Draco Malfoy po prostu nie znosił walentynek i wbrew pozorom nie było to spowodowane obojętnością lub niechęcią ze strony płci pięknej. Wręcz przeciwnie. Już jako pierwszoroczniak otrzymywał masę czekoladowych serduszek, których przezornie nigdy nie jadł z obawy na zbyt wysokie stężenie eliksiru miłosnego. Nie ma co ukrywać, iż najbardziej schlebiały mu, a właściwie jego wygórowanemu ego liściki adorujące całą osobę Malfoya. Można by godzinami studiować poematy adoratorek, poczynając od wychwalania nienagannego stylu, wysublimowanej wiedzy, aż po arystokratyczne rysy twarzy i dyskretne pytania o wartość skrytki w Banku Gringotta. Radość nie trwała zbyt długo, ponieważ już na trzecim roku blondynowi doskwierało znudzenie ckliwą korespondencją w krwistoczerwonych kopertach i krasnoludami przebranymi za Kupidynów, nieudolnie wyśpiewującymi romantyczne wyznania gburowatymi głosami. Bo w końcu ile można czytać o zapierającym dech w piersiach blasku platynowej fryzury?
Następnego roku Draco nawet nie trudził się z otwieraniem stosu listów, które czekały na niego skoro świt w Pokoju Wspólnym. Ostatecznie część z satysfakcją spalił za pomocą Incendio, a pozostałe oddał do przeczytania Pansy i Blaise'owi. Przynajmniej oni będą mieli jakąś rozrywkę.
Zamierzał odpuścić sobie śniadanie i iść od razu pod klasę transmutacji. Przepych girland składających się wyłącznie z serc, pluszowych misiów i wazonów z różami, zasłaniających jedzenie na stołach w Wielkiej Sali wzbudzał w chłopaku tylko uczucie mdłości. Niedorzeczne, żeby tak ekscytować się zwykłym dniem.
I gdy miał już wychodzić z dormitorium, zatrzymał go trzask, zmaterializowanego w komnacie skrzata domowego.
— Draco Malfoy, sir. — Skrzat skłonił się tak nisko, że prawie dotknął czołem podłogi. — Przesyłka dla pana — zaskrzeczał, podnosząc jak najwyżej kościste ramiona z kopertą w dłoni.
W pierwszej sekundzie chciał zganić stworzenie za zakłócanie spokoju, ale dostrzegając mimochodem wzór skrzydlatych kluczy na białym papierze, przyjął list, odprawiając skrzata lekceważącym machnięciem ręki.
Ślizgona zaintrygował brak odpychających, sentymentalnych symboli na papierze, a kiedy przeczytał notkę zawartą w środku: "Po prostu Cię uwielbiam." humor nieco mu się poprawił. Cztery zwykłe, nienachalne słowa, niosące jednocześnie duży przekaz. Co prawda proste, wręcz mechaniczne litery wyglądały, jakby ich autor na siłę próbował zmienić swój charakter pisma, lecz to nie miało żadnego znaczenia. Dzięki cichej wielbicielce nastolatek był w stanie pomyśleć, iż ten dzień nie musi być tak beznadziejny, jak na początku zakładał. Pełen nowej energii oddał dwóm gorylom, otrzymane czekoladki. Niech i oni mają coś od życia, ale jeśli odczują jakiekolwiek objawy zatrucia nimi, Draco umywa ręce. Przecież nie ponosił za nich odpowiedzialności.
Wkraczając do Salonu, rzucił wszystkim obecnym gromiące spojrzenie. Większa część nawet go nie zauważyła, zbyt zajęta otwieraniem walentynkowych podarunków. Jego uwagę od razu zwróciła Pansy Parkinson, z szokiem wymalowanym na ustach po przeczytaniu jakiejś informacji z "Proroka Codziennego".
Hogwartczyk darzył sympatią czarnowłosą, ale jej gadatliwość momentami stawała się zbyt uciążliwa. Poza tym, w mniemaniu Dracona, dziewczyna miała dziwne zapędy; potrafiła tak po prostu przyjaźnić się nawet ze szlamami.
— Zobacz! — Pansy przysunęła gazetę pod sam czubek nosa przyjaciela. — Fatalne Jędze nie zagrają na Pokątnej, bo wiolonczela Mertona Gravesa została skradziona! Okropieństwo! — zawołała niemal ze łzami w oczach.
— Okropieństwo — powtórzył sztywno, oddalając od siebie brukowiec na odległość sprzyjającą czytaniu.
Tak jak fakt okradzionego wiolonczelisty w ogóle nie wzruszył Malfoya, tak po zobaczeniu ruchomego zdjęcia na sąsiedniej stronie w jego tęczówkach niespodziewanie zagościły ogniki wściekłości. Rzucił ostentacyjnie "Proroka" na najbliższy stolik, by mocniej zacisnąć pięść na pasku szkolnej torby i po prostu wyjść. To niestety nie zatrzymało czarno-białej fotografii, na której Hermiona Granger przytulała Harry'ego Pottera.
CZYTASZ
Syndrom zwątpienia | Drarry ✓
FanficCzymże byłoby ich życie bez bójek, mających zatuszować skrupulatnie maskowaną prawdę? Myśleli, że utraconego nie sposób odzyskać, a nierealnego urzeczywistnić. Całe szczęście potęga magii funduje przeróżne niespodzianki. Tak samo, jak wścibski duch...