- Na pewno dobrze się czujesz? - spytał Felix, gdy na moment oparłam się o futrynę.
- Oczywiście - odprłam szybko i weszłam w głąb domu. Naprzeciwko wejścia znajdowały się schody, które rozwidlały się i prowadziły do oby dwóch skrzydeł domu. Po prawej i lewej stronie były drzwi, które prowadziły do innych pomieszczeń na parterze.
- Sprawdzę piętro - oznajmiła Evie, a ja kiwnęłam głową.
- Ja pójdę w prawo, a Felix w lewo - odpowiedziałam i ruszyliśmy w wybranym kierunku.
Pokoje, które mijałam, były ogromne i w jednym spokojnie wyspałoby się trzydzieści osób. Ciężko było sobie wyobrazić mieszkanie tu samemu. W prawie każdym pomieszczeniu były wielkie okna i drzwi prowadzące do kolejnych pokoi. Rzecz, która najbardziej rzuciła mi się w oczy to brak kurzu i ogólny porządek, jakby dalej ktoś o to dbał. Czułam się obserwowana, bo skoro ja widziałam wszystko przez okna, to wszystko widziało mnie. Nie dostrzegłam jednak żadnego ruchu, a oprócz zieleni i nieba na dworze były kamienne posągi. Az miałam ciarki, patrząc na nie. W pewnym momencie dotarłam do końca prawego skrzydła, które było zakończone szklaną altaną, która wychodziła na labirynt. Przyjrzałam się mu i dostrzegłam, że na środku znajdowała się fontanna z rzeźbą, która trzymała coś w ręce uniesionej do góry. Mogłam się założyć, że to była Czarna Strzała.
Otworzyłam szklane drzwi i ruszyłam po schodach do labiryntu. Gdy się w nim znalazłam, zauważyłam, że żywopłot jest o wiele wyższy ode mnie i jest tam mroczniej. Posunęłam się o kilka kroków i od razu droga się rozwidlała. Skręciłam w prawą odnogę, tylko po to, by się po chwili dowiedzieć, że nie odchodzą od niej inne drogi. Zawróciłam się i ruszyłam prosto, a następnie skręciłam w prawo, ale to również okazała się błędna droga. Błądziłam tak jeszcze długo i zaczynałam się powoli irytować, gdy nie znajdowałam kolejnego przejścia. Udało mi się nawet trafić do drugiego wyjścia, a potem musiałam się zawrócić i dalej szukać drogi do środka. Nie spodziewałam się, że łażenie po labiryncie może zajmować tyle czasu. Chmury nade mną się zbierały, przysłaniając całe niebo i zapowiadając deszcz.
W końcu się wkurzyła i zaczęłam skręcać w losowe drogi i to okazało się dobrym pomysłem, bo udało mi się trafić do centrum labiryntu. Z bliska dostrzegłam, że to nie była sama rzeźba, ale fontanna, która była całkowicie wyschnięta. Kamienna dziewczyna trzymała strzałę w górze, zadowolona z tego, że ją zdobyła. Przedmiot jako jedyny nie był z kamienia. Przyjrzałam się dokładniej twarzy, na której odzwierciedlono wszystkie szczegóły, tak, że wydała mi się znajoma. Po chwili uświadomiłam sobie, że wszystko w tej figurze jest znajome i z przerażeniem stwierdziłam, że wiem kto to. Sabrina - dziewczyna, która była moją przyjaciółką i pomogła mi wiele razy pół roku temu. Nie rozumiałam, jak tu się znalazła, bo ostatnio jak ją widziałam, to nigdzie się nie wybierała. A na pewno nie na opuszczoną wyspę.
Niebo zagrzmiało, a moment później deszcz zaczął spływać na ziemię. Gdy krople dotknęły ręki dziewczyny, ta zaczęła nabierać kolorów i po chwili na postumencie stała żywa Sabrina, dalej ściskająca w ręce strzałę. Spojrzała na mnie, a ja byłam tak zaszokowana tym, że nie byłam w stanie nic zrobić. Sabrina zeskoczyła z postumentu, a jej jasne włosy podskoczyły do góry. Przytuliła mnie, a gdy się odsunęła, ja dalej nie ogarniałam za bardzo, co się stało. Patrzyłam na Sabrinę ze zmarszczonymi brwiami, a deszcz się wzmógł.
- Co tu się właśnie stało? - spytałam w końcu.
- Magia Samotnych Wysp wymknęła się nieco spod kontroli - stwierdziła jak gdyby nigdy nic. Następnie wyciągnęła strzałę w moją stronę. - Myślę, że przyda ci się.
Sięgnęłam po nią ostrożnie, a potem zawinęłam w jedwabną ścierkę i wsadziłam do reszty.
- Jeszcze tylko dwie - westchnęłam.
- Jesteś tu sama? - spytała, gdy razem zaczęłyśmy zmierzać do wyjścia. Blondynka dobrze znała drogę i poszło nam to o wiele szybciej.
Pokręciłam głową, a ona nagle się zatrzymała.
- To źle? - spytałam.
- Koszmarnie - odparła i rzuciła się biegiem do pałacyku. Ruszyłam za nią i biegłyśmy całe mokre przez dom, a ja zauważyłam, że posągi, które wcześniej widziałam przez okna, zniknęły. Usłyszałyśmy krzyk, który należał do Evie i Sabrina przyspieszyła swój bieg.
- Stójcie! - krzyknęła Sabrina, gdy obie wpadłyśmy do pomieszczenia, które wyglądało na bibliotekę. - To przyjaciele.
Trzy centaury, dwa minotaury oraz dwa fauny odsunęli się od Evelyn i Feliksa i schowali broń, która wcześniej była wyciągnięta w ich kierunku.
- Zawiadomcie resztę, by nikomu nie zrobili krzywdy.
Jeden z minotarurów kiwnął głową i opuścili pomieszczenie, pozostawiając naszą czwórkę samych.
- Powinniście wrócić do reszty i odpłynąć jak najszybciej - powiedziała Sabrina. - Inaczej jutro rano zmienicie się w kamień jak każdy kto zostaje na tej wyspie.
CZYTASZ
Opowieści z Narnii. Czarna Mgła | ✔
Fiksi Penggemar[Druga część] [korekta tylko do 7 rozdziału] Szykowało się coś ogromnego. Coś o wiele bardziej niebezpiecznego niż Gerard. To coś mogło być zagładą nas wszystkich. Nie wiedzieliśmy jak z tym walczyć, ale musieliśmy się postarać, zrobić wszystko, co...