Osiemnasta Strzała 🏹

164 11 0
                                    

Wcześniej mi się opublikowało przed przypadek, przepraszam.

- Oczywiście, że odpłyniemy - odpowiedziałam, patrząc na dziewczynę uważnie. - Ale pod jednym warunkiem. Płyniesz z nami.

- Nie mogę - odparła od razu, kręcąc głową.

- Dlaczego? - spytała Evie.

- Jeżeli opuszczę wyspę, to na zawsze zostanę tylko kamiennym posągiem - wyjaśniła, spoglądając na nią. Odetchnęła głęboko i potem powiedziała: - Chodźcie, znam skrót.

Ruszyliśmy za nią na środek biblioteki, gdzie znajdował się brązowy dywan. Dziewczyna go uniosła, odsłaniając klapę w podłodze. Sabrina sięgnęła po świecznik i zeszła jako pierwsza na dół. Prowadziła nas przez podziemne korytarze, które były wąskie i wydawało mi się, ze w każdej chwili mogą się zawalić i zakopać nas żywcem. Zaczęłam głębiej oddychać i zaczęłam się bać, że może zabraknąć dla nas powietrza, a po ostatnich wydarzeniach, wiedziałam, że nie chciałabym umrzeć z braku powietrza.

- Jeszcze kawałek - stwierdziła w pewnym momencie blondynka i w tym samym czasie płomienie świeczek zatańczyły pod wpływem świeżego powietrza, które napłynęło do korytarza. Po chwili go opuściliśmy, gwałtownie zakręciło mi się w głowie i lekko się zachwiałam. Byłam już cała mokra od deszczu, a ból głowy w niczym mi nie pomagał.

- Chodźmy dalej - powiedziałam i ruszyłam w kierunku statku, który ledwo dojrzałam przez deszcz.

- Jesteś pewna, że wszystko w porządku? - spytała Evie, a w jej głosie było słychać zmartwienie.

- Mówiłam już, że tak - odpowiedziałam trochę za ostro. - Nic mi nie jest, okej?

Ruszyłam jak najbardziej do przodu, żeby jak najszybciej dostać się do statku. Byłam po prostu zmęczona, a przynajmniej tak sobie wmawiałam. Gdy znaleźliśmy się przy statku, poprosiłam Evie i Feliksa, by powiedzieli reszcie, aby się przyszykowali. Widząc moje zmęczenie, postanowili się nie kłócić ze mną i to dało mi czas na namówienie Sabriny, by ruszyła z nami.

- Nie mogę - powtórzyła. - Nie chcę być posągiem na zawsze.

-Zmierzamy do Samotnych Wysp, więc może uda nam się zdać tę klątwę. Jeżeli w ogóle jakaś jest - dodałam już trochę ciszej.

- Ale...

- Jeżeli nie spróbujesz, możesz utknąć tu na zawsze. A jeżeli to cię nie zachęci to może wiadomość, że Kaspian również tu jest, coś zmieni.

Nawet przez deszcz mogłam dostrzec, jak jej policzki nabierają różowej barwy.

- Dlaczego miałoby to coś zmienić.

Uśmiechnęłam się.

- Ty mi powiedz.

Odwróciłam się i weszłam na statek, gdy nagle Sabrina zawołała, żebym poczekała. Spojrzałam w jej stronę i zobaczyłam, że również wchodzi na statek. Uśmiechnęłam się pod nosem, wiedząc, że odniosłam małe zwycięstwo.

- Ale to nie przez to, że wspomniałaś o Kaspianie.

- Jak uważasz - odparłam.

Zaprowadziłam ją do kajuty, którą zajmowałam razem z Evie i Vicki oraz Kimberly. Wskazałam jej mój hamak i powiedziałam, żeby trochę odpoczęła, a sama ruszyłam na poszukiwanie jakiegoś wolnego koca. Kiedy już go znalazłam, zwróciłam do kajuty, po drodze spotykając Kola. Na jego widok serce mi na moment zmarło, ale zaraz się opanowałam.

- Nie będę z tobą rozmawiać - powiedziałam, gdy zamierzał otworzyć buzię.

Gdy weszłam do środka, zauważyłam, że już wszystkie dziewczyny spały. Uśmiechnęłam się smutno i rozłożyłam sobie koc w rogu pomieszczenia. Ułożyłam się wygodniej i starałam się zasnąć. Przyszło mi to bardzo szybko, ale za to w środku nocy, obudziłam się zlana potem. Było mi jednocześnie gorąco i zimno. Chciało mi się strasznie pić. Na zmianę kichałam i kaszlałam. Nie chciałam obudzić dziewczyn, więc wyszłam na pokład. Trzymając się barierek, ruszyłam na rufę, gdzie upadłam na podłogę i skuliłam się w kulkę. Przetarłam ręką czoło, które było całe spocone i okropnie ciepłe.

Byłam... chora?

Nie, to było niemożliwe. Nigdy nie chorowałam. Nigdy.

Oparłam się o drewno, a dreszcze wstrząsnęły moim ciałem. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek czuła się tak okropnie. Do moich uszu dotarł odgłos kroków, które wydawały mi się o wiele głośniejsze niż powinny. Uniosłam głowę do góry, by zobaczyć kto to.

- Idź sobie - powiedziałam, zauważając Kola. Mój głos był tak słaby, że chciałam przewrócić oczami, ale nie miałam tyle siły.

- Nie wyglądasz najlepiej - stwierdził.

- Po czym wnioskujesz? - spytałam, a oczy zaczęły mi się powoli zamykać.

- Ej, ej nie zasypiaj.

Poczułam jego chłodną dłoń na policzku, ale ostatkami sił uniosłam swoją rękę i ja odepchnęłam.

- Po prostu stąd idź - wyszeptałam.

- Jesteś chora...

- Nie powinno cię to interesować - przerwałam mu.

- Niby dlaczego?

- Ponieważ jesteś zaręczony z Kimberly - wyrzuciłam z siebie. Kilka razy już się zastanawiałam jak mu powiedzieć o tym, że wiem. Nie spodziewałam się, że to wydarzy się w takich okolicznościach. W te słowa chciałam włożyć całą nienawiść cały ból i żal, których chciałam się pozbyć.

Kol wyglądał na zaskoczonego. Najwyraźniej nie spodziewał się takiego zdania w tym momencie i szczerze, było nas dwóch.

- Nie interesuje mnie to - powiedział w końcu. - Jesteś poważnie chora i nie pozwolę ci tu zostać.

Podniósł mnie do góry, a ja oparła się o jego klatkę, zamykając oczy, wycięczona tą krótką rozmową.

~

Chciałam ten rozdział dodać wczoraj, ale przypomniałam sobie, że muszę brwi poprawić xd

Opowieści z Narnii. Czarna Mgła | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz