-18-

356 24 29
                                    

Dziś bardzo silnie wiał wiatr. Przez mocny wiatr w rzędzie drzew, przy pustej ulicy opadał liść. Spadł wprost na cichą i pustą drogę. Jednak nie na długo, gdyż koła samochodu jadącego dość szybko zwiały go na pobocze. Samochód ten należał do Red Leader'a. Jechali na miejsce wypadku Green Leader'a. Kiedy po kilku minutach byli na miejscu, nie było auta jego wroga, tylko same ślady wypadku. Zatrzymali się na uboczu, gdzie wysiadł z auta Tord i Patryk. Jego żołnierze już sprawdzali ślady jak i brali próbki. Tord rozejrzał się analizując zdarzenie wypadku. Patryk oparł się o maskę samochodu i splątał ręce na swoim torsie, też się rozglądając. Jeden z żołnierzy, którzy byli już tu wcześniej widząc swojego Leader'a szybko podbiegł, salutując. Tord widząc go kiwnął, iż może przestać salutować. Żołnierz przytaknął i zaczął zdawać raport. Zaczęli iść w miejsce upadku samochodu.

-Sir, melduję, iż auto Green Leader'a jechało ze wschodu, stąd ślady opon, kiedy hamował. Ale to wygląda..

-Jak zasadzka..- wtrącił się Tord, odpalając sobie cygaro, gdzie patrzył na ugniecioną trawę, czyli tam gdzie było wcześniej auto.

-Tak, tak jest..- mówił żołnierz, gdzie Tord zbliżył się do miejsca gdzie dachowało auto, zaś żołnierz za nim-  Przekoziołkował w to miejsce, nie uszkadzając przy tym mocno trawy i roślin, które rosną przy drodze, czyli..

-Został jakby wyrzucony tutaj..- znowu wtrącił się w słowo Tord, kucając do miejsca dachowania auta. Bardziej się przyglądając- Ktoś musiał mieć dużą siłę, aby tak ciężkie auto podnieść, bądź uderzyć, aby auto odskoczyło jak na trampolinie z tamtego miejsca, aż tutaj..- Wstał Tord pokazując na ulicę a później na to miejsce, gdzie stali.

-Tak, tak dokładnie- westchnął trochę już poirytowany żołnierz i chciał kontynuować- Więc sądzimy..- ale przybiegł następny żołnierz z wyciągniętą dłonią.

-Sir! Mamy coś! - krzyknął żołnierz do Torda. Żołnierz, który wcześniej zdawał raport machnął rękami i coś mrucząc pod nosem odszedł od nich. Tord nie zwrócił uwagi na to, gdzie patrzył na żołnierza, który przybiegł.

-Co macie?- był zainteresowany Tord, gdzie żołnierz podał mu worek foliowy, w którym była sierść tak ciemno fioletowa, że aż czarna. Tord wyciągnął rękę po ten worek. Obejrzał dokładnie wyciągając zawartość i dając ją do góry, nad siebie aby dokładniej się przyjrzeć przy świetle słońca.

- Jest to sierść, którą znaleźliśmy nie daleko miejsca wypadku- powiedział żołnierz patrząc na Torda, który tylko się uśmiechnął. On dobrze już wiedział do kogo należała ta sierść. Zgniótł tą sierść raptownie i spojrzał na żołnierza.

- Macie przeczesać cały teren, zaczynając od tego miejsca, gdzie to znaleźliście.- mówił stanowczo Tord- Z pustymi rękami macie do mnie nie wracać, inaczej puste będą wasze łby, jak rozstrzele je..- odszedł Tord, gdzie żołnierz tylko przytaknął i zasalutował. Tord odszedł do swojego auta dalej mając w garści sierść.  Patryk, który nie ruszył się z miejsca, spojrzał na Torda.

-Myślisz, że znajdziemy go?- pytał się Patryk.

-Myślę, że na pewno jesteśmy blisko..-odpowiedział Tord uśmiechając się do Patryka, nie wiedząc, iż prawda jest bliżej niż sądzi.

W tej samej chwili

Matt chwilę czekał, aż Tom wejdzie do środka. Cieszył się na samą myśl, iż będzie mógł pogadać z nim. W końcu będzie mógł powiedzieć to słowo, przepraszam. Czekał i patrzył jak Tom rąbie drewno. Obserwował jakiegoś chłopaka, dla niego obcego, który z nim rozmawiał. Kiedy obaj schowali się w domku, Matt zdecydował powoli wyjść z kryjówki.

-Zostań..- rozkazał psu, który posłusznie został na miejscu. Matt podbiegł pod dom, gdzie powoli zbliżył się do gangu. Rozejrzał się wokół, i podszedł na prawą stronę, gdzie słyszał głosy. Wychylił powoli głowę, zaglądając przez uchylone okno. Zobaczył Toma rozmawiającego z chłopcem. Obserwował ich i słuchał. W tym samym czasie, Marcus się budził na górze.

Słońce dobijało się przez okno wprost na jasną karnację chłopca. Zrobił lekki grymas i otworzył swoje oczy. Rozejrzał się po pokoju, nie wiedząc gdzie jest. Podniósł się szybko, dalej siedząc i wtedy poczuł, że ktoś jeszcze z nim leży. Obrócił głowę w stronę śpiącej jeszcze Susan. Westchnął na to, gdyż w miarę się uspokoił. Rozpoznawał to miejsce, już tu był. Ściągnął z siebie kołdrę chcąc wstać, ale poczuł rękę na swoim nadgarstku. Spojrzał w stronę Susan, miała otwarte oczy.

-Obudziłem?- zapytał się Marcus, gdyż dziewczyna nic nie mówiła, tylko go trzymała i patrzyła się na niego. Nastała niezręczna cisza. Dziewczyna nagle puściła jego rękę i poprawiła sobie poduszkę pod głową.

-Nie, po prostu myślałam... -mówiła Susan nie patrząc na niego- Zresztą nie ważne...- ściągła z siebie kołdrę, zaś Marcus na nią ciągle patrzył. Wstała z łóżka, gdzie chłopak widząc miejsce jej leżenia, aż odskoczył.

-Ty krwawisz!- krzyknął przerażony Marcus. Dziewczyna zrobiła grymas, nie rozumiejąc i spojrzała w miejsce, gdzie patrzył Marcus. Na białej pościeli faktycznie widniała krew. Spojrzała na chłopaka.

-Nie drzyj mordy debilu, to tylko okres..- westchnęła dziewczyna, gdzie podeszła do szafy po czyste ubrania. Chłopak spojrzał na nią.

-Ale to nie jest zaraźliwe?- zrobił krok do tyłu. Dziewczyna, aż spuściła głowę wzdychając i sięgła spodenki sportowe.

-Okres? Nie.. Ale twoja głupota już tak..- spojrzała na niego wystawiając środkowy palec i uśmiechając się, gdzie później poszła do łazienki znajdującą się na tym samym piętrze. Marcus odprowadził ją wzrokiem.

-Ale nie musiałaś odrazu tak nie grzecznie..- pokręcił głowa i spojrzał na łóżko, jak i na krew. Zrobił grymas, przypominając sobie lekcje biologi- Fuj..- obrócił się do schodów i zszedł na dół.


-849 słów-

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 02, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Proszę, nie... II ( TomTord)Where stories live. Discover now