Kiedy Riddle w końcu odzyskał własnego ciało, bez konieczności wegetowania na tyle czyjejś głowy, nie zrobił niczego budzącego strach; żadnych napadów na mugoli, żadnych spustoszeń na ulicach, czy chociażby Mrocznego Znaku na niebie. Nic dziwnego, że niemal nikt nie uwierzył w słowa tylko czternastoletniego chłopca, mówiącego o powrocie Sami−Wiecie−Kogo. Od wielu lat nie występowały żadne oznaki rzekomego powrotu Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Odszedł w zapomnienie, a Śmierciożercy odbywali należyty wyrok w Azkabanie. Świadkowie rzeczywistego odrodzenia, co prawda byli, ale nietrudno się domyślić, że po prostu nie wypowiadali się na ten temat, a jedynie przytakiwali tym, którzy twierdzili, iż z powodu ogromnego szoku wyobraźnia Harry'ego płata mu figle. Żeby całkowicie zamieść sprawę pod dywan, odpowiedzialność za śmierć Diggory'ego zrzucono na grasujące w labiryncie magiczne stworzenia, mające utrudnić zawodnikom zdobycie Pucharu Turnieju Trójmagicznego. W pewnym momencie chłopak sam nie wiedział, co myśleć. Ministerstwo Magii zarzucało mu perfidne kłamstwo, sianie niepotrzebnej paniki i proponowało prześmiewcze propozycje zadbania o zdrowie psychiczne.
Korneliusz Knot notorycznie lekceważył słowa Pottera. Podobnie jak Voldemort stwarzał wokół siebie aurę kompetencji i wypracowanej do perfekcji umiejętności w zarządzaniu magicznym Londynem. Nikt z Ministerstwa nie zdawał sobie sprawy, że wielu sprzymierzeńców czarnoksiężnika wciąż żyło spokojnie w swoich rezydencjach na obrzeżach miasta. Zresztą, nawet zwykli przechodnie na ulicy Pokątnej bądź Śmiertelnego Nokturnu nie zwrócili uwagi na jakże niepozorną postać samego Lorda Voldemorta.
Bo przecież dzieci czasem się gubią.
* * *
Dopiero co nastał ranek, a pozostała część dnia już zapowiadała się fatalnie. Wszystko leciało chłopcu z rąk, co w rezultacie poskutkowało nieuniknionym zbiciem prawego szkiełka w okularach. Dodatkowo Ogryzek zaczarował łazienkowe lustro; odbijało obraz do góry nogami. Nawet aloes spokojnie egzystujący na parapecie, w niewyjaśnionych okolicznościach stracił większość swoich łodyg, co więcej niektóre wyglądały, jakby ktoś perfidnie je połamał. W całym tym paśmie pesymizmu, jakie zaserwował Harry'emu przekorny los, pozostawał nieugięty i zawzięcie trzymał się optymistycznej kropelki w morzu niepowodzeń, bowiem wczorajszego wieczoru wreszcie odnalazł znaczenie symboliki orła.
Zwierzę kojarzono między innymi z czterema esencjami świata, odnowieniem, nieśmiertelnością, geniuszem oraz zwycięstwem. Jako że stworzenie pojawiało się w niemalże każdym koszmarze, nieodłącznie związanym z Voldemortem, wspomniane zwycięstwo mogło dotyczyć akurat jego, jednak Harry wolał przypisywać je Jasnej Stronie. Nie lubił zbędnego wymyślania czarnych scenariuszy, które niczego nie zmienią. Remus często mówił, że ciąg wydarzeń zależy od nastawienia człowieka.
Jeżeli o Lupina chodziło, to jego wychowanek z lekkim żalem uświadomił sobie, iż ostatnim razem rozmawiali podczas wizyty mężczyzny w Hogwarcie. Co prawda podczas normalnej edukacji w Szkocji widzieli się jedynie w święta oraz rzecz jasna w wakacje, ale bądź co bądź to nie ten fakt niepokoił, jednocześnie irytując Pottera. Od dobrych dwóch tygodni Hermiona i Ron nie odezwali się do niego ani słowem.
Naprawdę tak trudno wrzucić im proszek Fiuu do kominka, mówiąc miejsce docelowe, czy przypadkiem zapomnieli o moim istnieniu?, pomyślał z wyrzutem brunet, niedbale przeczesując włosy przed wyjściem.
Choć przez większość deszczowego dnia nie wydarzyło się nic zatrważającego, no może pomijając, iż Harry czystym przypadkiem uniknął sałatki jarzynowej na twarzy, którą szykował dla niego poltergeist, to w czasie kolacji coś podpowiadało mu mieć oko na Malfoya. I gdy myślał, że znowu miał objawy jakiejś irracjonalnej obsesji, którą na pewno skrytykowałaby Hermiona, wówczas blondyn pośpiesznie opuścił jadalnię z dziwnym grymasem bólu na twarzy.
CZYTASZ
Syndrom zwątpienia | Drarry ✓
FanficCzymże byłoby ich życie bez bójek, mających zatuszować skrupulatnie maskowaną prawdę? Myśleli, że utraconego nie sposób odzyskać, a nierealnego urzeczywistnić. Całe szczęście potęga magii funduje przeróżne niespodzianki. Tak samo, jak wścibski duch...