Nie pamiętałam powrotu na zamek. Wszystko mi się zatarło. Cała podróż, która zapewne trwała kilka dni, po prostu wyparowała z moich wspomnień. Wiedziałam tylko tyle, że wróciliśmy na statku - nie mam pojęcia, skąd się wziął ani co tam robił. Po prostu był i nas uratował. Wiedziałam również, że Czarną Mgła została pokonana i ludzie świętowali. Ostatnią rzeczą, którą wiedziałam, było to, że posiadaliśmy legendarne Kielichy Życia. W ostatnich miesiącach jednak przekonaliśmy się, że w Narnii niektóre legendy mają w sobie więcej niż ziarno prawdy.
Historia Kielichów opowiadała o dwóch królewskich braciach, którzy wyruszyli na wojnę. Obaj zostali w niej ciężko ranni, a ich ojciec, żeby uratować potomków, odszukał sposób, by choć jeden z nich przeżył. Tym sposobem były Kielichy Życia. Ich działanie było proste - życie za życie. Do oby dwóch wlewało się tę samą ciecz, a potem poszkodowani musieli wypić aż do dna. Ten, który był bliżej śmierci, przyjął śmiertelne rany brata, a drugi wyzdrowiał. Morałem było kochanie drugiej osoby bardziej niż swoje życie.
- Zaraz wracam - usłyszałam stłumiony głos, gdy zaczęła mi powoli powracać świadomość. Po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwi, a ja ostrożnie otworzyłam oczy. Wszystko było zamazane, a mną wstrząsnął silny kaszel. Chwilę trwało, zanim się uspokoiłam, a gdy to nastąpiło, dostrzegłam postać niedaleko mojego łóżka.
- Anabelle? - spytałam słabo i ponownie się rozkaszlałam.
Po chwili wzrok mi się bardziej wyostrzył i przekonałam się, że to nie była Anabelle, lecz Kimberly. Dziewczyna uśmiechnęła się, dostrzegając, że jednak ją poznałam. Zbliżyła się do szafki przy łóżku i sięgnęła po coś znajdującego się na niej. Dokładniej, po Kielich Życia. Odetchnęłam głęboko i obserwując dokładnie, co robi. Uśmiechnęła się i spojrzała na mnie, przekrzywiając głowę w jedną stronę.
- Biedna królowa Adrianna. - Postąpiła krok w moim kierunku, trzymając kielich w dłoni. Patrzyła mi prosto w oczy, nawet gdy go odwróciła, a płyn wylał się na podłogę i zaczął wsiąkać powoli w dywan. Upuściła również naczynie, które z brzęknięciem się odbiło od podłogi, przeszywając hałasem moją głowę. - Próbowała dosięgnąć kielich, w którym było jedyne lekarstwo na jej chorobę, jednak niefortunnie nie udało jej się i lekarstwo się rozlało. Niestety nie mogłam nic zrobić i patrzyłam, jak jej czarne oczy przygasają, a po chwili zamykają się już na zawsze. Cudowna historia, nieprawdaż?
Uniosła jedną brew do góry. Zaczęłam ponownie mocno kaszleć, prawie się dusząc.
- Dlaczego? - wykrztusiłam.
Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się jeszcze szerzej niż poprzednio.
- Dla władzy, oczywiście. Nie ważne jak silny eliksir miłosny bym posiadała, nie pozwoliłabyś, by Kaspian mnie poślubił. Więc muszę cię jakoś wyeliminować. Nie wiedziałam, że wciągniesz w to również Kola, ale w sumie wyszło mi to na dobre. Bardziej interesował cię on niż własny brat, chociaż w sumie nie dziwie ci się.
- Co?
- Dalej nic nie rozumiesz? Zawiodłaś mnie. - Pokręciła głowa z politowaniem. - Ale skoro i tak umierasz, to mogę ci powiedzieć całą historię. Wszystko było zaplanowane, skarbie. Jednak twój powrót nieco skomplikował kilka spraw.
Zaczęła chodzić w kółko po pokoju, a mi było ciężko utrzymać na niej wzrok. Byłam już po prostu wykończona tym wszystkim.
- Z racji tego, że Kol był księciem, to była dla mnie idealna okazja, żeby zostać następną królową. Według Gerarda byłam najlepszym wyborem dla jego syna, a Kol nie protestował. Jednak pojawiłaś się ty, akurat w momencie, kiedy ja zniknęłam z królestwa na pewien czas. Wróciłam na bal, pamiętasz? Przez twoich "przyjaciół" prawie zginęłam, ale udało mi się uciec do lasu i kierowałam się cały czas na zachód. Nie powróciłam na zamek, ale miałam tam swojego szpiega. Victoria była bardzo cennym źródłem informacji.
- Victoria -powtórzyłam, nie mogąc uwierzyć, że moja przyjaciółka z dzieciństwa mogłaby mnie zdradzić.
- Tak, ona. Kiedy przekazała mi, że Gerard przegrał, a ty i twój brat zostaliście władcami Narnii, myślałam, że moje wszystkie plany zostały przekreślone. Jednak Kaspian dalej nie miał swojej królowej, dostrzegłam w tym swoją ostatnią szansę. Ale najpierw musiałam cię usunąć z drogi. Nie mogłam pozwolić na to, byś kolejny raz pokrzyżowała moje plany. Nie mogłam cię bezpośrednio skrzywdzić, więc zaczęłam przeszukiwać księgi. I tak znalazłam legendę o Czarnej Mgle. Reszta była tylko grą, a teraz nastąpi jej koniec.
Zatrzymała się przed moim łóżkiem i uśmiechnęła się upiornie.
- Wygrałam. Ja zawsze wygrywam. Teraz czas spotkać się z matką - powiedziała, a powieki zaczęły mi ciążyć. Nie miałam siły się temu opierać. Nie mogłam wiecznie unikać śmierci, mój wieczny sen rozpoczął się właśnie w tamtej chwili. Nicość pochłonęła mnie bez żadnego ostrzeżenia. A ja tak cholernie nie byłam na to gotowa.
KONIEC

CZYTASZ
Opowieści z Narnii. Czarna Mgła | ✔
Fiksi Penggemar[Druga część] [korekta tylko do 7 rozdziału] Szykowało się coś ogromnego. Coś o wiele bardziej niebezpiecznego niż Gerard. To coś mogło być zagładą nas wszystkich. Nie wiedzieliśmy jak z tym walczyć, ale musieliśmy się postarać, zrobić wszystko, co...