Dziewiąta Strzała 🏹

212 11 4
                                    

To był zły pomysł. Cholernie zły. A uświadomiłam to sobie dopiero wtedy, gdy musieliśmy spierdzielać z doliny, w której chciałam się zatrzymać.

W jednej chwili z cieni wyłoniło się kilkanaście ludzi przemienionych przez Czarną Mgłę. Nie mogliśmy bezpośrednio z nimi walczyć; byliśmy za bardzo wyczerpani, więc najlepszym wyjściem była ucieczka. Rozkazałam reszcie uciekać, a sama próbowałam zdobyć dla nich kilka cennych sekund, ale w końcu ja też musiałam się wycofać. Latia szybko rzuciła się przed siebie, perfekcyjnie omijając drzewa i inne przeszkody na drodze. Sięgnęłam po łuk i na oślep wystrzeliłam jedną ze strzał w kierunku tych stworów, a Latia ani na moment nie zwolniła. Słońce zaczęło powoli wschodzić i wszystko wokół mnie się uspokoiło. Zatrzymałam Latię i zaczęłam się rozglądać dookoła. Nie było słychać absolutnie niczego; żadnego szmeru czy innego odgłosu. Oprócz końskiego tupotu. Sięgnęłam po łuk, gotowa w każdej chwili do strzału. Nagle spomiędzy drzew wyłoniła się dobrze mi znana sylwetka, trzymająca się za jedno ramię. 

Zeskoczyłam z Latii i szybko podeszłam do bruneta, który zdawał się już ledwo trzymać w siodle. Pomogłam mu zejść i oparłam o drzewo, a potem ruszyłam po wodę. Gdy wróciłam, Kol miał przymknięte oczy, a po jego czole spływał pot.

- Jesteś idiotą - stwierdziłam, upijając łyk. 

- To nie ja zgrywałem bohatera - wyszeptał, a ja ledwo to usłyszałam.

- Ale jak ja zgrywam bohatera, to nie odnoszę żadnych poważnych obrażeń.

- Mówi dziewczyna, która ostatnim razem prawie umarła.

- Dwa razy - poprawiłam i potem resztę wody wylałam na jego ramię, a on syknął z bólu. Jego rana wyglądał podobnie jak ta moja na przedramieniu, tylko że jego skóra nie miała tak mocno szarego odcieniu. Oderwałam fragment rękawa z mojej koszuli i obwiązałam nim jego ramię.

Potem wstałam i odsunęłam się od niego. Wyjęłam mapę z jednej torby i dokładnie się jej przyjrzałam, rozkładając ją na ziemi. Według moich obliczeń prawie połowę górskiej drogi mieliśmy za sobą, a do zatoki powinniśmy dotrzeć za dwa góra trzy dni, cały czas kierując się na północ. Miałam nadzieję, że Evie domyśli się, by jechać dalej, a nie na przykład zawrócić i mnie szukać.

Westchnęłam i przejechałam dłonią po moich blond włosach, które były rozwalone we wszystkie strony. Kiedy pasma znowu opadły na moją twarz, postanowiłam poprawić całą fryzurę. Ściągnęłam gumkę  z mojego warkocza i w końcu podniosłam wzrok znad mapy. Moje spojrzenie skrzyżowało się z tym Kola, który najwyraźniej mi się przyglądał. 

- Co? - spytałam, zaplatając ponownie warkocz. Brunet przekręcił głowę w bok, jakby chciał mi się przyjrzeć mi pod innym kątem.  

- Twoje oczy - zaczął. - Zawsze miały szary kolor?

Zmarszczyłam brwi.

- Nie mam szarych oczu - stwierdziłam, kręcąc głową. - Musi ci się wydawać. Pewnie zadrapanie wywołuje u każdego inne objawy.

Przybliżyłam się do niego i przyłożyłam rękę do jego czoła, by sprawdzić czy ma gorączkę. Wszystko jednak wydawało się w porządku. Wstałam i podeszłam do Latii, a potem zaczęłam przeszukiwać torbę w celu znalezienia lustra. Znajdowało się na samym dole i trochę czasu mi to zajęło, a kiedy zobaczyłam swoje oczy w odbiciu, o mało nie upuściłam przedmiotu. Moje ciemnobrązowe oczy były jasnoszare. I to nie zależało od padania promieni słonecznych. One się po prostu zmieniły.

W odbiciu za sobą zobaczyłam Kola i od razu się odwróciłam w jego stronę. Staliśmy blisko siebie i już miałam na niego nakrzyczeć, że nie powinien wstawać, gdy nagle lewe przedramię zaczęło mnie piec, jakby ktoś przykładał do niego rozgrzany metal. Szybko rozwinęłam materiał, który zakrywał ranę, a na moich oczach poszarzała skóra zaczęła jakby się rozrastać, tak że cała wewnętrzna część przedramienia miała szary kolor.

Przełknęłam ślinę i starałam się zdusić w sobie chęć krzyczenia, ale nie byłam w stanie ukryć tego, jak bardzo przerażona byłam. Z powrotem owinęłam rękę tkaniną, starając się jak najbardziej zasłonić szarą skórę, co mi w miarę wyszło. 

- Powinniśmy ruszać - stwierdziłam, spuszczając wzrok na swoje palce. Chwilę potem poczułam, jak Kol podnosi moją twarz tak, żebym spojrzała na niego.

- Wszystko będzie dobrze - stwierdził, uśmiechając się, a ja bardzo chciałam mu wierzyć.

- Nie będzie - odparłam i odwróciłam się. Schowałam lusterko, jeszcze raz zerkając na odbicie moich tęczówek, a potem wsiadłam na Latię, by ruszyć na północ i czując, jak skóra na całym moim ciele szarzeje coraz bardziej i bardziej.

~

Nie było rozdziału przez jakiś miesiąc, ale mam na to bardzo dobre wytłumaczenie. Mianowicie: jestem bardzo leniwą osobą, a wena zrobiła sobie jakieś przedwczesne wakacje.

Opowieści z Narnii. Czarna Mgła | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz