🌹EPILOG🌹

12K 607 795
                                    

Pół roku później...

Perspektywa: Thomas

- I co my tu robimy? - spytałem Dylana, który przyprowadził mnie do parku

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- I co my tu robimy? - spytałem Dylana, który przyprowadził mnie do parku.

- To tutaj po raz pierwszy cię zobaczyłem. - wyjaśnił.

- I oplułeś się colą. - wytknąłem.

- Tsa, to też. - przytaknął.

Usiadłem na ławce, lecz chłopak zamiast zająć miejsce koło mnie, uklęknął centralnie przed moją osobą.

- Myślałem, że po tamtej wpadce z Liamem, odpuściłeś sobie proszenie mnie o rękę. - zaśmiałem się.

- Nie, po prostu musiałem uzbierać kasę na nowy pierścionek, bo tamten zostawiłem Liamowi. - uśmiechnął się - Więc...- wyjął małe pudełeczko z kieszeni - Mój uroczy Tommy, czy uczynisz mi ten zaszczyt i...- zaczął, lecz przerwał mu dźwięk syren karetki, która podjechała pod posesję Runner'a.

(Dop.aut. Mogliście zapomnieć, dlatego przypominam, że park znajdował się zaraz obok domu stada Nathana)

Spojrzeliśmy się na siebie z Dylanem zmartwieni, a następnie zgodnie opuściliśmy park, udając na teren domu.

Byłem pewny, że to Liam zaczął rodzić czy coś, ale to nie jego ratownicy z Loganem prowadzili do karetki, tylko Theo.

- Co się stało? - spytałem ze strachem.

Serce miałem przy samym gardle. Biedny Theo.

- Zaczął się dusić. Nie mógł oddychać. - wyjaśnił mi Brett, stojący obok z Kendallem.

- Logan podejrzewa zapalenie płuc. - dopowiedział Kendall, bawiąc się bransoletką, którą od niego dostał na pierwszej randce.

- Miejmy nadzieję, że będzie dobrze. - stwierdził Brett, patrząc na odchodzącego od zmysłów Mike'a - Wracam do Liama. Zostawiłem go z Cody'm. - zdecydował, po czym skierował w stronę domu.

- Chodź, pojedziemy do szpitala. Nie martw się. Sam wiesz, że Theo jest chorowity. Na pewno wyzdrowieje. - Dylan opiekuńczo zaprowadził Mike'a do samochodu.

Logan jako lekarz pojechał karetką razem z Theo. Ja wsiadłem do auta razem z Dylanem i Mike'm. Musiałem mieć pewność, że Theo nic nie jest.

- Mogłem go cieplej ubierać. Albo...- zaczął cicho Mike.

- To nie twoja wina. Jest początek jesieni. To normalne, że wszyscy wokół łapią jakieś choróbska. - przerwał mu Dylan, patrząc uważnie na drogę.

Zrobił sobie prawo jazdy za dziesiątym razem, ale jednak.

Mike schował twarz w dłonie. Objąłem go ramieniem dla pocieszenia. Mogłem sobie tylko wyobrażać co teraz czuje mężczyzna.

Born To Be Yours A/B/O (Dylmas,Nady,Briam,Theke)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz