Perspektywa: Theo
- Mike, gdzie ty mnie wieziesz? - westchnąłem, zmęczony tą długą podróżą.
- Mówiłem ci już. Niespodzianka. - uśmiechnął się, patrząc ze skupieniem na drogę.
- Wokół są same lasy. Masz mnie dość i chcesz zakopać pod jakimś drzewem? - spytałem, co miało wyjść żartobliwie, ale moja samoocena jest tak niska, że wypowiedziałem to pytanie poważnym tonem.
- Jak możesz tak myśleć, lalka? Nigdy nie będę miał cię dość. - zapewnił, po czym zdjął rękę z gałki biegów i położył mi ją na kolanie, a ja szybko nakryłem ją swoją dłonią.
- Przepraszam. Po prostu uważam, że nadal jestem beznadziejną omegą. Nie mogę dać ci dzieci. Co ze mnie za pożytek? - posmutniałem.
- Dajesz mi coś znacznie ważniejszego, skarbie. I jesteś najwspanialszą omegą na świecie. Lepszej nie mógłbym sobie wymarzyć. - splótł nasze palce ze sobą, a następnie uniósł moją dłoń na wysokość swojej twarzy i złożył na każdym knykciu krótkiego buziaka.
Uśmiechnąłem się mimowolnie. Ciągle nie mogłem uwierzyć, że taki przystojny i opiekuńczy alfa mnie chce. Wydawało mi się, że żyje w jakimś śnie. Zaraz się obudze w ruderze, samotny i zdany tylko na siebie z myślą, że nikt mnie nie kocha i nikt nie chce.
- Jesteśmy. Jak ci się podoba? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Mike'a.
Spojrzałem przez przednią szybę i uchyliłem lekko usta w zaskoczeniu. Przed nami wśród drzew znajdowała się altanka, a na jej środku był rozłożony duży koc oraz jedzenie, butelka szampana i kieliszki położone na jego rogu. Cała altanka była oświetlona świeczkami w których wesoło paliły się płomienie ognia.
- To nasza randka. - powiadomił, ponownie całując moją dłoń.
- Mikey...- wzruszyłem się - Tu jest tak pięknie.
- Cieszę się, że ci się podoba. Poczekaj, otworzę ci drzwi i dam kurtkę, bo jak zwykle ubrałeś się za cienko. - zauważył.
- Jest ciepło przecież. - przewróciłem oczami.
Znów zaczyna z tą swoją nadopiekuńczością. To jest kochane, ale i wkurzające. Przez niego muszę spać w skarpetkach!
Poza tym jeśli jest mi zimno, wystarczy, że przypomnę sobie nas pod prysznicem i to jak Mike mnie dotykał i...mmm, no właśnie, już mi gorąco się zrobiło.- Coś się tak zarumienił? - spytał, gdy otworzył mi drzwi.
- Emm...nie, nic. - wymamrotałem, wychodząc z samochodu.
Mike od razu zarzucił mi ciepłą kurtkę na ramiona. Muszę przestać myśleć o tej chwili pod prysznicem, bo się tu ugotuje zaraz.
Splótł ponownie nasze dłonie i poprowadził w stronę altanki. Czułem się jak w bajce. To wszystko było za piękne. Życie nauczyło mnie, że takie rzeczy się nie zdarzają, ale jednak jestem tutaj. Z osobą w której zakochuje się ostatnio coraz bardziej i bardziej. I za każdym razem, gdy myślę, że już bardziej zakochać się nie mogę, spotyka mnie miłe zaskoczenie.
Usiadłem po turecku na kocu. Zauważyłem pełno owoców, ale chwyciłem za jedną z malutkich kanapeczek, bo to one najbardziej przykuły mój wzrok. Zrobiłem małego gryza. Musiałem przyznać, że są super smaczne.
- Pyszne. - wymruczałem z zadowoleniem, po czym spojrzałem na Mike'a.
Okazało się, że spogląda na mnie cały czas z lekkim uśmiechem na ustach. Poczułem jak policzki zaczynają mnie piec. Nigdy nikt nie patrzył na mnie z takimi uczuciami.
CZYTASZ
Born To Be Yours A/B/O (Dylmas,Nady,Briam,Theke)
FanficPisane w roku: 2018/2019 Thomas ucieka z rodzinnego miasta ze swoim przyjacielem Liam'em i jego bratem Mike'm. Rodzice chcieli oddać go jakiemuś obrzydliwemu, staremu alfie, dlatego chłopak postanowił odejść ze stada. W nowym miejscu omega spotyka a...