• 13 •

267 17 1
                                    

Siedziałam na trybunach, wyczekując meczu. Szczerze mówiąc to rozgrywki Gryffindoru i Hufflepufu miałam w głębokim poważaniu, ale przynajmniej nie było lekcji Historii Magii.

Wreszcie rozległ się dźwięk, ogłaszający wejście drużyn na boisko. Niestety wleciała jedynie pani Hooch z magicznym megafonem.

- Drodzy uczniowie! Nastał kolejny atak i jesteśmy zmuszeni do zawieszenia rozgrywek quiditcha do odwołania! - zakomunikowała i opuściła boisko.

Z trybun rozległy się zewsząd okrzyki sprzeciwu. Ja oczywiście przyłączyłam się do protestujących.

Ciekawe kto tym razem...

Snape zakomunikował przez mikrofon komentatora, że mamy „zjeżdżać na lekcje" - chyba tak to ujął.

Ja postanowiłam zaczekać, aż wszyscy się wyniosą i spokojnie wyjść.

W końcu stadion był pusty, wiec ja również ruszyłam do zejścia z trybun.

- Ej! Zaczekaj! - zawołał ktoś za moimi plecami.

Szybko poznałam tego zidiociałego puchona.

- Czego ty właściwie ode mnie chcesz?! - warknęłam zirytowana.

Nie czekając na odpowiedź, ruszyłam w stronę zamku. Chłopak szybko mnie dogonił.

- Powiesz jak masz na imię? - zapytał.

- Chyba śnisz! Nie wyraziłam się jasno, że nie chce z tobą gadać?! - krzyknęłam wściekła.

Chłopak irytował mnie najbardziej w całym Hogwarcie.

- Proszę powiedz mi! - krzyczał za mną.

Wtedy mnie olśniło.

- Pansy Parkinson - wymyśliłam na poczekaniu i zwolniłam tempa.

Zabawnie będzie udawać. Dopiero teraz przypomniała mi się sytuacja sprzed tygodnia, kiedy Pansy rozczulała się nad nim i ciągle trajkotała o tym jak "bardzo jest przystojny". Ale potem wykręcała się, że to puchon, że za "stary", że pewnie ma dziewczynę... I tego typu rzeczy.
Więc teraz zrobimy jej małego psikusa.

- Ja mam na imię Cedric - przedstawił się po raz kolejny.

- Och, to wspaniale, ale musimy już kończyć. Mam lekcje - zachichotałam sztucznie słodko.

Tak mam lekcje, ale nie mam zamiaru na nie iść!

- No więc Pansy... Chciałabyś może gdzieś razem wyjść? Na przykład na Wieżę Astronomiczną? - zapytał rumieniąc się.

To było nawet urocze, ale... Fuj!

Szybko założyłam na twarz "maskę" rozanielonej nastolatki, zakochanej na zabój w tym irytującym puchonie.

- Och oczywiście! Podrzuć mi tylko sową, o której i kiedy! - ucieszyłam się trochę nie naturalnie. Na moje szczęście on był tak zauroczony mną, że nawet nie zauważył tego, jak sztucznie się zachowywałam.

Chłopak chodził za mną uradowany i wciąż powtarzał tylko „Och, Pansy... Moja kochana Pansy!".

- Tylko podpisz się inicjałami proszę... Strasznie nie chce, żeby mi dokuczali w domu... Bo się z tobą umówiłam... - poprosiłam udając smutek w głosie, co nie było dla mnie problemem.

- Och jasne! Nie ma sprawy - zaśmiał się i poklepał mnie po ramieniu, a ja uśmiechnęłam się słodziutko.

- Ja już muszę lecieć! Do zobaczenia! - pomachałam mu i pobiegłam szybko do zamku.

Love in Hogwart || Kate WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz