-9-

353 44 43
                                    

W domu Red Lidera

Zbliżała się godzina 10 w nocy. Jednooki siedział w salonie, gdzie wcześniej odprawił swoich żołnierzy. Miał szybkie spotkanie z nimi w sprawie planowej operacji. Wśród nich była też doktor Ishihara. Miała ulepszyć rękę. Jednak projekt nie jest jeszcze skończony co skutkuje opóźnieniem  daty operacji. Rogacz siedział na kanapie, gdzie w ręku trzymał dokumenty w sprawie swojej nowej ręki. Westchnął odkładając je na stolik. Wstał i podszedł do szklanych  drzwi. Patrząc przed siebie, przemyślał to co powiedziała doktor Ishihara. Ręce dał do tyłu. Po lewej stronie podniosły mu się kąciki ust. Obrócił się i zaczął iść do góry do pokoju Marcusa. Zatrzymał się przed drzwiami do pokoju. Wyciągnął rękę, aby zapukać. Jednak po chwili cofnął ją. Zrobił krok do tyłu i odszedł idąc do swojej sypialni. Postanowił, iż nie będzie teraz męczyć syna rozmową. Jutro jak wstaną obydwoje to poważnie porozmawiają.  Rogacz czuł się zmęczony. Będąc w swojej sypialni wziął bieliznę i poszedł do łazienki. Po wymyciu się wrócił do swojej sypialni. Był w samych bokserkach. Usiadł na łóżku i chwilę tak siedział. Sięgnął do szuflady nocnej po zdjęcie. Patrzył na nie dość długo, gdzie uśmiechał się. Położył głowę na poduszce i dając zdjęcie na nocną szafkę obrócił się na drugi bok, gdzie po chwili zasnął. Zdjęcie, które leżało na nocnej szafce pokazywało Toma i Susan. Tego zdjęcia nie widział Marcus. Nawet nie wiedział o jego istnieniu. Kiedy był mały Marcus to Tord pokazywał mu zdjęcia Toma jak i Susan. Jednak przez ciągłe pytania od małego Marcusa "kiedy przyjdą?", "kiedy będą?", jednooki postanowił, iż przestanie pokazywać. Mniej cierpienia dla malucha jak i mniej cierpienia dla jednookiego. On sam nie wiedział kiedy ten dzień nadejdzie. Kiedy zobaczy Toma i swoją córkę. Pragnął tego dnia tak bardzo, iż już przestał liczyć dni, miesiące a nawet lata. Po prostu czekał. Szukał, ale też czekał. Rogacz spał, aż do rana dopóki budzik go nie obudził.


W tym samym czasie przy domku Toma i Susan

Marcus przez całą drogę spał noszony przez Toma. Susan szła obok przez cała drogę gadając. Przestała na chwilę gadać, aby podbiec do domku i otworzyć drzwi czarnookiemu. Tom wszedł z Marcusem na rękach. Domek był cały z drewna. W środku jak i na zewnątrz. Było jedno pomieszczenie na dole i jeszcze mniejsze na górze. Salon, kuchnia i jadalnia to była jedność na dole. Sypialnia Toma i Susan też była jednością. Spali na podłodze na jednym dużym materacu. Susan zaśmiała się i zamknęła za nimi drzwi.

- Co cię tak śmieszy?- zapytał się  Tom kładąc Marcusa na kanapie.

-A nic.. Tylko wyglądało to jak przenoszenie Panny młodej przez próg pierwszego mieszkania..- śmiała się dziewczyna, gdzie czarnooki spojrzał tylko na nią i pokiwał głową z niezadowolenia. Poszedł do kuchni, gdzie zaczął nalewać do szklanki wody. Susan usiadła na podłodze blisko kanapy, tak aby widzieć śpiącego Marcusa.- Jak się obudzi, będzie krzyk..- westchnęła dziewczyna, po czym usiadła po turecku i dała rękę na nogę i oparła głowę.

-A dziwisz się..- powiedział czarnooki podchodząc ze szklanką wody- Jest w obcym miejscu z obcymi ludźmi..- mówił patrząc na Marcusa i się uśmiechnął. Dziewczyna patrzyła na ojca.

-Dlaczego ciągle się uśmiechasz do niego?- powiedziała Susan będąc lekko zazdrosna- Do mnie się tak się uśmiechasz.- skrzyżowała ręce. Tom spojrzał na dziewczynę i też tak samo się uśmiechnął. Podszedł i pocałował dziewczynę w czoło.

-Oh.. Kochanie- mówił czule Tom dając rękę na ramię Susan - Przestań pierdolić i pilnuj go a ja idę się myć.- powiedział Tom już normalnie i wyszedł z domku. Susan została z Marcusem w środku, który nadal spał.

-Pierdolić to ja dopiero zacznę..- powiedziała Susan cicho i dopiero wtedy, kiedy Tom wyszedł. Jednak zza okna wystawił głowę czarnooki.

-Słyszałem.- powiedział Tom bardzo oschle i patrzył się na dziewczynę, która próbowała odwrócić wzrok. Szukała punktu zawieszenia oczami, jednak nie mogła go znaleźć- Jak wrócę to sobie pogadamy o tym.. Pierdoleniu - powiedział Tom już idąc zza domek. Susan westchnęła ciężko po czym patrzyła na Marcusa.

- Jestem ciekawa ile ty możesz teraz spać tak..- powiedziała, kiedy nagle do głowy przyszedł jej nie zbyt mądry pomysł.

Czarnooki był zza domkiem. Była tam mała budka. Była to prowizoryczna łazienka. Gdzie wannę się podgrzewało.  Tom nalał zimną wodę do wanny i rozpalił pod wanną. Ognisko się rozpalało na zewnątrz. Wszystko było dobrze skonstruowane. Położył się do wanny, aż po samą szyję. Zaczął myśleć o tym co się dzisiaj stało. Z myślami przeniósł się na Torda. Zaczął się zastanawiać czy on tęskni czy tak na prawdę dalej go nienawidzi. Bardziej serce kłaniało się ku tęsknocie niż nienawiści. Czego Tom nie mógł zrozumieć. Nie potrafił zrozumieć własnego serca. Dlaczego tęskni? Dlaczego ma ochotę pokazać się i przytulić tego komunistę. Tyle co Tom wycierpiał, a on nie czuje odrazy, czy pogardy. Bardziej to żałuje, iż uciekł. Mógł zostać. Ale w tamtym momencie Tom nie myślał racjonalnie. Nie wiedział w sumie też co się dzieje. Zadziałał wtedy jego instynkt. Instynkt potwora. Zamienił się w go. Przez co gogle rozerwał. Uciekł z małą na rękach jak najdalej od niebezpieczeństwa. Tylko to miał wtedy w głowie. Tom tęsknił jednak za Tordem. Wychodząc z wanny postanowił, iż z Marcusem wróci do niego. On i Susan. Będą znowu rodziną. A Susan będzie miała w końcu swojego ojca. Bynajmniej dawcę plemników.  Jednak przypomniał sobie sytuację w lesie. Dałby sobie rękę uciąć, iż widział wtedy Matta. Ale pewny nie był. Zastanawiając się tak związał ręcznik na biodrach. Kiedy nagle usłyszał krzyk Marcusa. Szybko wybiegł z budki i wbiegł do domku.

-899 słów-

Proszę, nie... II ( TomTord)Where stories live. Discover now