-12-

346 39 38
                                    

Dzisiejszej nocy dużo się wydarzyło. Było dużo emocji, strachu a na koniec śmiechu. Myślisz, że to koniec? To jesteś w błędzie. Zerwał się okropny wiatr, który miał zadeklarować nadejście deszczu. Przed domem Edda wyszło już dwóch strażników muru. Zameldowali, iż syn Edda właśnie uciekł, a jego kurtka została znaleziona pod murem. Zielonooki nie zwlekając odrazu wyszedł po nich. Przed domem czekał już na niego Paul. Bez słowa wszedł do auta Edd, gdzie po stronie kierowcy był Paul. Od razu wyjechali po za mury miasta. Edd przez całą drogę się nie odzywał i był bardzo poważny, tak jak Paul.

Gdzieś przy końcu lasu.

Marcus, Evan i Susan wyszli z lasu, stając na środku mrocznej ulicy. Przez całą drogę rozmawiali, dokuczali, jak i śmiali się. Susan szła pomiędzy chłopakami. 

- Proszę, chcieliście to Was wyprowadziłam z lasu - powiedziała Susan, po czym się uśmiechnęła do chłopaków. Marcus jak i Evan zaczęli się rozglądać.

- Jeszcze jakbyś wiedziała, w którą stronę mamy iść..- westchnął Evan- to byłoby fajnie..

- Czy ja ci wyglądam na Google Maps?!- krzyknęła Susan- Ciesz się, że wyprowadziłam twoją dupę z tego lasu zanim się nie zesrałeś ze strachu!- gestykulowała rękoma dziewczyna.

-Nie drzyj tak pizdy!- wtórował jej Evan.- Po za tym, to nie moja wina, że wyglądasz jak wyglądasz, że nawet niedźwiedź wolał skoczyć ze skały niż na ciebie patrzeć!..- krzyczał chłopak, Marcus raptownie stanął pomiędzy nimi odpychając jedną ręką Susan a drugą Evana od siebie.

- Ty mały skur..- nie dokończyła Susan, gdyż wszyscy zobaczyli w ciemnościach światło, które się zbliżało do nich.  Susan z automatu się schowała w przy bocznych krzakach. Evan podniósł rękę, zasłaniając oczy, gdyż świtała się bardzo szybko zbliżały i stawały się coraz jaśniejsze. Marcus odsunął się na bok.

-Zejdź z drogi jełopie!- krzyknął Marcus, gdyż widział, iż jest to auto. Evan jednak dalej stał na środku. Kiedy światła auta były wystarczająco blisko, auto zatrzymało się. Evan wtedy zrobił krok do przodu, gdyż rozpoznawał auto. Z auta wysiedli Edd i Paul. Zielonooki szybko podbiegł do Evana tuląc go.

-Tata?- zapytał się Evan, gdzie po chwili oddał przytulas. Marcus stał z boku. Paul podszedł spokojnie do tulących się, gdzie spojrzał na Marcusa. Wyrzucając pet chciał do niego podejść. Jednak zauważył jakąś schylającą się postać w krzakach. Szybko wyciągnął broń i pociągnął Marcusa za siebie.

-Szefie!- krzyknął brewy- Ktoś jest w krzakach!- Edd raptownie przestał tulić Evana, gdzie też pociągnął go do tyłu za siebie, wyciągając broń.

-Wyłaź!- krzyknął Edd. Chłopcy szybko wybiegli za pleców mężczyzn.

-Tato! nie! - krzyknął Evan, Marcus stał obok i nic się nie odzywał.- To ona mi pomogła wyjść z lasu..- w tym momencie wyszła za krzaków Susan. Edd jak i Paul nie chowali broni.

-Czekaj.. Ona?- zapytał się Edd patrząc na Evana, gdzie później jego wzrok powędrował na dziewczynę. Wtedy zauważył Marcusa. Edd dobrze wiedział czyj to bachor jest. Susan nie pewnie podeszła do broniących ja chłopaków.

-Jestem Susan..- powiedziała nie pewnie. Mężczyźni popatrzyli się na siebie, gdzie Edd raptownie zaczął się śmiać. Dzieciaki nie wiedzieli o co chodzi.- Moje imię jest takie zabawne dla Pana?- zapytała się już pewniej Susan.

-Nie..- próbował przestać się śmiać- Jesteś Susan?- schował już broń patrząc na dziewczynę.

-Tak..-przytaknęła odrazu dziewczyna.

-Aty jesteś Marcus?- zapytał się Edd patrząc na miedzianego.

-T..tak..- odpowiedział zdziwiony.- Skąd Pan zna moje imię?

-Powiedzmy, że jestem przyjacielem waszych Ojców- mówił podchodząc już do dzieci.- Może nie stójmy tak i zaprosisz swoich znajomych na noc do domu?- powiedział uśmiechnięty Edd zwracając się do Evana. Miał już plan w głowie. Evan uśmiechnął się, nic nie podejrzewając o planie ojca i obrócił się do Susan jak i Marcusa.

-Chodźcie, będzie fajnie!- krzyknął gdzie złapał za rękę Marcusa, który nie protestował, zaś Susan nie pewnie szła za nimi.

-Ale ja muszę powiadomić ojca- powiedziała szybko Susan i chciała iść. Edd zatrzymał ją, łapiąc ją za ramię.

-Spokojnie, mówiłem..- uśmiechał się do dziewczyny- Jestem przyjacielem twojego Ojca, powiadomię Go, że jesteś u mnie i przyjedzie po ciebie jutro,ok?- mówił spokojnie. Susan przez chwilę się zastanawiała.

-Ok..- odpowiedziała i poszła do auta. Edd po chwili dołączył do nich wsiadając do auta.

-Ale mojego Tatę tez Pan powiadomi?- zapytał się Marcus siedząc z tyłu z Evanem i Susan.

-Ależ oczywiście.. Twojego ojca, jako pierwszego powiadomię..- powiedział uśmiechając się do Paula, który oddał uśmiech.

-To dobrze, nie chce aby się martwił..- powiedział Marcus poprawiając się w siedzeniu.

-Martwić się to on zacznie..- powiedział cicho pod nosem Edd, nie mogąc powstrzymać uśmiechu na ustach. Wszyscy ruszyli z miejsca, jadąc wprost do domu Edda.

-748 słów-

Proszę, nie... II ( TomTord)Where stories live. Discover now