Gwałtownie usiadłam na łóżku, szybko oddychając. Znowu ten sam koszmar. Tylko tym razem mgła była o wiele ciemniejsza.
— To był tylko sen — powiedziała Anabelle, podając mi kielich z wodą.
— Dzięki — mruknęłam, biorąc łyk.
— Masz zamiar wstać...? — spytała i odsłoniła kotary, wpuszczając światło słoneczne do środka. — Wasza wysokość — dodała po chwili.
— Tak, chyba tak.
Wstałam i ruszyłam do szafy, ale w połowie drogi się zatrzymałam, a przed moimi oczami pojawił się dziwny obraz. Czarna mgła, taka jak z mojego snu, przedostawała się między uliczkami miasta, którego nie znałam. Nagle tak jakby wpłynęła w kobietę, a wizja się urwała, pozostawiając po sobie chłód.
Kielich wyślizgnął mi się z dłoni. Przez chwile mój mózg nie zarejestrował, co się stało i stałam tak na środku, nie będąc w stanie się poruszyć.
— Jestem wszędzie i jednocześnie nigdzie... — To było jak syk, który przeszył całą moją czaszkę.
— Wasza wysokość? Wszystko dobrze? — zapytała Anabelle, a bariera chłodu zniknęła.
— Tak, po prostu... za szybko wstałam — skłamałam.
Rudowłosa kiwnęła głową i pomogła mi ubrać suknię. Potem ruszyłam do sali tronowej, w której podobno znajdował się mój brat. Zmarszczyłam brwi, gdy zobaczyłam, że w sali była dość spora grupa mężczyzn. Kiedy przechodziłam, każdy z nich kiwał mi głową, więc robiłam tak samo. Usiadłam na moim tronie, a wtedy mój brat wstał.
— Miło, że do nas dołączyłaś siostro — zwrócił się do mnie, a ja uśmiechnęłam się niezręcznie. — Pragnę ci przedstawić kandydatów, którzy będą się starać o twoją rękę.
Zaczęłam kiwać głową z szerokim uśmiechem, gdy nagle dotarło do mnie, co właśnie powiedział.
— Co? — wyrwał mi się. — Żartujesz sobie, tak?
Zaczęłam się rozglądać dookoła, żeby zobaczyć wielki napis "to tylko żart". Nie było go nigdzie. Uniosłam brwi wysoko do góry. Co to miało znaczyć? Czy go coś opętało?
Z grupki ludzi ubranych w żółte stroje, wyszedł potężnie zbudowany chłopak o blond włosach. Przyjrzałam mu się uważnie, a potem spojrzałam na Kaspiana wzrokiem, który mówił "jeżeli to jest na poważnie, to Narnia w dość krótkim czasie zostanie z tylko jednym władcą". Nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
— Nie mam zamiaru się żenić! — wyszeptałam do niego, tak że i tak wszyscy słyszeli. Zabójcza akustyka sali tronowej.
— Nie zdecydowałaś się na żadną odpowiedź listowną, więc proszę, pozwól, że nieco ci ułatwię to zadanie. — Potem dodał głośniej: — Pozwól, że ci przedstawię...
Dalej nie słuchałam. Zaprezentował mi każdego z trzech głównych kandydatów, ale bądźmy szczerzy; interesowało mnie to tak jak błoto na podeszwie buta. Kocham mojego brata, ale to jest jeden z najgorszych niespodzianek, jaka kiedykolwiek mnie spotkała. Oj, chyba będziemy musieli sobie nieco porozmawiać.
— Zmierzą się oni w turnieju, a zwycięzca pojmie cię za żonę — kontynuował, a ja kiwałam ironicznie głową. — Możesz wybrać konkurencje — zakończył, a wszyscy obecni spojrzeli na mnie.
— Każdą? — spytałam, nieco się ożywiając.
Mój brat skinął głową.
— Każdą — potwierdził.
— Więc niech będzie strzelanie z łuku!
Wszyscy podnieśli okrzyki zachęty. Kaspian wiedział, że to wybiorę i uśmiechnął się z ulgą, że nie stawiałam oporu. A ja również się uśmiechnęłam. Miałam iście genialny plan. Och, oni wszyscy jeszcze nie wiedzieli jak niezapomniany turniej to będzie.
W całym zamieszaniu, które powstało przez pospieszne szykowania do turnieju, odnalazłam Victorię i przekazałam jej mój plan. Po kilkunastu minutach wszystko było gotowe i zarówno przybyli goście jak i niektórzy mieszczanie przyglądali się trójce mężczyzn, którzy usiłowali założyć strzałę na cięciwę.
Zaśmiałam się pod nosem. Może nic nie będę musiała robić. Sami się załatwią.
Odszukałam wzrokiem Victorii i kiwnęłam głową w jej stronę w niemym zapytaniu. Również skineła, potwierdzając. Świetnie, idealnie!
Na wprost tarczy stanął najpierw blondyn w żółtym stroju. Wycelował i trafił w trawę przed tarczą. Zaśmiałam się mało dyskretnie, a Kaspian widocznie chciał mnie skarcić, ale sam ledwo co ukrywał swój uśmieszek.
Następny był dość niski i mizerny rudy chłopak, ubrany na czerwono. Wycelował i, owszem, trafił w tarcze, ale poza wyznaczone koło. Ostatni wystąpił brunet, którego kolorem rozpoznawczym był niebieski.
— Możemy, chociaż jemu oszczędzić tego wstydu? — spytałam.
— Dobrze wiesz, że nie — odparł Kaspian.
Brunet poprawił włosy, a wiele dziewczyn z wioski westchnęło. Sama musiałam przyznać, że coś w nim było, ale kiedy spojrzał na mnie i mrugnął jednym okiem, cały czar prysł. Był zbyt pewny wygranej. Kaspian patrzył przed siebie, nie zwracając na mnie większej uwagi. Wymknęłam się po cichu za namiot, gdzie stała Vicki, trzymając w dłoniach mój łuk oraz kołczan wypełniony strzałami. Czarną pelerynę zarzuciła mi na ramiona, a ja dodatkowo naciągnęłam kaptur na głowę. Wtopiłam się w tłum.
Nagle rozległy się okrzyki. Brunet trafił prościutko w sam środek tarczy. Kaspian w naszym namiocie zdążył już zauważyć, że gdzieś zniknęłam i rozmawiał już na ten temat z Thomasem. Miałam tylko chwilę, zanim ktoś mnie rozpozna i zniweczy mój plan.
Wystąpiłam przed tłum. Pojawiło się wiele szeptów, ale w jednej chwili ucichły, kiedy odrzuciłam kaptur, który przysłaniał moja twarz. Kilka osób wciągnęło powietrze ze świstem.
— Zwę się Adrianna Druga! Jestem królową Narnii! — krzyknęłam uroczyście. — I będę się ubiegać o prawo do własnej ręki!
Nałożyłam pierwszą strzałę na cięciwę i wycelowałam w stronę pierwszej tarczy. Trafienie do koła z odległości dwudziestu metrów nie było trudnym zadaniem. Szkoliłam się przez wiele lat i nigdy tak bardzo nie byłam wdzięczna moim umiejętnością. Z druga tarcza rozprawiłam się równie szybko. Ale ostatnia nieco mnie martwiła. Brunet trafił strzałą w sam środek, więc żeby nie zrobić sobie wstydu, musiałam się postarać, by moja strzała przebiła tę jego. Skupiłam się i odetchnęłam głęboko. Miałam tylko jedną szansę, którą musiałam wykorzystać.
Nie mogłam chybić, to by mnie kompletnie pogrążyło. Z tą myślą, wypuściłam strzałę. Przecięła powietrze, a ta chwila wydała mi się okropnie długa. W końcu dosięgnęła strzały bruneta, rozdzielając ją na dwie części.
Przez chwilę wpatrywałam się w to z zapartym tchem. Zrobiłam to. Udało się!
Uniosłam wzrok i zobaczyłam postać na skraju polany.
— Kol? — wyszeptałam, ale postać już zniknęła.
Otrząsnęłam się z jego widma i spojrzałam po zebranych. Miałam głowę wysoko uniesioną do góry i uśmiechałam się zwycięsko. W końcu spojrzałam na Kaspiana.
— Ktoś jeszcze chciałby spróbować?! — krzyknęłam, głównie kierując te słowa do niego. Nie czekałam jednak na niczyją odpowiedź, tylko ruszyłam do lasu, by nieco uspokoić emocje.
~
Rozdział inspirowany (no dobra, trochę zerżnięty) z Meridy Walecznej. Pozdrawiam ludzi, którzy byli na tym, gdy wchodziło do kin.
![](https://img.wattpad.com/cover/168587853-288-k501171.jpg)
CZYTASZ
Opowieści z Narnii. Czarna Mgła | ✔
Fanfiction[Druga część] [korekta tylko do 7 rozdziału] Szykowało się coś ogromnego. Coś o wiele bardziej niebezpiecznego niż Gerard. To coś mogło być zagładą nas wszystkich. Nie wiedzieliśmy jak z tym walczyć, ale musieliśmy się postarać, zrobić wszystko, co...