Otworzyłam powoli oczy i zauważyłam, że jestem w jakimś ciemnym, drewnianym pomieszczeniu. Przez chwilę się zastanawiałam, gdzie jestem, ale nie byłam w stanie sobie niczego przypomnieć. Chciałam zejść z hamaka, na którym leżałam i spróbować czegoś się dowiedzieć, ale spadłam z niego. Zaczęłam przeklinać moją nieporadność, ostrożnie siadając, żeby nie narobić więcej hałasu.
- Przeklinanie nie przystoi królowej - usłyszałam za sobą i się odwróciłam. W słabym świetle latarni dostrzegłam Kola siedzącego za drewnianym biurkiem przy jakiś papierach. Sięgnął po puchar, który również się tam znajdował i upił z niego łyk.
- Co to? - spytałam, powoli się podnosząc.
- Woda - odparł, nawet na mnie nie zerkając.
Przewróciłam oczami i zbliżyłam się do biurka.
- Osobiście potrzebuję czegoś mocniejszego - szepnęłam i otworzyłam jedną z szuflad biurka. Na jej dnie była butelka na widok, której się uśmiechnęłam. - Poza tym chodziło mi bardziej o te papiery.
Przysiadłam na krawędzi biurka i przyjrzałam się papierom, które okazały się mapą. Otworzyłam wino i upiłam z niego spory łyk, a potem wskazałam na wyspę położoną najbliżej lądu.
- Galma będzie następnym miejscem, do którego będziemy musieli się udać - wyjaśniłam, zeskakując z biurka. Stanęłam na wprost Kola, a wino odłożyłam na bok.
- Najpierw musimy przybić do brzegów Terebintii - stwierdził chłopak.
- Ale załoga może być przygotowana już do kolejnego celu - odparłam, uśmiechając się i patrząc mu w oczy, bo w końcu podniósł wzrok znad mapy. W świetle lampki jego jasnobrązowe tęczówki przyjęły wręcz nienaturalny odcień, ale to nie zmieniało faktu, że mogłam wpatrywać się tak godzinami.
Ktoś mi kiedyś powiedział, żeby zakochiwać się w oczach. Nie w wyglądzie, nie w charakterze, w oczach. Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego ktoś miałby się zakochać w oczach, aż sama się nie zakochałam. Teraz rozumiem. Patrząc w oczy tej jednej osoby, wie się, że ona jest tą jedną jedyną miłością.
Zdałam sobie sprawę, że to Kol był pierwszą osobą, w której się zakochałam. I kiedy patrzyłam w jego oczy, mogłam z łatwością powiedzieć, że nie mogłabym się zakochać w żadnych innych oczach.
Dalej się wpatrywałam w jego tęczówki, a fakt, że jesteśmy coraz bliżej siebie, powoli do mnie docierał. Gdy dzieliło nas od siebie zaledwie kilka centymetrów, pragnienie, żeby go pocałować, było cholernie bolesne. Szczególnie że z jakiegoś powodu nie mogłam tego zrobić. Odsunęłam się powoli, spuszczając wzrok i niszcząc tę piękną chwilę.
- Potem będzie Siedem Wysp, a na końcu Samotne Wyspy - powiedziałam, a potem szybko wyszłam z pomieszczenia, zahaczając o butelkę, a dźwięk tłuczącego się szkła towarzyszył mi w przekraczaniu progu.
Była noc i większość załogi najwyraźniej spała, podczas gdy ja ruszyłam na rufę, by pobyć trochę w samotności. Nie było mi to jednak pisane, ponieważ Evelyn miała podobne plany. Siedziała skulona, obejmując ramionami kolana. Usiadłam koło niej, wpatrując się w drewnianą barierkę. Statek był tak zbudowany, że między mostkiem a rufą była metrowa przerwa i nikt na pokładzie nie mógł nas dostrzec. Evie spróbowała dyskretnie otrzeć policzki od łez, a gdy to zrobiła, spojrzała na mnie i spytała:
- Co tu robisz? - Głos jej się załamał, a ja wiedziałam, że bardzo mało brakowało, by znowu się rozpłakała.
- To, co ty - odparłam i objęłam ją ramieniem, a ona się rozpłakała, wtulając się we mnie. Przymknęłam oczy, a spod zaciśniętych powiek wydostały się łzy, których nawet nie powstrzymywałam. Po prostu coś się we mnie złamało i nie mogłam tego powstrzymać. Więc siedziałyśmy tak we dwie, przytulając się do siebie i płacząc. Pierwszy raz pomyślałam o tym, że nie dam sobie rady. Że nie będę w stanie wszystkich uratować. Że stracę wszystko i wszystkich.
-Też się boisz? - spytała Evie, przestając szlochać i tylko łzy dalej jej spływały po policzkach.
- Jak każdy - odparłam, zgodnie z prawdą.
Uniosła się i spojrzała na mnie z pewnej odległości.
- Wiesz, o co mi chodzi. To wszystko, co się dzieje. - Zatoczyła ręką małe koło. - To nie Narnia, w której się wychowałyśmy.
Uśmiechnęłam się smutno, wiedząc, że ma rację. Teraz wszystko wydawało się w odcieniach szarości, a kiedyś Narnia była taka pełna kolorów i życia.
- Pokonamy Czarną Mgłę i wszystko wróci do normalności - stwierdziłam, właściwie sama w to nie wierząc.
Pokręciła głową.
- Już nic nie będzie takie samo.
Wstała i odeszła, a ja nawet się nie poruszyłam. Miałam już wszystkiego dość. Również wstałam i podeszłam do drewnianej barierki i się o nią oparłam. Wpatrywałam się przez chwilę w niebo usłane gwiazdami, próbując się uspokoić. Odetchnęłam głęboko kilka razy i otarłam łzy z policzków. Zamrugałam jeszcze parę razy, a potem się odwróciłam, żeby znaleźć sobie coś innego do roboty.
- Jak długo tu stoisz? - spytałam Kola, który opierał się nonszalancko o mostek i przyglądał mi się z zaciekawieniem.
- Nie długo - odparł, wzruszając ramionami.
Dobrze. Wyminęłam go, ale nie zdążyłam iść dalej, ponieważ Kol pociągnął mnie za rękę i zanim się zorientowałam - pocałował.
~
Ogłoszenia parafialne:
1. KORIANNA TO OTP
2. Opisy wysp będą inne niż w książkach, ponieważ jeszcze ich nie przeczytałam.
3. Zróbmy karty postaci i shipów! bO cZeMu NiE?

CZYTASZ
Opowieści z Narnii. Czarna Mgła | ✔
Hayran Kurgu[Druga część] [korekta tylko do 7 rozdziału] Szykowało się coś ogromnego. Coś o wiele bardziej niebezpiecznego niż Gerard. To coś mogło być zagładą nas wszystkich. Nie wiedzieliśmy jak z tym walczyć, ale musieliśmy się postarać, zrobić wszystko, co...