Rozdział jedenasty

3.8K 354 135
                                    

Kłębowisko wzburzonych emocji opadło, a wraz z nimi Harry był gotów zapomnieć o ukazanym artykule. W końcu nie pierwszy raz został przedstawiony jako szlachetny, lecz niepojętny kilkulatek zagubiony w nieznanym sobie miejscu, dający się zmanipulować pierwszej lepszej osobie. Przyzwyczaił się do mijającego się z prawdą dramatyzmu zapisanego między wierszami.

Całkowicie odmienne zdanie miał Draco, pełen obaw, że zatajenie przez niego informacji o pobycie w Durmstrangu może przynieść poważne konsekwencje. Nie mniej chciał dowiedzieć się, kto dostarczył Skeeter tak poufnych informacji i zadbać, aby sprawca na przyszłość pamiętał, byleby nie chlapać jęzorem na lewo i prawo. Co prawda posiadał swoje podejrzenia, ale głęboko wątpił w ich omylność. Przewidywał kominkową wizytę Panny-Wiem-To-Wszystko, co za tym idzie obecny będzie też Weasley, który ostatecznie jest w stanie, nawet nieświadomie potwierdzić przypuszczenia blondyna.

— Zapytaj — wycedził w kierunku Harry'ego, uparcie odmawiającego jakiejkolwiek rozmowy na temat Skeeter ze znajomymi.

— Po co rozwodzić się nad tymi bzdurami? To nie ostatnia wzmianka o nas — argumentował Potter. — Czyżby nie pasował ci rozgłos, Malfoy? — ironizował.

— Boisz się, że to on jest donosicielem, prawda? — zapytał Draco bez ogródek. — Przykład niesamowicie lojalnego Gryfońskiego przyjaciela i nie dowiedziesz jego niewinności? — Pogardliwy uśmieszek wykwitł na jego buzi.

— Na Ronie zawsze mogłem polegać — zaczął powoli, jakby chciał nadać swym słowom dokładny przekaz — w przeciwieństwie do...

— Cześć, Harry! — zawołała radośnie głowa z zielonych płomieni, jednocześnie nie pozwalając brunetowi na dokończenie mówionego zdania.

Chłopcy spojrzeli po sobie upominająco; Draco miał stać w rogu pokoju tak jak dotychczas i zachować ciszę, a Harry delikatnie podpytać Weasleya, czy przypadkiem nie puścił pary z ust.

Rozmowa między uczniami Godryka toczyła się swoim zwykłym, normalnym torem, lecz po kilku minutach pośpieszające sapnięcie z kąta zmusiła Pottera, byle tylko przeszedł do meritum.

— Ron, może wspominałeś jeszcze komuś, że ja i Malfoy nie uczęszczamy już do Hogwartu? — zainteresował się brunet, niedbale zerkając na sufit.

— Przy świątecznym stole mama zapytała, czy ty i Lupin przyjedziecie do Nory następnego dnia. Wyjaśniłem, dlaczego nie. — Wzruszył ramionami. — Nie chcę nic mówić, ale pewnie Ślizgoni są donosicielami Skeeter — dodał po chwili półszeptem, przepraszająco patrząc na Hermionę.

W tym czasie Draco nie szczędził w swojej głowie barwnych epitetów, określających Weasleya i jego infantylnych uprzedzeń.

— Ręczę za Pansy — skwitowała szatynka, robiąc poważną minę.

— Charlie też przyjechał? — zagaił ponownie Harry.

— Czwartkowym rankiem. — Ron ziewnął, zasłaniając usta. — Percy szczególne wyczekiwał jego przybycia, a ostatecznie i tak wyjechał jako pierwszy. Wzywały go obowiązki. — Pokręcił bezradnie głową.

— Wiedziałem — syknął nieoczekiwanie blondyn. — Percy Weasley, czyli kanalia, zdolna do sprzedania własnej matki, byleby zapunktować u kogoś z Ministerstwa — rzucił mimochodem, nie przejmując się obelgami Gryfonów.

Porównania do Lucjusza, a także nazywanie hipokrytą nie robiły na Malfoyu większego wrażenia. Nauczył się odporności, ale siłą rzeczy nawet najlepsza ulegała niekiedy pogorszeniu. Blondyn od lat doskonalił umiejętność opanowania i maskowania ekspresji, nawet w przypadku skazy mniejszej lub większej na wytworzonej przez siebie ochronnej tarczy. Luna od czasu do czasu pytała, czemu to robił, gdyż co to za życie? Ukrywane emocje i chowanie się pod bezpieczną otoczką nie wyjdzie na dobre. Draco wręcz nie tolerował tego typu przemówień. Faktycznie, mniej więcej zgadzał się z przyjaciółką, ale nie chciał się zmieniać, chociaż nie chodziło o diametralną przemiany; nikt nie byłby przygotowany na wersję Ślizgona, witającego radośnie każdego przechodnia. Krukonka po prostu zawsze pragnęła nauczyć Malfoya otwartości, jaką sama się cechowała, lecz z marnym skutkiem, ponieważ ten zawsze pozostawał nieugięty w indywidualnych przekonaniach.

Syndrom zwątpienia | Drarry ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz