🌹ROZDZIAŁ 55🌹

10.2K 666 774
                                    

Perspektywa: Scott

- Wstawaj. - usłyszałem nad sobą, więc otworzyłem powoli oczy.

Zobaczyłem twarz tego chuja, czyli mojego alfę. Wczoraj zatrzymaliśmy się w motelu i zdążyliśmy pokłócić, nawet nie pamiętam już o co, ale nadal miałem focha, bo tak i koniec.

- Czego? - burknąłem pod nosem, podnosząc do siadu.

- Znalazłem dla nas nowe stado, misiu kolorowy. - wyjaśnił, rzucając we mnie ciuchami - Ubieraj się. Jedziemy ich poznać. - nakazał.

Nagle zapomniałem, że mam na niego focha.

- Nowe stado? - przestraszyłem się.

Skąd miałem wiedzieć, że nie są niebezpieczni?

- Sami nie damy sobie rady. Musimy być w jakimś stadzie, a do tego Nathana już wrócić nie możemy. To spalona kryjówka. - wyjaśnił.

- A jak to jacyś psychole? - spytałem niepewnie.

Zane przysiadł koło mnie na łóżku i spojrzał mi głęboko w oczy.

- Nikt nie ma prawa dotknąć tego co Moje. - wygłosił poważnie - Więc jesteś bezpieczny. - dodał z uśmiechem.

- Wal się, nie jestem, kurwa, rzeczą! - oburzyłem się.

- Nie, ale i tak jesteś Mój. - przybliżył się do mnie - Tylko Mój. - oblizał usta, obejmując mnie dłońmi w pasie.

- Zabieraj łapy, bo ci je zaraz poprzetrącam. - ostrzegłem.

Chłopak westchnął ciężko i zabrał swoje ręce.

- Jeszcze będziesz błagał o buziaka. - wymamrotał.

Pffff! No chyba nie!

* * *

Mymeldowaliśmy się z motelu i teraz jechaliśmy poznać nowe stado. Bardzo się denerwowałem. Spojrzałem na dłonie Zane'go, które trzymał na kierownicy. Moja duma nie pozwalała, abym sam złapał go za rękę, chociaż w tej chwili potrzebowałem odrobinę czułości, tak dla pocieszenia.

- Muszę wymyślić sobie nowe imię. Joe jest już spalone. Carlos je zna. Zapewne teraz szuka mnie z całym FBI. - odezwał się alfa.

- Sammy. - palnąłem bez namysłu.

- Co? - zerknął na mnie.

- Zawsze podobało mi się to imię. - wyznałem, ukrywając, to że od małego mówiłem, iż nazwę tak w przyszłości swoje dziecko.

Tylko wtedy nie myślałem, że zostanę gejem i nigdy nie będę miał dzieci z dziewczyną. Teraz niby mogę je mieć, ale nawet mowy nie ma, że będę rodzić. Nie i koniec! Nigdy w życiu!

- Dobrze, więc niech będzie Sammy. - przytaknął - Ty również musisz zmienić imię. - upomniał.

Nie odzywałem się, więc chłopak sam mi je nadał.

- Tyler. Może być? - uśmiechnął się lekko pod nosem.

- Brzmi ładnie. - mruknąłem, po czym spojrzałem w szybę, bo Zane zatrzymał auto - Co robimy pod sklepem z ciuchami? - spytałem zaciekawiony.

- Nie możesz chodzić cały czas w moich ubraniach. Są za duże. - zeskanował wzrokiem mój ubiór.

- Nienawidzę przymierzać ciuchów. Idź sam. Kup obojętnie co. - oparłem głowę o szybę.

- Kochanie, co się dzieje? - położył mi dłoń na mojej.

Poczułem się nagle odrobinę lepiej. Postanowiłem pierdolić swoją dumę i już po chwili wtuliłem się w ciepłą klatkę alfy. Objął mnie na tyle, na ile pozwalała mu odległość między fotelami.

Born To Be Yours A/B/O (Dylmas,Nady,Briam,Theke)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz