• 18 •

393 25 3
                                    

Usiadłam przy stole Slytherinu wraz z Pansy i Daphne. Czekałam cierpliwie, aż wszyscy nowi uczniowie zajmą miejsca przy stołach przydzielonych domów. Gdy tak obserwowałam, jak stara tiara wykrzykuje nazwy domów, przypomniał mi się mój przydział. Byłam taka zestresowana, że nie trafiłam tam gdzie reszta rodzeństwa. Zawiedziony wzrok Rona dotąd prześladuje mnie w koszmarach.

- Kate, słuchasz mnie? - z zamyślenia wyrwał mnie głos znajomej brunetki, która siedziała obok mnie.

- Wybacz, zamyśliłam się - wymamrotałam, na co Pansy pokręciła głową z dezaprobatą.

- Mówiłyśmy o tym, że w tym roku doszło do nas 6 osób. Dwie dziewczyny i czterech chłopców - podsumowała Daphne, zanim jeszcze Pansy zdążyła się na mnie wyżyć za nie słuchanie ich arcy ważnej rozmowy.

- To... Całkiem dobrze, chyba - szepnęłam, znów pogrążając się w myślach.

Rozmyślałam dalej na temat mojego przydziału, gdy dyrektor Dumbledore podszedł do mównicy, zwracając na siebie uwagę obecnych w sali uczniów. Mówił o zmianach w kadrze nauczycielskiej. Teraz Obrony Przed Czarną Magią miał uczyć Remus Lupin. Miałam przynajmniej nadzieję, że nie okaże się kolejnym poplecznikiem Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać - już jednego takiego mieliśmy. Nie nauczył nas praktycznie nic.
Potem Dumbledore obwieścił, że Rubeus Hagrid - nasz gajowy - został przyjęty na posadę profesora od Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami, co Draco skwitował pogardliwymi komentarzami na jego temat. Ja osobiście nie miałam do nowego nauczyciela żadnych pretensji. Był zabawny i nie raz słyszałam, jak z pasją opowiadał o magicznych zwierzętach.
Następnie dyrektor przeszedł do bardziej interesującego tematu.

- W tym roku w naszej szkole gościć będą dementorzy - obwieścił Dumbledore, co spotkało się z jawną krytyką zebranych w sali uczniów.
- Mi również nie jest to na rękę, ale taki był wymóg ze strony Ministra Magii. Oczywiście wszystko jest dla waszego bezpieczeństwa.

Dyrektor rozejrzał się uważnie po wszystkich. Niektórzy - szczególnie z Gryffindoru - wciąż jeszcze protestowali, ale pod miażdżącym spojrzeniem starca umilkli.

- Dlatego radzę wam nie narażać się dementorom. Nie nabiorą się oni na żadne przebieranki - podsumował jeszcze dyrektor. - Teraz możecie jeść! - oznajmił i odszedł z powrotem do stołu dla nauczycieli.

Na wszystkich stołach pojawiły się parujące półmiski, wyglądające bardzo apetycznie. Kiedy chciałam już wsiąść się do jedzenia pokaźnych rozmiarów udka z kurczaka, Pansy dźgnęła mnie palcem w brzuch, co trochę zabolało.

- Będziesz gruba, Weasley. Zjedz mniejsze - wytknęła mi Parkinson, wskazując ręką na przynajmniej dwa razy mniejsze udko od tego, które sobie wybrałam.

Nie odpowiedziałam nic. Widziałam jedynie kątem oka triumfalny uśmiech przyjaciółki, gdy brałam wybrany przez nią posiłek.

Już wtedy dostrzegłam, jak bardzo okropny będzie ten rok szkolny. Dementorzy w Hogwarcie, Pansy bawi się w mojego dietetyka, moje przyjaciółki zmieniły się diametralnie i na dodatek dostałam jawny przekaz, że nie mogę już przyjaźnić się z Milicentą. Gorzej być nie mogło.

- Malfoy, Weasley, za dwa tygodnie trening - obwieścił Marcus Flint, po czym usiadł na drugim końcu stołu.

A jednak mogło być gorzej...

- Ej, Kate, słyszałaś jak Potter zasłabł w pociągu - zagadnął mnie Draco, który znikąd pojawił się na miejscu obok mnie.

- Coś obiło mi się o uszy - mruknęłam, beznamiętnie przeżywając kurczaka. Nie miałam ochoty na rozmowę z nikim z domu węża, a tym bardziej z Malfoyem.

Love in Hogwart || Kate WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz