Perspektywa: Nathan
Wszedłem do swojej nowej sypialni i o mało nie wywaliłem się na twarz. Cody stał przy szafce w białym sweterku i króciutkich spodenkach. Zrobiło mi się okropnie gorąco na ten widok.
Najpiękniejszy, najseksowniejszy, najsłodszy chłopak na świecie.
I należy do mnie.
Głupi ma zawsze szczęście!
Podszedłem do omegi i zamknąłem go w swoich ramionach. Jego zapach działa na mnie mocniej niż wcześniej. Może dlatego, że teraz pachnie również mną.
- I co tam, panie Runner? - spytałem z uśmiechem.
Chłopak zarumienił się obficie na twarzy, a w jego oczach dostrzegłem strach. Nie wiedziałem co go tak przeraziło. Przytulenie, czy to, że powiedziałem do niego jego nowym nazwiskiem?
- Ja nie chcę. - wyjąkał, próbując mnie od siebie odepchnąć.
- Cody, ale o co chodzi, skarbie? - zmartwiłem się teraz nie na żarty.
- Nie chcę...konsumować małżeństwa. - wyksztusił ledwo, a w jego oczach wzebrały łzy.
- Ależ Cody, skąd w ogóle taki pomysł? - zdziwiłem się mocno - Poczekam aż będziesz gotowy i do niczego nie będę zmuszał. Przecież nie jestem potworem. - wyjaśniłem.
Cody od razu uspokoił się w moich ramionach, a następnie wtulił w mój tors.
- Ojciec mówił, że tak trzeba zaraz po połączeniu. - wyszeptał mi w koszulkę.
Zacisnąłem powieki, przytulając do siebie mocno Swoją omegę.
Zajebie kiedyś tego starego dziada! Zapierdolę go gołymi rękami! Naprawdę!- Nie słuchaj go. Ja mam inne zasady niż on. - zapewniłem.
- Dziękuję. - wymamrotał niewyraźnie.
- Nie musisz dziękować za coś takiego, kruszynko. Jestem dla ciebie i nigdy nie zrobię ci krzywdy. Możesz czuć się przy mnie bezpiecznie i zachowywać naturalnie. Nie musisz się mnie bać ani wstydzić. Jeśli masz ochotę się przytulić do mnie, po prostu to zrób, jeśli masz zamiar mi coś powiedzieć, nie krępuj się. Nie chcę żebyś się mnie bał, rozumiesz? Chce żebyś widział we mnie kogoś na kształt przyjaciela, a może z czasem zauważysz we mnie kogoś jeszcze. - oznajmiłem, bawiąc się ręką w jego włosach - A teraz szybko spać. - uniosłem go i posadziłem na łóżko - To był dla ciebie na pewno męczący dzień. - stwierdziłem.
Odchyliłem lekko sweterek omegi, po czym złożyłem pocałunek na ranie, którą mu zadałem. Następnie położyłem go na poduszkach i przykryłem kołdrą.
- Śpij słodko, kruszynko. - cmoknąłem Cody'ego w nosek, na co uroczo go zmarszczył, po czym z uśmiechem na ustach, ruszyłem do łazienki, aby wziąć prysznic przed spaniem.
Gdy się umyłem i ubrałem na siebie piżamę, omega już dawno spokojnie spała. Położyłem się obok chłopaka, obejmując delikatnie ramionami. Zaczął się kręcić, po czym wtulił w mój tors i spał dalej. Przewiesił sobie nawet nogę przez moje biodro. Nie wiem jak mogło być mu tak wygodnie, ale ja nie narzekałem. Jeżdżąc kciukiem po jego odkrytym ramieniu, usnąłem bardzo szybko.
Obudziłem się z samego rana i od razu położyłem dłoń na pościeli obok, ale była pusta. Podniosłem się do siadu, spoglądając na łazienkę. Drzwi do niej były uchylone, światło zgaszone i zero hałasu.
Gdzie jest Mój bubuś?
Wstałem, ubrałem na siebie pierwsze lepsze ciuchy, co nigdy mi się nie zdarzało i nawet włosów nie ułożyłem, tylko od razu zbiegłem na dół. Odetchnąłem z ulgą, czując zapach Swojej omegi pomieszany z zapachem mieszkańców i czegoś dobrego do jedzenia.
CZYTASZ
Born To Be Yours A/B/O (Dylmas,Nady,Briam,Theke)
FanfictionPisane w roku: 2018/2019 Thomas ucieka z rodzinnego miasta ze swoim przyjacielem Liam'em i jego bratem Mike'm. Rodzice chcieli oddać go jakiemuś obrzydliwemu, staremu alfie, dlatego chłopak postanowił odejść ze stada. W nowym miejscu omega spotyka a...