Co chwile ktoś puka do moich drzwi. Czy oni nie mogą dać mi spokoju?
Do moich drzwi ktoś zapukał, nie chciałam ich otworzyć, ale kiedy usłyszałam smutny głos V, to zmieniłam zdanie.- Rose, proszę, otwórz.- otworzyłam drzwi.
- Też chcesz mi powiedzieć jak, beznadziejna jestem?- spojrzałam się na niego, ukazując mój już siny policzek.
- To po dzisiejszej kłótni z Jinem?- pokazał na sine miejsce na mojej twarzy.
- Nie, krasnoludki na mnie napadły.- powiedziałam ironicznie.
- To nie jest śmieszne, a tak w ogóle to Jin chce z tobą szczerze porozmawiać.
- I nasza rozmowa będzie wyglądać tak jak rano?- spytałam z pretensją.
- Jeśli nie będziesz chciała zejść dobrowolnie, to zaniosę cię.- zagroził.
Nic więcej nie powiedziałam, po chwili poczułam, jak Tae mnie podnosi, już po chwili staliśmy w salonie, gdzie byli wszyscy. Każdy spojrzał się na mnie troszeczkę zdziwiony, bo nie codziennie widzą mnie z siniakiem na twarzy.
Pov.Jin
-Widzę, że nie jesteś pewny czy mnie nie uderzysz.- powiedziała arogancko, ale miała racje.- Tae mówił, że chcesz ze mną „szczerze porozmawiać” - zrobiła z palców cudzysłowów.
- Usiądź- wskazałem na miejsce naprzeciwko mnie. Kiedy usiadła, zacząłem.- Nie zdziwię się, jeśli odbierzesz to jako wymówkę, ale jestem chory na zaburzenie eksplozywne przerywane i moje napady agresji mogły być spowodowane tą chorobą- trudno jest mi o tym mówić.
- Prawda jest taka, że Jin sam nie wie, na czym ta choroba polega- dodał najmłodszy.
- Będę chodził na terapie i będę brał leki, które mi pomogą.- Nadszedł czas na najtrudniejsze.- przepraszam cię za to, że cię znowu uderzyłem i obiecuje, że tym razem był to ostatni raz.
- Jeżeli naprawdę jesteś chory, to nie możesz mi obiecać, że to był ostatni raz, bo nie wiesz, czy to się nie powtórzy.- powiedziała spokojnie, ale w jej głosie było słychać strach.- Ja wiem, że teraz jest ci potrzebne wsparcie i wyrozumiałość, ale tego pierwszego ode mnie nie dostaniesz, bo ja ci nie ufam, nie wiem, czy mówisz prawdę, ale postaram się być bardziej wyrozumiała na, to co robisz.- dziewczyna spuściła głowę.
Pov.Rose
-Skoro jesteśmy tacy szczerzy, to ja też muszę wam coś powiedzieć, nie wiem, czy wiecie, ale moja mama nie zginęła przypadkiem w pożarze.- wzięłam głęboki wdech i wydech- Zacznijmy od początku, tamtego dnia zostałam obudzona przez Sonie, czyli przez psa mojej mamy, Sonia przyniosła mi do pokoju smycz Flapiego, a że codziennie przed szkołą idę z nim na spacer, wydało mi się to normalne. Ubrałam się, wzięłam plecak i poszłam do parku. Chciałam wyjąć z plecaka szkicownik i wtedy zauważyłam, że zwartość mojego plecaka nie była taka sama jak dzień prędzej, pamiętam, że spakowałam się do szkoły, czyli książki i takie tam, a w plecaku były moje ubrania, album ze zdjęciami, szkicownik, kredki, flamastry, rzeczy, które są dla mnie ważne, ale nie przejęłam się, otworzyłam szkicownik i znalazłam tam list, list pożegnalny od mamy, przeprosiła mnie za to, że nie była idealną matką, chwile później dowiedziałam się, że w moim domu jest pożar.- po policzkach zaczęły spływać mi łzy.- kiedy dotarłam na miejsce, dom stał w płomieniach. Strażacy stwierdzili, że ten pożar nie był przypadkowy, nie chciałam w to wierzyć, ale po pogrzebie dowiedziałam się, że chorowała na depresje, a ja nic nie zauważyłam. - nie umiałam opanować łez.- zaczęłam się obwiniać, myślałam, że jakbym zauważyła to wcześniej to może by żyła, potem dom dziecka i resztę już znacie.- chłopacy byli zdziwieni w końcu niewiele osób zna prawdę.
-Jakbym wiedział, to bym nie był taki- Powiedział smutno Jin.
- Ale nie wiedziałeś, mogę już pójść do siebie?- Jin pokiwał twierdząco głową.
Poszłam do siebie, umyłam się, ubrałam piżamę i poszłam spać, licząc, że będzie coraz lepiej.
CZYTASZ
Księżniczka || BTS
FanfictionKażdy z nas poszukuje miejsca, gdzie będzie bezpieczny, każdy z nas poszukuje ludzi, którym będzie mógł ufać. Czy droga do szczęścia jest tak prosta, jak nam się wydaje?