi oczami. Draco mruknął coś na odchodne, zabierając ze sobą kufer. Razem z Pansy i Blaise'm wyszedł z lochów Slytherinu.
Z daleka widniała łódź zacumowana przy drewnianym pomoście. Nie robiła tak okazałego wrażenia, jak statek Durmstrangu. Była przede wszystkim o wiele mniejsza, bez zbędnych dodatków, zbudowana z materiałów o barwie ciemnego mahoniu i zwykłych, białych żaglach. Nieopodal stał dyrektor, pseudo Wybraniec i stowarzyszenie potterowej adoracji. Pansy i Zabini spojrzeli po sobie znacząco, a Draco wykonał ruch ręką, jakby chciał wywołać odruch wymiotny. Podszedł bliżej i praktycznie na samym początku dnia był oburzony faktem, iż samodzielnie musi wnieść na pokład kufer.
— Będę cię godnie reprezentował. — Blaise uśmiechnął się lekko, klepiąc kolegę w ramię.
Za to Pansy zamknęła Draco we wręcz matczynym uścisku, przez co chłopak się skrzywił.
— Jeśli będziesz chciał, wyślę ci zupę z plumpek przez sieć Fiuu — powiedziała Luna, poprawiając chłopakowi guziki ciemnego płaszcza. — Słyszeliście? — rozejrzała się po okolicy błoni. — To chyba Ględatek Niepospolity. Co on tu robi o tej porze? — Zmarszczyła brwi.
Wszyscy obecni posłali Krukonce krzywe spojrzenie, a Hermiona uderzyła się otwartą ręką w czoło. Niektórzy naprawdę nie rozumieli, jak można wierzyć w nie istniejące stworzenia. Jednak nie bez powodu dziewczyna była częściej nazywana Pomyluną niż swoim prawdziwym imieniem. Malfoy bez słowa przytulił blondynkę, a następnie ponownie wymienił słowa pożegnania ze współlokatorami. Chciał jak najprędzej zaszyć się w kajucie, najlepiej jak najdalej irytującej twarzy Pottera.
CZYTASZ
Syndrom zwątpienia | Drarry ✓
FanfictionCzymże byłoby ich życie bez bójek, mających zatuszować skrupulatnie maskowaną prawdę? Myśleli, że utraconego nie sposób odzyskać, a nierealnego urzeczywistnić. Całe szczęście potęga magii funduje przeróżne niespodzianki. Tak samo, jak wścibski duch...