W spokoju kończyłam jedzenie owsianki, gdy nagle obok mnie dosiadły się moje zaspane współlokatorki.
Daphne miała w ręku szczotkę, którą rozczesywała potargane blond włosy. Pansy beznamiętnie przeżywała tosta z serem, a Milicenta jak gdyby nigdy nic zaczęła wesoło gawędzić z Goylem.
- Nie obudziłaś nas - trafnie zauważyła blondynka, po doprowadzeniu się do stanu używalności.
- Wstałam o 6... Nie chciałam was budzić tak wcześnie - wzruszyłam ramionami i wstałam od stołu.
- Do zobaczenia na Zaklęciach - pomachałam im i ruszyłam w stronę wyjścia.
Przy drzwiach spotkałam Draco, z którym udałam się pod salę do jednego z moich ulubionych przedmiotów.
- Wiesz już jakie zajęcia weźmiesz na 3 roku? - spytałam, oglądając mury zamku.
- Wiem, których na pewno nie wezmę - odpowiedział.
Przyzwyczaiłam się już do kpiny w głosie mojego towarzysza.- O jakich mówisz? - zapytałam zainteresowana, pierwszy raz podczas rozmowy odwróciłam głowę w jego stronę, ale on patrzył prosto.
- Wróżbiarstwo i Numerologia są podobno okropne - westchnął Draco, splatając dłonie za plecami.
Nagle poczułam nieodpartą chęć dokuczenia komuś.
- Usiądźmy na chwilę - zaproponowałam, dając mu znak co chce zrobić.
Longbottom szedł przed siebie z wielkim kaktusem w ręku. Wyciągnęłam przed siebie nogę, a on po chwili się o nią potknął i wylądował na ziemi.
Draco wybuchł śmiechem, a ja się do niego przyłączyłam. Choć teraz nie widziałam w tym nic śmiesznego, przecież lubiłam Neville'a...
Co ja najlepszego wyprawiam?!
Po chwili wstaliśmy i udaliśmy się pod salę do Zaklęć.
Stojąc pod salą, podszedł do nas Marcus Flint.
- Wy dwoje, jutro na stadionie - nakazał i odszedł.
Dokładnie dwa dni temu zostałam przyjęta do drużyny, mimo że nawet nie było eliminacji.
Wszystko zaczęło się od tego, jak wpadłam na Malfoya...
- Kate, musimy pogadać - podszedł do mnie Dracon.
- O co chodzi? - zapytałam patrząc na niego dziwnie.
- Jesteśmy w drużynie Slytherinu - oznajmił spokojnie. - Ty jesteś nową ścigającą, a szukającym - pochwalił się, dumnie wypinając pierś.
- Chwila... Przecież nie było eliminacji - coś mi tu nie pasowało. Oczywiście się cieszyłam, ale to było dziwne.
Draco patrzył na mnie jak na idiotkę.
- Mój ojciec kupił miotły całej drużynie i chciał za to żebyśmy w niej byli - oznajmił spokojnie z nutką podekscytowania w głosie.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- To... Dobrze. Będę musiała podziękować twojemu ojcu - powiedziałam, zakładając kosmyk rudych włosów za ucho.
No to tak mniej - więcej...
Zza myślenia wyrwał mnie dzwonek na lekcję. Po chwili klasę otworzył profesor Flitwick, a wszyscy "spragnieni wiedzy" uczniowie weszli do sali.
•••
Wracałam z ostatniej dziś lekcji jednym z wielu korytarzy w Lochach. Nagle znów usłyszałam ten mrożący krew w żyłach szept.
- Zabiję... Chcę krwi...!
Od razu poczułam mocny ból głowy. Podparłam się natychmiast ściany, żeby nie upaść.
Po minucie przybiegła do mnie Pansy z przerażeniem wymalowanym na twarzy.
- Kate! Musisz to zobaczyć! Szybko! - krzyczała przerażona.
Wbiegłyśmy do dormitorium gdzie była reszta dziewczyn.
To co tam było przerosło moje najśmielsze wyobrażenia. Cały pokój był rozwalony, wszystko na ziemi.Pobiegłam do łóżka sprawdzić czy jest dziennik.
Nie ma go, ktoś go wziął! Nie tylko nie to!
- Dziewczyny, macie wszystko?- zapytałam zrozpaczona. Wszystkie polowały zgodnie głowami.
- A ty?- spytała Daphne. Spojrzałam na nią smutno i opadłam bezsilnie na łóżko.
- Zginął mój dziennik, znaczy nie mój, tylko... ohh - byłam tak wściekła i zrozpaczona zarazem.
Nikt nie wiedział o nim, nikt... GINNY WIEDZIAŁA!
Teraz przypomniałam sobie, że powiedziałam młodszej siostrze jak mnie przyłapała w domu, kiedy pisałam z Tomem.
- Jaki dziennik? - spytała Pansy zainteresowana.
Opowiedziałam im całą historię o tym jak go dostałam na balu, jak znim pisałam, jak siostra mnie przyłapała i musiałam jej powiedzieć.
- To wszystko? Nic jeszcze dziwnego się nie działo?- upewniła się Daphne, nie rozumiejąc powagi sytuacji.
- Tak... chwila, było jeszcze coś ważnego! - na myśl przyszedł mi głos żądny krwi.
- Kiedy był atak na tą głupią kotkę, ja... Słyszałam coś - wyszeptałam, ukrywając twarz w dłoniach.
- Tak. Pamiętam to! - krzyknęła Pansy. - Powiedz nam co słyszałaś - zachęciła.
- Straszny głos... Mówił, że chce krwi - wyszeptałam, a na mojej twarzy malowało się przerażenie.
Moje współlokatorki również wyglądały na przestraszone.
- Kiedy ostatnio go słyszałaś? - zapytała Milicenta, która jako pierwsza otrząsnęła się z szoku.
- Chwilę przed tym jak Pansy przybiegła po mnie - mruknęłam.
Pobladłam, gdy doszedł do mnie sens wypowiedzianych słów.
- Czyli był atak! - oznajmiła przerażona Daphne.
Dziewczyny wybiegły, a Pansy ciągnęła mnie za rękę. Czułam się źle, wręcz okropnie. Ból głowy powrócił ze zdwojoną siłą.
- Jesteśmy bardzo blisko - szepnęłam prawie niesłyszalnie.
Przeszłyśmy jeszcze przez jeden zakręt i zobaczyłyśmy to. Ciało puchona leżało na ziemi, a nad nim unosił się Bezgłowy Nick - duch Gryffindoru. Najbardziej przeraził mnie widok Harry'ego, który stał przy chłopaku równie przerażony,
co my.Pansy wrzasnęła i pobladła momentalnie. Milicenta pobiegła po pomoc, a Daphne w ogóle się nie ruszyła.
Po około pięciu minutach przybiegła Mcgonagall wraz z Bulstrode.
Bała się, jak każdy.
Zaraz potem przybiegli jeszcze jacyś nauczyciele których nie kojarzyłam i zabrali puchona do skrzydła szpitalnego.
Mcgonagall zebrała zeznania od wszystkich i poszła z Potterem do dyrektora, a my wróciłyśmy do lochów.Dziewczyny zostały w Pokoju Wspólnym i opowiedziały reszcie ślizgonów z roku o zaistniałym zdarzeniu.
Ja od razu położyłam się do łóżka i natychmiast zasnęłam.
CZYTASZ
Love in Hogwart || Kate Weasley
FanfictionNIE BĘDZIE KONTYNUOWANE Kate Weasley wiedzie "normalne" życie, a przynajmniej dla niej. Kochająca rodzina, dom i kilku znajomych z sąsiedztwa - to wszystko co było jej potrzebne do życia. W końcu nadchodzi dzień wyjazdu do Hogwartu, a tam świat Kate...