• 12 •

280 18 4
                                    

Szłam powolnym krokiem w stronę Wielkiej Sali, przepychając się przez tłumy uczniów idących na śniadanie.

Poczułam pociągnięcie za rękaw szaty.
Odwróciłam głowę zauważając jakiegoś wysokiego chłopaka z krawatem Hufflepufu.

- Hej pamiętasz mnie? - zagadał brunet.

- Tak, jesteś tym kretynem z pod sklepu - odpowiedziałam sztucznie się uśmiechając.

- Nic więcej? To cześć! - pożegnałam go ozięble i zmieszałam się z tłumem.

Ten chłopak irytował mnie, odkąd tylko na mnie wpadł, a do tego teraz wiecznie mnie zaczepia! Co za imbecyl!

Wreszcie dotarłam do celu i usiadłam na krańcu stołu Slytherinu. Nałożyłam na talerz naleśniki, które wyglądały na smaczne, a do szklanki nalałam soku dyniowego.

- Hej - przywitała się krótko Astoria.

- Cześć, jak ci mija pierwszy rok? - zapytałam z uśmiechem.

Odkąd pokłóciłam się z Parkinson - co odbyło się dosyć niedawno - Astoria bardzo często ze mną rozmawiała.

- Nie jest tak źle... Pomogłabyś mi z Transmutacją? - poprosiła.

Kątem oka widziała zbliżającą się do nas Pansy.

Tylko nie ona...

- Tak, jasne. Przyjdź do biblioteki o... 17 - powiedziałam. Naprawdę lubiłam młodszą Greengrass.

- Dobra, mała zjeżdżaj. Mam do pogadania z Weasley - warknęła brunetka, przeganiając Astorię.

Wypiłam do końca sok dyniowy i spojrzałam na ślizgonkę.

- Jak tam twój dziennik? - zataiła z wrednym uśmiechem.

- Och, Pansy! Ciebie również miło widzieć - słodko się uśmiechnęłam i poprawiłam kitkę.

- A twój braciszek? Jak mu było... Ronald? Musiał wiele przejść rzygając tymi ślimakami - zaśmiała się sztucznie.

- Fuj. Nie wspominaj o tym, bo zwrócę śniadanie - rzuciłam z obrzydzeniem.

Parkinson już miała coś powiedzieć, ale Dumbledore podszedł do mównicy. W całej sali nagle zrobiło się cicho.

- Dziś, jak zapewne pamiętacie, odbędzie się mecz quiditcha. Ślizgoni kontra Gryffoni. Życzę wam powodzenia  i pamiętajcie o... Tak. Pamiętajcie o bezpieczeństwie - mężczyzna wygłosił swą krótką przemowę.

Wszyscy jednak wyczekiwali, aż dyrektor pozwoli nam wyjść. Po chwili wrócił na podest i powiedział coś w stylu „zejdźcie mi z oczu i dajcie mi wszyscy święty spokój", choć na pewno sformułował to inaczej.

Wszyscy wyszli, jak dało się najszybciej. Widziałam podekscytowanych meczem uczniów. Ja za to zrezygnowana poszłam jaka ostatnia.
Nie przekonywała mnie myśl o meczu z Gryffindorem.

Jak mam zmierzyć się z Potterem, który już w pierwszej klasie wygrał kilka meczy?! Ja nawet dobrze nie latam na miotle!

Z przemyśleń wyrwało mnie pociągnięcie za szatę, które było tak mocne, że wręcz wpadłam na kogoś.

- Czego chcesz?! - warknęłam. Jeśli to znowu ten Diggory to...

Spojrzałam na kogo wpadłam i natychmiast odskoczyłam.

- O Harry... Myślałam że to... Nieważne - wymamrotałam spoglądając na szatyna, który uśmiechał się do mnie ciepło.

- Nic się nie stało - odrzekł zestresowany chłopak. - Chciałem ci po prostu życzyć powodzenia w meczu - powiedział i odszedł w stronę wieży domu lwa.

Love in Hogwart || Kate WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz