(Opublikowane ok. 2019 roku - nie pamiętam dokładnie, watt oczywiście nie wyświetla czasu pierwotnej wersji, a to kiedy była aktualizacja) :')
Notka autorki z 2023: Co do sposobu mowy postaci Abdula - tak, źle zrobiłam pisząc jego dialogi w ten sposób, ale byłam wtedy przekonana że tak powinno być, że dobrze oddam jego zły angielski. Przepraszam :')
===
Trzask!
Głuchy huk rozniósł się w jednym z domów w mieście Walberswick. Dochodziła czwarta nad ranem. Odgłos przypominał trzaśnięcie drzwiami o ścianę, ktoś za mocno je pchnął, jakby niechcący. Kolejny dźwięk. Dźwięk zamknięcia drzwi, tym razem z zachowaniem należnej ostrożności, by nie obudzić domowników. Brzęk kluczy. Cisza.
Drobna dziewczyna o długich, sięgających pasa rudych włosach rozejrzała się niepewnie po ciemnym przedpokoju, na moment zastygła w bezruchu. Dom był bardzo mały, o hałas nie trudno. Wcześniej wspomniany przedpokój był zaledwie malutkim odcinkiem, obok którego po prawej stronie znajdowała się niewielka kuchnia. Po lewej był mały korytarz osłonięty kotarą z koralików, za którą znajdowały się drzwi do trzech pomieszczeń: salonu, łazienki, oraz jej pokoju.
Młoda kobieta westchnęła, miała szczerą nadzieję, że nikt nic nie słyszał. W końcu zdecydowała się podeprzeć o ścianę, by odłożyć torebkę, zdjąć czarne, sięgające za kolano botki i zamienić je na kapcie. Ustawiła je równo w wyszczerbionej szafce, po czym z powrotem chwyciła za torebkę, by jak najszybciej skierować się do swojego pokoju. Nie zapalała światła ani nie odwieszała skórzanej kurtki. Nie chciała ściągać niepotrzebnej uwagi, przez co nie zauważyła stojących nieopodal pustych butelek po piwie. Rozległ się kolejny, niewygodny o tej porze odgłos. Nastolatka zaklęła pod nosem, po czym chwyciła się sekretarzyka, na którym stała kolejna butelka, tym razem w połowie pełna. Ponowny przypadkowy ruch, powtórny, irytujący dźwięk, tym razem w połączeniu z rozlanym, wygazowanym już płynem.
- Jasna...- Syknęła dziewczyna, nie dokończywszy zdania. Górna lampa w przedpokoju nagle się zapaliła, oświetlając zarówno hol jak i kuchnię. Dziewczyna odruchowo zakryła lazurowe oczy przed światłem.
- Co, szlajać się poszła, a? – Usłyszała znajomy, pogardliwy ton głosu. Od razu odsunęła dłoń od twarzy, by spojrzeć na właściciela tego bezczelnego pytania. Był to rudowłosy, dobiegający czterdziestki mężczyzna. Mętny wzrok oraz krwiste rumieńce zdradzały niedawne spożywanie przez niego alkoholu. Przez chwile mierzył dziewczynę kpiącym spojrzeniem, po czym skierował je na sekretarzyk, oraz podłogę. Skory do kpin i złośliwych żartów nastrój faceta natychmiast przerodził się w złość – I co zrobiłaś, gówniaro jebana?! Kto to teraz będzie sprzątał?! Bo na pewno nie ja!
- Ja też nie. – Odrzekła twardo adresatka pytania i już miała kierować się w swoją stronę, gdy poczuła mocny uścisk na swoim ramieniu.
– A gdzie niby idziesz z tą kurtką?! Wieszaka nie mamy?! – Krzyknął agresor, po czym nagle się zablokował, popatrzył w dal, jakby o czymś myślał. Niespodziewanie jego oblicze złagodniało, a usta na powrót wykrzywiły się w kpiarskim uśmieszku – A zresztą... Skoro jesteś ubrana, to pójdziesz na stację benzynową. Osiemnastkę skończyłaś, czas na nowe obowiązki. Będziesz kupować mi piwo, zaczynasz od zaraz.
- Chyba żartujesz! – Obruszyła się nastolatka, po czym szarpnęła się, chcąc rozluźnić uścisk. Bezskutecznie – Tato, puść mnie! Nie rób jaj!
- Mówię całkowicie poważnie – Oświadczył rudowłosy, w szarych, zamglonych oczach przez sekundę można było dostrzec iskierkę narastającego gniewu – Idziesz po piwo. Teraz.
CZYTASZ
✝︎ Eter ✝︎
Fanfiction"Mail nie żyje. Zmarł pod koniec kwietnia, dwa tysiące ósmego roku (...)" Wychowywany w zaburzonej rodzinie, malutki Mail niczego bardziej nie pragnie od bycia kochanym. Na skutek tragicznych wydarzeń, trafia do sierocińca Wammy's House na obrzeżac...