Dwudziesta Druga Strzała 🏹

144 13 2
                                    

Razem z Kaspianem obserwowaliśmy pokład oraz otoczenie, które było oświetlane przez światło księżyca. Gdy zaczęło świtać, większość się obudziła i zjedliśmy śniadanie, które składało się z dwóch kromek suchego chleba i dżemu. Mieliśmy jeszcze trochę zapasów tego typu, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że nie będzie nam, to starczyło w nieskończoność. Wszyscy byliśmy już zmęczeni tą historią z Czarną Mgłą, a moim jedynym pragnieniem było wyspanie się w swoim łóżku w pałacu. Jednak to nie był jeszcze koniec i dobrze o tym wiedziałam. Przed nami zostało znalezienie ostatniej strzały, która musieliśmy zdobyć za wszelką cenę, inaczej wszystko, co zrobiliśmy przedtem, nie miałoby już znaczenia.

- Nie uważacie, że jest trochę zbyt spokojnie? - spytała Evie w pewnym momencie, a ja przeniosłam na nią spojrzenie. Siedziałyśmy z dziewczynami na pokładzie, podczas gdy chłopacy pakowali najpotrzebniejsze rzeczy, które mogłyby nam się przydać na wyspach.

- Nareszcie - odparła Victoria. - W końcu w miarę bezpiecznie mogę iść spać.

- Lepiej tego nie zapeszyć - wtrąca Sabrina. - Nie wiemy, co nas czeka na Samotnych Wyspach...

- Tak samo nie wiedzieliśmy, co czeka nas na Siedmiu Wyspach i jak widać, nic nam nie jest - dodaje szorstko Kimberly. - Nawet wręcz przeciwnie. Słyszałyście same, że do brzegu jest już niedaleko, więc przestańcie dramatyzować.

Westchnęłam, przeczuwając, że zaraz może zacząć się poważna kłótnia, której nie miałam zamiaru słuchać, a nawet jako najstarsza powinnam zrobić coś, żeby się nie zaczęła. Ja jednak nic nie zrobiłam i tylko oparłam się wygodniej o burtę, zakładając ręce na piersi, czekając na rozwój wydarzeń.

- Oh, przepraszam bardzo! - Sabrina prawie krzyknęła. - Wybacz, że przejmuję się tym, żeby nie umrzeć.

- Gdyby coś chciało nas zabić, już dawno bylibyśmy martwi.

- To nie oznacza, że możemy całkowicie zignorować zagrożenie - dołączyła Evie, stając po stronie Sabriny.

- Kto tu powiedział o ignorowaniu - wtrąciła się również Vicki. - Tak ciężko choć przez chwilę myśleć optymistycznie? Że wszystko nam się uda?

Sabrina spojrzała na nią zirytowana, jakby miała do czynienia z czterolatkiem, który nie potrafi zrozumieć, że jest późna godzina i musi iść już spać. Westchnęła, a potem zaczęła mówić rzeczowo:

- Lepiej być przygotowanym na najgorsze, niż później się zawieść.

Kimberly również westchnęła, a gdy przewróciła oczami, nagle mnie zauważyła i zwróciła w moim kierunku.

- A ty? Po której stronie jesteś?

Wstałam powoli, a potem otrzepałam się z różnych paprochów.

-Oczywiście po swojej - odparłam. - A jak tak dalej pójdzie, to nie zostanie po nas nic - stwierdziłam i wskazałam na niebo, które kilka minut wcześniej było idealnie czyste, a teraz przysłaniało je wiele ciemnych chmur. Widocznie zapowiadało się na deszcz, a ja po ostatnich wydarzeniach, nie miałam zamiaru znowu leżeć i chorować. Nie, gdy byliśmy tak blisko celu, więc postanowiłam się schować.

- Panowie, wygląda na to, że zbiera się na deszcz - poinformowałam ich i zauważyłam, że na środku pomieszczenia leżała sterta worków. - Miejmy nadzieję, że poszukiwania nie zajmą nam zbyt wiele czasu.

Nagle statek się zatrząsł, a siła zwaliła mnie z nóg. Podniosłam się, prawie znowu tracąc równowagę i wybiegłam na pokład, zobaczyć co się stało z dziewczynami. Na zewnątrz pogoda gwałtownie się pogorszyła i teraz szalała okropna burza. Deszcz padał naprawdę mocno, ograniczając widoczność, a odgłos piorunów oraz krzyki załogi były wprost ogłuszające. Mimo to starałam się przekrzyczeć to wszystko.

- Evie! - Brak odpowiedzi. - Sabrina! - Również nic.

Postąpiłam kilka kroków do przodu, ledwo co utrzymując się na nogach. Widziałam zarysy postaci, które mocowały pospiesznie luźne ładunki. Fale oceanu wdzierały się powoli na pokład i mieszały się razem z deszczem. W tle było słychać pioruny, a błyskawice od czasu do czasu rozświetlały to, co się działo na statku. Nagle jeden z piorunów uderzył w maszt, który złamał się na pół i zaczął opadać w moją stroną, a ja, zamiast się odsunąć, po prostu się na to gapiłam. Ocuciło mnie dopiero gwałtowne szarpnięcie i w ostatniej chwili usunęłam się z drogi drewna, które zniknęło między falami. 

- Życie ci niemiłe?! - krzyknęła Evie, odrzucając mokre loki ze swojej twarzy. W drugiej ręce trzymała torbę, którą po chwili mi podała. - Lepiej, żeby była przy tobie.

- Skały! - usłyszałyśmy krzyk i spojrzałyśmy w kierunku, z którego pochodził. A w następnej chwili znalazłam się pod wodą, wśród desek rozpadającego się statku.

Opowieści z Narnii. Czarna Mgła | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz