-6-

316 50 57
                                    

W tym czasie w domu Torda

Marcus wprowadził trzymając pod ramię swoją nie doszłą zdobycz. Po drodze mijali pokój Susan, gdzie dziewczyna obejrzała się za drzwiami jak i rozglądała się po całym domu. Kiedy jej oprawca zaprowadził ją do swojego pokoju, dziewczyna pokulała do łóżka, aby usiąść. Marcus stanął nad dziewczyną patrząc na wbitą strzałę.

-Trzeba ci to jakoś wyciągnąć..- powiedział chłopak klękając przed dziewczyną. Susan uśmiechnęła się szyderczo.

- Nawet nie próbuj - odpowiedziała dziewczyna odpychając zdrową nogą chłopaka, a raczej zasadzając mu kopa prosto w tors. Marcus skrzywił się łapiąc w miejsce kopnięcia i wstał.

-No ej.. chce ci pomóc- powiedział oburzony chłopak nie rozumiejąc zachowania dziewczyny.

-Już mi wystarczająco pomogłeś polując na mnie!- krzyknęła dziewczyna, gdzie chłopak odrazu zakrył jej usta.

-Cii.. Jeszcze cię usłyszy- powiedział cicho Marcus zakrywając jej usta dłonią. Dziewczyna zrobiła grymas i zabrała mu rękę ze swojej twarzy.

-Zabieraj te ręce! Jedna cholera wie czy wcześniej sobie tą ręką nie zwaliłeś!- krzyknęła znowu dziewczyna prawie plując i wycierając swoją buzię. Marcus spojrzał pytająco na dziewczynę, gdzie ta tylko westchnęła - Nie ważne zresztą, widzę, że jesteś kompletnym dzieciakiem - spojrzała do góry na stojącego chłopaka- A ile ty masz w sumie lat?- zapytała dziewczyna, gdzie chłopak odrazu się uśmiechał.

-10 !- krzyknął z radością - Dzisiaj skończyłem - uśmiechnął się do dziewczyny, jednak ona była jego zachowaniem poirytowana.

-Szczerzysz się jak mysz do sera.- powiedziała dziewczyna- Ja mam 12 lat- powiedziała z dumą jednak po chwili patrząc na chłopaka wypuściła powietrze wraz ze swoją dumą- no dobra, 11 i pół - popatrzyła na chłopaka, temu jednak uśmiech z twarzy nie znikał- Ty, często tak masz? - zapytała się.

-Ale jak?- zapytał się chłopak nie wiedząc o co chodzi dziewczynie i znów klęknął przed dziewczyną patrząc na wbitą strzałę.

-Ten twój głupi uśmiech - powiedziała dziewczyna odwracając wzrok, gdyż się zarumieniła, gdy ten znowu spojrzał na nią z dołu uśmiechnięty. Jej zdaniem miał bardzo ładny uśmiech, bardzo podobny do jej ojca.

-Przecież zawsze się uśmiecham, nie rozumie twojego pytania- powiedział chłopak wstając od dziewczyny. Ta jednak nic nie odpowiedziała na to tylko się zamyśliła. - Siedź tu, ja zaraz wrócę z apteczką i zrobimy z tym porządek- powiedział chłopak i nie czekając na jej odpowiedź wyszedł z  pokoju.

-Jakbym miała zamiar gdziekolwiek iść z tą nogą - powiedziała ironicznie po czym westchnęła. Położyła się z pozycji siedzącej w po przech łóżka. Leżąc tak przypomniała sobie jak się to wszystko stało, że znalazła się w takiej sytuacji.

3 Godziny wcześniej

-Su!...- wołał mężczyzna, jednak nie słysząc odpowiedzi znowu wołał- Susan!!- mężczyzna wyszedł z domku, który był w środku lasu. Zaczął się rozglądać. Mężczyzna był ubrany w podkoszulek biały, gdzie na biodrach spoczywały mu bokserki w szachownicę. Po włosach było widać, iż przespał cały dzień. Wyszedł bez butów, ba nawet bez skarpet. Szedł przed siebie dalej nawołując imię- Susan!! Cholero jedna! Gdzie jesteś!!- krzyczał mężczyzna. Wszedł w aleje drzew. Była droga wydeptana, gdzie drogę wskazywały drzewa od góry jasno zielone. Słońce ledwo się przez nie przebijało. Spojrzał mężczyzna swoimi czarnymi oczami do góry.- Już w południe, kurwa.. Ile ja spałem..- rozglądał się mówiąc sam do siebie.- Su!!- krzyknął znowu, kiedy nagle usłyszał za sobą hałas drzew. Obrócił się a przed nim z jednej gałęzi drzew zwisała do góry nogami dziewczyna.

-HEYYY~!- krzyknęła rozbawiona dziewczyna. Mężczyzna cofnął się wystraszony i złapał się za klatkę, gdyż czuł jakby serce miało mu zaraz wyskoczyć. Po chwili podszedł do dziewczyny.

-Czemu mnie nie obudziłaś?- zapytał się.

-Tak ojciec słodko spał, że wolałam sama iść na spacer- powiedziała schodząc już z gałęzi. Tom westchnął patrząc na córkę. Włosy miała spięte w koka. W jeden na samym czubku głowy. Resztę włosów miała rozpuszczonych, a miała je długie. Tom zawsze jej tak robił, gdyż chciał w ten sposób zakryć jej wystający róg, który przypominał mu o nim. Była ubrana w różową bluzę z nadrukiem, która odsłaniała jej brzuch, spodenki jeansowe, które Tom nienawidził, gdyż uważał je za zwykłe gacie, bo odsłaniały trochę tyłek dziewczynie. Miała też na sobie podarte czarne rajstopy i do tego trampki. Złapał za nadgarstek dziewczyny, i zaczął prowadzić do domu. Dziewczyna naburmuszyła poliki, gdzie jej bransoletki zaczęły dzwonić w rytm ich kroków.- Dlaczego nie pozwalasz mi samej chodzić? Dlaczego zawsze się wkurzasz kiedy oddalam się troszeczkę od domu. Nie jestem już dzieckiem. Mam już 12 lat i mogę chodzić tam gdzie chcę- mówiła fochnięta dziewczyna. Tom zatrzymał się dalej trzymając za nadgarstek dziewczyny.

-Po pierwsze, nie jesteś nawet w połowie dorosła, bo masz 11 lat, 12 będziesz mieć za 6 miesięcy, po drugie mam powody- powiedział ostatnie słowo cicho i trochę z przepełnionym smutkiem. Spojrzał na dół, na zasłonięte nogi dziewczyny. Wiedział czemu tak je zasłania. Dziewczyna nie lubiła swoich nóg, mówiła, że wyglądają jak u potwora. Miała trochę poparzone te nogi. Tom spojrzał na dziewczynę.- Nie chce po prostu, aby coś ci się stało.

- Przesadzasz.. - powiedziała wyrywając swój nadgarstek i plącząc ręce w geście fochu.

-Nawet nie wiesz jak się mylisz..- powiedział Tom wzdychając na foch dziewczyny i sam już szedł w stronę domku. Dziewczyna widząc, iż jej demonstracyjny foch nie zadziałał pobiegła za Tomem.

-Przecież w końcu i tak pójdę sama dalej niż ten zapchlony las. Dlaczego nie mogę teraz?- pytała się Susan idąc za Tomem. Czarnooki nic się nie odezwał, tylko wszedł do domu. Dziewczyna chwilę patrzyła na swojego ojca, gdyż stanęła. Jednak po chwili zrobiła grymas na twarzy- Nie to nie! Sama się dowiem co przede mną ukrywasz! - krzyknęła dziewczyna i pobiegła w głąb lasu, tom szybko wybiegł za nią. Jednak Susan bardzo dobrze i szybko biegała. Tom znów poczuł strach, wiedział, że musi ją znaleźć. Zamienił się szybko w potwora. I zaczął swoje polowanie, wcześniej niż sądził.

Susan biegła przed siebie. Nie wiedziała dokąd. Po prostu biegła. Szybko i rytmicznie oddychając. Wiedziała jak to robić, gdyż Tom wcale nie prowadził wiejskiego i spokojnego życia z córką. On przez cały czas trenował z  nią i uczył jak ma się bronić przeciwko "złym ludziom". Tak nazywał ich tom, Susan kompletnie nie wiedziała o kogo chodzi. Nie znała innych ludzi. Nie miała nikogo, żadnego przyjaciela, czy koleżanki do zabaw. Była sama.  W końcu wbiegła na jakąś ścieżkę. Zobaczyła auto jadące w druga stronę. Zaciekawiona pobiegła za nim będąc w krzakach. Trzymała równe tempo wraz z tym autem. Była szybsza, silniejsza i bardziej sprawna niż nie jeden człowiek. To wszystko dzięki DNA potwora, które odziedziczyła od swojego ojca Toma. Jednak nie mogła się zmieniać  tak jak to robił Tom. Czarnooki próbował ją tego nauczyć, jednak chyba ona nigdy się nie zmieni. W końcu przez auto dotarła do dużego domu. Bardzo różnił się od jej domu. Zaciekawiona chciała podejść bliżej, jednak widząc tłum ludzi wychodzących, w tym Torda cofnęła się z powrotem do krzaków. Obserwowała z daleka co się dzieje. Kiedy reszta pojechała, zaś Tord wrócił do środka, zaciekawiona znowu wyszła i pobiegła do bliżej stojących krzaków. Schowała się w nich, kiedy nagle usłyszała, że idzie burza. Westchnęła kiedy wystawiła rękę a na jej dłoń zaczęły spadać powoli krople deszczu. Miała już się cofać, kiedy nagle zauważyła w oknie chłopaka. Podniosła głowę i wpatrywała się w niego. Był taki spokojny i wydawał się szczęśliwy. Zaintrygowało ją to i zrobiła krok do przodu jednak, kiedy chłopak spojrzał w jej stronę szybko się schowała. Zaczęła szybciej oddychać, gdyż serce jej waliło jak szalone. Złapała się na klatkę nie rozumiejąc czemu jej serce tak wali. Kiedy chciała spojrzeć, czy już ten chłopak znikł, poczuła okropny ból w nodze. Krzyknęła głośno. Złapała się za nogę. Już wiedziała, iż ojciec jej miał rację. Oni są nie bezpieczni. Zaczęła wołać przeraźliwie swojego ojca, czołgając się. Jednak przyszedł ten chłopak. Wystraszyła się go z początku. Jednak widząc, iż chłopak nic nie robi i sam patrzy na nią jak w obrazek uspokoiła się. Wtedy pierwszy raz odezwała się kogoś innego, niż jej ojciec. Nie wiedziała, iż to pierwsze spotkanie, będzie miało poważne konsekwencje.

-1295 słów-

Proszę, nie... II ( TomTord)Where stories live. Discover now